Niedawno wystąpiła w popularnym programie telewizji polskiej „Pytanie na śniadanie”. Na stałe mieszka w Łącku, ma 57 lat, trzy wspaniałe córki i… głowę pełną pomysłów.
A mowa o Ewie Franke-Chrustowskiej, którą poznaliśmy osobiście na niedawno odbywających się w Płocku Targach Pracy. Miała tam swoje stoisko, którego nie można było ominąć obojętnie. Pełne rzeźb piernikowych, od mikołajów i choinek, po okręt na morzu, z którego wyskakują delfiny. Postanowiliśmy porozmawiać z panią Ewą, która zdradziła nam nie tylko sposób wypiekania piernikowych rzeźb, ale także sposób na… życie.
– Pani Ewo skąd pomysł akurat na piernikowe ozdoby?
Kiedyś w internecie znalazłam wykrawaczkę na choinkę z ciasta piernikowego w 3D. Bardzo mi się to spodobało i chciałam spróbować, czy uda mi się wykonać taką choinkę. Zamówiłam zatem wykrawaczkę i stanęłam w kuchni z głową pełną pomysłów. Poczułam się tak, jakby coś co we mnie spokojnie spało, nagle się obudziło i mówiło – rób to! I tak powstała moja pierwsza piernikowa rzeźba.
– I co, tak od razu się udało, te pierniki wychodziły piękne i równiutkie jak z obrazka?
No nie, nie od razu, ale stwierdziłam, że się nie poddam, że musi być taka idealna jak ją sobie wymarzyłam, nawet nie bardzo umiałam piec [śmieje się]. Całe życie pracowałam zawodowo i czasami człowiek nie miał czasu obiadu ugotować, a co dopiero ciasta wypiekać. Także początki nie należały do najłatwiejszych, ale bardzo mi zależało, żeby osiągnąć satysfakcję z tego co sama wymyśliłam. Nawet jak coś mi nie wychodziło, to mój Paweł [mąż – przyp. red.] bardzo mnie wspierał. To mi dodawało wiary w siebie i w to, że mogę coś fajnego zrobić.
– No i jak już się udało, upiekła się ta wymarzona choinka, to nadal wszystkie pomysły czerpie pani z Internetu?
Nie, zdecydowanie nie. Właściwie ta choinka była tylko takim swoistym oknem, które otworzyło się w mojej głowie. Sama staram się projektować to co tam się w niej urodzi, ale formy to było nic w porównaniu z samym ciastem. I tu mogę się pochwalić, bo starałam się je ulepszać za każdym razem. W tej chwili śmiało mogę się pod nim podpisać, bo to, z którego w tej chwili powstają figurki, jest moim autorskim pomysłem.
– A zdradzi nam pani przepis na takie ciasto?
Nie, z całym szacunkiem, ale nie. Podpowiem tylko, że aby każda figurka się udała, ciasto musi być bardzo elastyczne.
– Z tego co wiemy, była pani osobą bezrobotną i to bez większych perspektyw na pracę, więc skąd wzięła pani pieniądze na taki nowoczesny robot kuchenny czy rewelacyjny piekarnik, czy nawet na produkty?
Byłam bezrobotna przez 8 lat, szukałam pracy gdzie tylko się dało. Nic nie przynosiło rezultatów. Zarejestrowana byłam w Powiatowym Urzędzie Pracy, ale wie pani, po pięćdziesiątce ciężko coś znaleźć, nie miałam żadnych propozycji. Któregoś dnia z mężem wpadliśmy na pomysł, abym otworzyła działalność gospodarczą, żeby dostać dofinansowanie. No i zaufali mi, dostałam 20 tysięcy, było od czego zacząć. Zaczęłam wypiekać piernikowe ozdoby, najpierw dla rodziny i przyjaciół. Kiedyś jedna z moich koleżanek kupiła ode mnie taką ozdobę i tak to się zaczęło. Zaczęliśmy je sprzedawać wszędzie, gdzie to było możliwe.
– A co panią inspiruje do tworzenia rzeźb ?
Z tym jest różnie. Zależy od pory roku [śmiech]. Mam całą masę pomysłów. W sumie zależy to od okoliczności, bo na przykład latem są to ozdoby związane z wypoczynkiem, tak jak pani widziała – plaża, muszelki, statek czy delfiny albo moje ulubione safari. Staram się raczej dopasować każdą ozdobę indywidualnie dla każdej osoby, dla której jest przeznaczona. Chcę, żeby były niepowtarzalne i coraz ciekawsze. Różne mam zamówienia w tej chwili. Piekę na prezenty pierniki ślubne, jubileuszowe, imieninowe, no i coraz więcej ze świątecznymi motywami. Staram się również ich nie powielać, żeby nie były nudne. Czuję potrzebę rozwijania swoich umiejętności. Najważniejsze, żeby nie stać w miejscu, jak to się mówi…
– Niektóre z pani figurek są wręcz bajeczne, chyba to bardzo pracochłonne?
Oj, czasami wymaga to wiele pracy, żeby osiągnąć końcowy efekt, praca przy jednym pierniku zajmuje kilka godzin. Już nie mówię o samym procesie robienia ciasta czy wypiekania, ale o ozdabianiu każdej z figurek. Niektóre elementy, które zdobią pierniki są bardzo małe, ale czym mniejsze tym efekt jest ładniejszy. Nieoceniona jest tu pomoc mojego męża. Bardzo mi pomaga tak w ozdabianiu, jak i w kuchni kiedy pieczemy. Czasami rozsypie się coś, co trzeba sprzątnąć i wtedy on cierpliwie to znosi, sprząta, wyrzuca i wraca, żeby znowu nakładać oczka piernikowym bałwankom czy dorabiać kwiaty na sercu weselnym. Ale nie tylko mąż mnie wspiera, bo są momenty, kiedy opadają ręce, wtedy moje córki i przyjaciele są przy mnie i wiem, że mogę na nich liczyć. To ważne, aby w chwilach kiedy człowiek czuje się zmęczony, była w pobliżu kochająca się rodzina.
– Pięknie powiedziane. Dziękuję pani Ewo za rozmowę i mam nadzieję, że pani rzeźby kiedyś płocczanie zobaczą na jakiejś wystawie, bo tworzy pani piernikowe dzieła sztuki.
Dziękuję również i pozdrawiam.