W sobotę płockie piłkarki nożne wybrały się do Radomia, na mecz z tamtejszym Zamłyniem. Był to ostatni wyjazd jesieni dla płocczanek. Wyjazd, o którym należy szybko zapomnieć. Porażka 8:1 mówi sama za siebie…
Mecz w Radomiu nie zaczął się najgorzej, a pierwsze 2-3 minuty zapowiadały się obiecująco. Niestety, potem pojawiło się wiele błędów w jednej akcji i w 4. minucie zmieniło się wszystko. Dżesika Wieczorek zdobyła bramkę w pierwszej akcji radomianek i było 1:0. Potem płocczanki, delikatnie mówiąc, nie miały szczęścia. Rozpędzony przeciwnik wykorzystał każdy błąd, który się przydarzył. Kolejne bramki dla Zamłynia padały, jak na zawołanie: 12., 26., 32., 37. i 38. minuta. Zrobiło się niezbyt przyjemnie, ponieważ do szatni Królewskie udały się z bagażem sześciu bramek (6:0).
W drugiej odsłonie nastąpiła niewielka korekta wyniku, która ma swoje pozytywy. Zmiany zawodniczek, które po meczu potrafił docenić trener Adrian Piankowski.
– Jadąc do Radomia spodziewałem się ciężkiego meczu. Do Zamłynia dołączyły przed startem sezonu zawodniczki z ekstraligowego Piaseczna, co dodało siły tej drużynie. Jednak mimo tego, nawet w najgorszych snach nie zakładałem takiej porażki. Swoją szansę dostały wszystkie zawodniczki rezerwowe i jeśli miałbym wskazać jakiś pozytyw, to właśnie postawa rezerwowych. Ich zaangażowanie, dzięki któremu zdobyliśmy bramkę honorową oraz wróciliśmy do dobrej gry, jest chyba jedynym pozytywem – mówił trener.
Ostatecznie Królewskie przegrały 8:1, a bramkę honorową w 60. minucie zdobyła Natalia Borowska. Szukając pocieszenia i wsparcia Królewskich, należy powiedzieć, że może lepiej przegrać raz wysoko, niż kilka razy jedną bramką. Za tydzień są kolejne zawody do wygrania i znów będziemy trzymać mocno kciuki za płocczanki.
Zaraz po meczu trener postarał się podsumować to spotkanie.
– Początek meczu nie wskazywał na to, że może coś pójść nie po naszej myśli. Znamy swoje mocne strony i zaczęliśmy bardzo dobrze, pewnie mijaliśmy przeciwnika, stworzyliśmy dwie akcje, gdzie dostarczyliśmy piłkę w pole karne. Niestety, w jednej z akcji popełniliśmy pod rząd kilka błędów indywidualnych w obronie i już w 4. minucie przegrywaliśmy 1:0. O ile po tym gra wyglądała dalej przyzwoicie, tak po stracie drugiej bramki można powiedzieć, że przegraliśmy już mecz. Nie daliśmy rady podnieść się psychicznie, co zespół Zamłynia bezlitośnie wykorzystał, zdobywając aż 6 bramek do przerwy – przyznał Adrian Piankowski.
– Zagraliśmy słabo, popełniliśmy dużo, za dużo i zbyt prostych błędów, chociaż muszę też po prostu przyznać, że przeciwniczki są dobrym zespołem. Boli nas ta porażka i pewnie jeszcze chwilę będzie w nas siedziała, ale nasz cel pozostaje niezmienny, mamy bardzo dużo materiału do analizy, kolejny tydzień treningów i ostatni mecz w rundzie, aby pozostać liderem rozgrywek – podsumował trener.
KS Zamłynie Radom – Królewscy Płock 8:1 (6:0
Królewscy: Marta Hućko (54′ Agnieszka Potrzebska) – Kinga Sławińska, Daria Kusa (60′ Wiktoria Wiączek), Aleksandra Synowiec (35′ Natalia Borowska), Julia Mikołajewska (69′ Julia Klimczewska), Klaudia Łyzińska, Natalia Marciniak, Oliwia Gołębiewska, Daria Przybysz (41′ Karolina Ejman), Dominika Janicka (69′ Klaudia Popowska), Aleksandra Kujawska (50′ Wiktoria Zielińska).
Marek Wojciechowski