Jeszcze nie opadły emocje po spektakularnym „Zanurzeniu” w malarstwo Artura Przebindowskiego, a już mamy powód do kolejnych, estetycznych ekscytacji. Tym razem jednak jest to rzeźba. W piątkowe popołudnie w Płockiej Galerii Sztuki odbył się wernisaż wystawy Michała Staszczaka – „10. Resume”. Jak podpowiada sam tytuł, projekt jest podsumowaniem dziesięciu lat twórczości tego rzeźbiarza z niemałym już dorobkiem.
Michał Staszczak urodził się w 1979 roku i jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. W pracowni małej formy rzeźbiarskiej i pracowni odlewniczej, prowadzonych przez prof. Jacka Dworskiego, od wielu lat jest pracownikiem dydaktycznym. Prowadzi również warsztaty i pokazy odlewnictwa artystycznego m.in. w trakcie Dolnośląskiego Festiwalu Nauki i Festiwalu Wysokich Temperatur, którego jest organizatorem. W listopadzie 2012 roku obronił tytuł doktora. Jest członkiem zarządu wrocławskiego oddziału Związku Polskich Artystów Plastyków.
W swym dorobku artystycznym Michał Staszczak ma wiele spektakularnych osiągnięć. Dwukrotnie reprezentował Polskę na Międzynarodowym Sympozjum Medali, Plakiet i Małych Form Rzeźbiarskich w Czechach. Jest także autorem prestiżowych statuetek – Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius” i Nagrody Prezydenta Miasta Wrocławia.
Za swe wybitne osiągnięcia rzeźbiarz został dwukrotnie uhonorowany Stypendium Ministra Kultury, Stypendium Samorządu Wrocławia w Dziedzinie Kultury Sztuki dla Młodych Utalentowanych Wrocławian, a także Stypendium Zarządu Województwa Dolnośląskiego. W 2012 roku został nagrodzony przez ZPAP za przygotowanie wystawy „Imaginaria – metamorfozy codzienności”. W 2014 roku jego praca „Ursus i Odyseja” została zakwalifikowana do ścisłego finału konkursu Premio Comel ‘Vanna Migliorin’, Mutazioni In Aluminio we Włoszech.
Michał Staszczak ma w swym dorobku liczne wystawy indywidualne i zbiorowe, a jego prace zasilają wiele kolekcji w kraju i za granicą.
Nie tak dawno, spacerując po wrocławskiej starówce moją uwagę przykuł naturalnej wielkości… krokodyl, który jak gdyby unosił się w powietrzu za sprawą niewielkiego, czerwonego balonika, przywiązanego do paszczy gada. Zupełna nierealność sceny, przecząca prawidłom tego świata, budziła powszechne zaciekawienie i zdumienie przechodniów. Jak się niedługo potem okazało, ta niecodzienna rzeźba to dzieło Michała Staszczaka i zdobi ścianę kamienicy przy ulicy Kuźniczej, w której ma swą siedzibę Teatr Kalambur.
Powróćmy jednakże do naszego wernisażu. Przede wszystkim autor sam ubiegał się o to, aby tak obszerna wystawa o charakterze retrospektywnym odbyła się w Płockiej Galerii Sztuki. Ci, którzy mieli już okazję zapoznać się z twórczością tego zdolnego i niezwykle kreatywnego rzeźbiarza, zdają sobie sprawę z tego, iż jest to swego rodzaju wyróżnienie, jak również i wynik długo budowanego prestiżu, jakim cieszy się nasza Galeria na polskim rynku wystawienniczym.
Wystawa tworzyła się niemalże do ostatniej chwili – pomieszczenia PGS i jej dziedziniec stały się prowizoryczną pracownią artysty, który jeszcze w noc tuż przed otwarciem poprawiał, modyfikował, spawał… I to właśnie, że ekspozycja przygotowana jest z niesamowitą pieczołowitością czuje się już na pierwszy rzut oka.
„10.Resume” to faktycznie niesamowity przekrój twórczości Michała Staszczaka, jego fascynacji i jednocześnie dynamicznego, artystycznego rozwoju, zapis cierpliwości i pokory w procesie zmagania się z materią, oraz poznawania tajników tak trudnych w obróbce materiałów jak brąz, żeliwo, aluminium, czy też stal. Zresztą trzeba przyznać, iż rzeźbiarz posługuje się tymi surowcami na poziomie mistrzowskim, a umiejętności warsztatowe sprawiają, że posiadł niesłychaną lekkość w ucieleśnianiu swych przestrzennych projektów.
Na wystawę składają się m.in. prace z cyklu „Wehikuły”, „Imaginaria” „Obecne – nieobecne”. Dla artysty niezwykle ważnym elementem jego twórczości lub też nawet wyróżnikiem jest asamblaż, czyli najkrócej rzecz ujmując – wykorzystanie przedmiotów gotowych, codziennego użytku, odpadów itp. Żeliwne części maszyn, koła zamachowe, łańcuchy, nakrętki, przekładnie, śruby, uchwyty, krany, a nawet klucze – wszystkie te przedmioty w pracach artysty są raz to dla widza łatwo rozpoznawalne i występując w niecodziennym kontekście tworzą nowy byt, z kolei innym razem tracą swą dotychczasową funkcjonalność i zaklęte w rzeźbę stają się niezidentyfikowanym elementem nowego mikroświata.
Tym niemniej zastrzec w tym miejscu należy, że Michał Staszczak podchodzi do samego asamblażu w sposób niezwykle autorski, wykorzystując go zarówno instalacjach przestrzennych, jak i rzeźbach, płaskorzeźbach i reliefach. Wydawać by się mogło toporny, ciężki i prozaiczny aż do bólu materiał, jak chociażby zardzewiała stal, czy też żeliwo nagle zaczyna przeczyć prawom grawitacji, staje się powodem naszego zdumienia, by zaraz potem zaprowadzić nas w świat surrealistycznych wizji i imaginacji.
Nie mniejsze wrażenie wywierają na oglądających dwustronne płaskorzeźby z lanego aluminium. Zatopione w nich elementy, nie do końca rozpoznawalne, tworzą misterne, niemalże barokowe kompozycje, naśladując jednocześnie zupełnie nowe obiekty, co wywołuje w widzu nieodpartą chęć odczytania kodu, zaklętej w metalu anegdoty tym bardziej, iż rzeźbiarz nadając swym reliefom tytuły ( Ursus i Odyseja, Autumn attack, Komu bije dzwon, Świńska Góra) często jakby mimochodem taką myśl nam podsuwa. Czy zatem na pewno powinniśmy poszukiwać tu anegdoty, ukrytej treści, zagadki?
W jakimś sensie tak, o ile posłuży nam to do uruchomienia wyobraźni i swojej własnej wrażliwości, wtedy zaintrygowani tym, co widzimy, zrozumiemy sens artystycznej kreacji. Jak sam to ujmuje Michał Staszczak:
„(…)W moim przypadku metoda asamblażu nie służy przekazom ideologicznym, nie jest też manifestacją gestu artystycznego. Ważne jest dla mnie, żeby nie stała się powielanym chwytem, który stanowi o atrakcyjności pracy. W moich rzeźbach pojawiają się elementy symboliczne, powracające motywy, lecz moim celem nie jest nadawanie im głębszych znaczeń, czy tworzenie narracji. Istotna jest dla mnie metamorfoza zwyczajnych elementów w nową całość i poszukiwanie spójnej bryły rzeźbiarskiej”.
Jeśli miałbym się pokusić o podsumowanie tego, co widziałem to przede wszystkim urzekła mnie w artyście jego nieposkromiona radość tworzenia, czasem przeradzająca się wręcz w zabawę, swoistą grę z widzem, a ponadto wyrafinowana dojrzałość w operowaniu metodą asamblażu w tak wielu odmianach rzeźbiarskiej wypowiedzi.
Nie wspomniałem jeszcze o pewnej tajemniczej instalacji o nazwie „Jednocześnie”, którą można obejrzeć, a raczej „poeksplorować” w Galerii Kreski.
Wystawa będzie czynna do 6 grudnia br.