3 października w całej Polsce odbyły się strajki kobiet, w proteście przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. W Płocku marsz rozpoczął się w strugach deszczu, a mimo tego zgromadził mnóstwo uczestniczek i uczestników.
Podczas marszu, który wyruszył o godz. 16 spod Stanisławówki, w tłumie osób dało się zauważyć dzieci, nastolatki, kobiety dojrzałe i w podeszłym wieku, często towarzyszyli im mężczyźni: synowie, mężowie, ojcowie, dziadkowie, wreszcie koledzy. Niesiono transparenty z hasłami: „Wolność, równość, demokracja”, „Mądra władza edukuje, nie zakazuje”, „Bóg dał mi wolną wolę, chcę mieć szansę z niej korzystać”, „Nie! – dla łamania wolności sumienia” czy „Równe prawa dla nas wszystkich”. Były też i bardziej radykalne postulaty: „A może ustawa o przymusowej kastracji księży?”, „Wściekła macica”, czy „Martwa matka nie przytuli „.
Ogólnopolski Strajk Kobiet wzbudził ogromne zainteresowanie co, jak można było usłyszeć wśród tłumu uczestników, zadziwiło samych organizatorów. Szacuje się, że w marszu wzięło udział ponad 500 osób, jednak część z nich dołączała na chwilę, żeby chociaż w ten sposób pokazać swoje zdanie w tej sprawie.
Wśród osób przemierzających dumnie ulice Płocka były także osoby publiczne, niektóre związane z partią polityczną. Tego dnia jednak hasła polityczne odłożono. W poniedziałek, 3 października, kobiety i mężczyźni chcieli po prostu walczyć o swoje obywatelskie prawa razem – bez względu na przynależność do danej partii czy też jej brak.
– Wystąpimy w obronie kobiet, po prostu, włączymy się w tę inicjatywę obywatelską, zorganizowaną przez wspaniałe młode kobiety – podkreślała na konferencji prasowej poprzedzającej marsz posłanka Elżbieta Gapińska. I tak faktycznie było.
Głos ludu
Ociekający deszczem, owiani przez wiatr, z uśmiechem na twarzy ludzie mówili, co czują.
– Jestem za prawem wyboru dla każdej kobiety, myślę, że mężczyźni też powinni angażować się, nie tylko one – wyjaśnił młody chłopak ideę, dla której tu przyszedł. – Występuję w obronie praw kobiet, by wyrazić swą niechęć za całokształt rządzenia, Trybunał Konstytucyjny – mówiła z kolei pani, która wychowuje już wnuki. Zgromadzone przy niej koleżanki z przekonaniem kiwały głowami. – Rząd teraz przegiął. Za dużo tego dobrego – dodała.
– Ustawa przeciw kobietom da początek ograniczeniu praw wielu ludzi w Polsce. Podobnie jak wszystkie dyktatury zaczynają od wyłapywania małych grup, żeby je wyizolować i wreszcie zniszczyć – wypowiadała się jedna z uczestniczek. – Podkreślam jednocześnie, że jesteśmy przeciw aborcji, choć przedstawiane jesteśmy jako jej zwolenniczki, to nieprawda. Jesteśmy przeciw wprowadzeniu ustawy Stop Aborcji. Ta ustawa mówi również o opiece nad ciężarną, badaniach prenatalnych, które będą zlikwidowane. Niszczy życie kobiety i całej rodziny – wyrażała swoje niezadowolenie.
– Jestem tu, ponieważ walczę o godność i życie kobiet dla nas wszystkich. Czytałam strony fundacji [Ordo Luris – przyp. red.], które zgłosiły projekt Ustawy Stop Aborcji – powiedziała nam uczestnicząca w strajku radna Joanna Olejnik. – Na ich stronie znajdują się krucjaty modlitewne, jest tam jasno i wyraźnie napisane, że będą dążyć do całkowitego zakazu aborcji w przyszłości. Nie jestem za aborcją na życzenie, ale za zdrowiem i życiem kobiety oraz za wolnością wyboru, żeby mogły podejmować same decyzję – podkreślała.
Dożyłyśmy absurdu
– Jestem dumna, że uczestniczę w tym wydarzeniu – odezwała się starsza pani, już na emeryturze, idąca pod rękę z koleżankami z dawnej pracy. – W najkoszmarniejszych snach nie myślałam, że możemy dożyć takiego absurdu. Bo ja żyłam w czasach PRL-u, gdzie aborcja była legalna. Z powodów społecznych można było usunąć ciążę do 12. tygodnia. Urodziłam troje dzieci i nie usunęłam żadnej ciąży. Podobnie moja mama, za każdym razem, gdy zachodziła w ciążę i była u lekarza dostawała pytanie: „Co robimy?”, no i mówiła: „No jak? Rodzimy!”. Również nie usunęła ciąży, a urodziła pięcioro dzieci – opowiadała kobieta.
– Człowiek ma wolną wolę, która nie powinna być ograniczona prawem. To jest kwestia naszego osobistego sumienia. Politycy obawiają się, że jak zalegalizują aborcję, kobiety masowo będą usuwać ciążę. A to nasze pokolenie miało dużo dzieci, choć z usunięciem ich nie było problemu. Jeśli kobieta nie będzie chciała mieć dziecka, znajdzie sposób, by pozbyć się ciąży i tak – podsumowuje starsza pani.
– Słyszysz – mówił starszy pan do swojej żony, gdy rozległy się głośne hasła skandowane przez uczestników marszu: „Wolność, równość, demokracja”. – Oni skandują nasze hasła, myśmy je skandowali, jak byliśmy młodzi – podkreślał, nie kryjąc wrażenia, jakie to na nim wywarło.
– Jestem tutaj, bo uważam, że człowiek jak walczy, to zawsze coś wywalczy. Kiedyś, będąc młodą kobietą i matką, walczyłam o możliwość, by matki mogły być z dziećmi w szpitalu podczas ich leczenia – opowiadała o przeszłości babcia, Urszula S. – Pielęgniarka na „wizycie” w Szpitalu św. Trójcy pokazywała dziecko na chwilę, przez szybę, że żyje, a potem zabierała je zapłakane z powrotem. Pisałam do „Ekspresu Wieczornego” listy. Ja i inne czytelniczki. I osiągnęłyśmy sukces. Moje wnuczki mogą być teraz z mamą podczas leczenia, nie są skazane na przeżywanie tego horroru, co my kiedyś. Gdybyśmy nie walczyły z tym nieludzkim prawem, dzisiaj mogłybyśmy zaczynać od początku – kończy z mocą uczestniczka marszu.
Jakby na ten znak, z okna do strajkujących zamachały roześmiane pielęgniarki ze starego Szpitala, gdy tłum przeciskał się przez ulicę graniczącą z budynkiem. – Jestem tu dla moich wnuków – powiedział nam starszy pan. – To ich dotyczy.
Chodźcie z nami
Przed wieloma budynkami stali ludzie, którzy solidaryzowali się z marszem lub tylko się przyglądali, nie wiedząc o co chodzi. Spontanicznie przyłączali się przechodnie. W każdym odcinku trasy liczba idących powiększała się o nowe osoby.
– Poczekajcie, a co mi tam, idę! – krzyczała, biegnąc do koleżanek, kobieta koło 40-tki. Dołączali nawet ci, którzy jechali autem, np. jedna pani, gdy zauważyła swoje koleżanki wśród protestujących, wysiadła i pobiegła do nich, zostawiając swojego męża w samochodzie.
– Nie jesteśmy zwolennikami aborcji, chodzi o wolność wyboru – podkreślali wszyscy, z którymi rozmawialiśmy. – My dopiero przestałyśmy płakać – powiedziała jedna pani. – Jesteśmy takie wzruszone, wciskają nam głupoty, że nie umiemy się zjednoczyć. My, kobiety, naprawdę jesteśmy solidarne. Musimy w to po prostu na nowo uwierzyć – przekonywała.
Marsz zakończył się na Starym Rynku.
Oświadczenie organizatorek
– Bardzo dziękujemy wszystkim osobom, dzięki którym nasz strajk się odbył. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem, w związku z tak dużą frekwencją. Podkreślamy, że nie chciałyśmy, aby padały nazwy żadnych partii. Niestety, nie wszyscy uszanowali nasze zdanie. Chciałybyśmy również podkreślić, że nie mamy wpływu na wypowiedzi osób, które wzięły udział w strajku. Podczas przemówień, oprócz organizatorek Agnieszki Bitkowskiej, Beaty Czekalskiej i Klaudii Dulki, wsparła nas pani psycholog Izabela Gieryszewska, pani ginekolog Teresa Kowalczyk-Korba oraz pani Agnieszka, która opowiedziała dlaczego dla niej, jako matki, tak ważne jest to, aby jej córka miała możliwość wyboru. Mamy nadzieję, że nasz strajk przyniesie pozytywne skutki. Na koniec chciałybyśmy dodać, że chcemy możliwości wyboru tylko w trzech przypadkach. Żadna z nas nie chce stosować aborcji jako środka antykoncepcji. Dziękujemy wszystkim uczestnikom, ponieważ był bardzo pozytywny odzew ludzi. Mimo niesprzyjającej pogody widać, że płocczanie nie gęsi i swój język mają – podsumowały organizatorki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w Płocku.
Joanna Winiarska