REKLAMA

REKLAMA

Krótka ściąga z historii dla każdego płocczanina

REKLAMA

Za nami już obchody Święta Wojska Polskiego, kiedy to corocznie wspominamy dni chwały polskiego oręża i oddajemy cześć naszym bohaterom. Dla Płocka jest to czas wyjątkowy, związany z wydarzeniami, które miały miejsce 97 lat temu. Wtedy to właśnie nasze miasto dostało się w samo oko wojennego cyklonu i dzielnie, z poświęceniem stawiło mu czoła. 

Przeczytajrównież

Wojna polsko-bolszewicka z 1920 r. dotarła do Płocka 18 sierpnia. Już od kilku miesięcy mieszkańcy zdawali sobie sprawę ze śmiertelnego zagrożenia, dlatego też trzydziestotysięczny Płock gorączkowo mobilizował się do obrony przed najeźdźcą.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Potrzeba ratowania dopiero co wywalczonej niepodległości ogarnęła wszystkich: harcerzy, robotników i rzemieślników, okolicznych ziemian, uczniów gimnazjów i ich nauczycieli, księży i alumnów seminarium duchownego. W rezultacie z Płocka i okolic zaciągnęło się do wojska około 1000 mężczyzn.

Przygotowania do wojny trwały również w samym mieście, które otoczono okopami i rowami strzeleckimi, stanowiącymi pierwszą linię obrony. W ich budowie solidarnie wzięli udział mieszkańcy. Do wysiłku zbrojnego z pełnym zaangażowaniem włączyły się kobiety, które masowo wstępowały do służb i organizacji pomocniczych, wspierając walczących, opatrując rannych, kopiąc okopy i budując barykady, pełniąc role łączniczek.

Służba Narodowa Kobiet Polskich kierowana przez dyrektorkę żeńskiego gimnazjum – Marcelinę Rościszewską, w siedzibie szkoły przy Kolegialnej 23 zorganizowała szpital, punkt opatrunkowy, intendenturę, szwalnię, herbaciarnię, biuro pisania listów, i kuchnię do dożywiania żołnierzy w okopach.

18 sierpnia 1920 roku od strony Dobrzynia nad Wisłą zaatakowały nas oddziały kozackie, krótko po godzinie 15 rozległy się pierwsze strzały. Mimo przeważającej siły wroga, obrońcy Płocka bohatersko podjęli nierówną walkę. Niezbyt licznych żołnierzy, stanowiących załogę miasta, wsparli płocczanie walcząc z nimi ramię w ramię na ulicznych barykadach.

Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o najmłodszych obrońcach miasta – legendarnych płockich harcerzach, którzy odznaczyli się niespotykanym heroizmem. Wielu z nich nie przeżyło bolszewickiej nawały. Piętnastoletni Stefan Zawidzki, ostrzeliwując się w jednej z bram przy ulicy Kościuszki, zginął zakłuty bagnetami. Inny harcerz – Antolek Gradowski, poległ w okopach nieopodal „Stanisławówki”.

Niespotykanym męstwem wykazał się także czternastoletni Józef Kaczmarski. Pełniąc służbę łącznikową, został ciężko ranny w bitwie pod Trzepowem. Wieczorem bolszewicy dobijali rannych, jednakże doceniając męstwo chłopca oszczędzili go i opatrzyli. Nie mniejszym bohaterstwem wykazał się jedenastoletni Tadeusz Jeziorowski. Chłopiec pod gradem kul, przemykając pomiędzy barykadami, dostarczał obrońcom amunicję, a 19 sierpnia 1920 roku, nie zważając na zbliżających się bolszewików, zdobył karabin maszynowy wroga, oddając go w ręce polskich żołnierzy.

Niezwykle interesującym epizodem bitwy w obronie Płocka był udział jednostek Flotylli Wiślanej; III dywizjon por. mar. Stanisława Nahorskiego, dysponował trzema statkami opancerzonymi; statek „Wawel” był uzbrojony w dwie armaty 80 mm i 4 ckm-y, statek „Minister” straszył wroga dwoma armatami 75 mm i 4 ckm-ami, tymczasem „Stefan Batory” był wyposażony w dwie armaty 75 mm oraz 5 ckm-ów. Siłę rażenia Flotylli Wiślanej w rejonie Płocka uzupełniał IV dywizjon ppor. mar. Karola Taube, składający się z 7 motorówek uzbrojonych w jeden lub dwa karabiny maszynowe, a także motorówki nr 15 wyposażonej w armatę 37 mm i dwa ckm-y. W skład dwóch dywizjonów wchodziło łącznie około stu oficerów, podoficerów i marynarzy.




Kiedy od strony Winiar, traktem dobrzyńskim natarła na polskie pozycje 15 Dywizja Konna Czogunowa, do walki włączyły się jednostki Flotylli Wiślanej, atakując stanowiska ogniowe wroga, jak również podjęły walkę z rosyjską artylerią. Marynarze, ponosząc ciężkie straty w sprzęcie i w ludziach, walczyli z niezwykłą ofiarnością, i dopiero zmasowany atak bolszewickiej artylerii oraz brak łączności dowództwem spowodowały wycofanie się bohaterskiej flotylli w górę Wisły.

Tymczasem w samym mieście trwały wciąż walki; stanowiska nieprzyjaciela przemieszały się z polskimi; część oddziałów kozackich, która przebiła się do miasta, przystąpiła do masowych mordów, gwałtów i grabieży. Dwa dni bolszewickiego najazdu były dla Płocka prawdziwą hekatombą. Tym niemniej, zacięty opór obrońców spowodował, że utrzymano przeprawę na Wiśle, co miało niezwykle istotne znaczenie strategiczne, bowiem w dużym stopniu zadecydowało o losach wojny. Gdyby bolszewicy zdobyli płocki most i wdarli się na lewy brzeg Wisły, otworzyliby sobie możliwość bezpośredniego ataku na Warszawę od strony Sochaczewa. Tak zatem postawa bohaterskich płocczan w dużej mierze pokrzyżowała Rosjanom plany najechania naszej stolicy.

W te dramatyczne, sierpniowe dni, Płock za swą niezłomną postawę zapłacił niezwykle wysoką cenę. Ogółem w sierpniowej bitwie zginęło od 200 do 300 mieszkańców, od 300 do 400 było rannych i 300 do 350 zabranych do niewoli, z czego większość została później rozstrzelana. Tym niemniej, wojenny wysiłek i niezłomność płocczan nie przeszły bez echa – 10 kwietnia 1921 roku Marszałek Józef Piłsudski odznaczył Płock Krzyżem Walecznych podczas uroczystości na Placu Floriańskim (obecnie Plac Obrońców Warszawy).

Dlatego właśnie przy wejściu do naszego ratusza przypomina o tym wydarzeniu tablica z rozkazem marszałka w tej sprawie nr L1647. Krzyże Walecznych odebrali z rąk Naczelnika Państwa również bohaterscy obrońcy miasta, w tym płoccy harcerze – Józef Kaczmarski i Tadeusz Jeziorowski, notabene najmłodszy w historii Polski kawaler tego odznaczenia, a także pośmiertnie Stefan Zawidzki i Antolek Gradowski. Nikogo zatem nie może dziwić, że przy placu Obrońców Warszawy stanął kilka lat temu pomnik Józefa Piłsudskiego dla upamiętnienia tego jakże chlubnego wydarzenia w historii naszego miasta.

Płocczan poległych w czasie bolszewickiego ataku pochowano w Bratniej Mogile przy ulicy Targowej. Od 1921 roku opiekują się nią płoccy harcerze. W 1925 roku Towarzystwo Opieki nad Grobami Wojennymi usypało w tym miejscu kurhan. Przetrwał on zawieruchę II wojny światowej, jednakże przez wiele lat socjalistyczna władza starała się wymazać to miejsce martyrologii z ludzkiej pamięci. Były nawet zakusy zlikwidowania kurhanu przy okazji rozbudowy Fabryki Maszyn Żniwnych.

Wtedy to, w 1966 roku, dla ochrony przed tymi planami i na wieczną pamiątkę płocczanie umieścili na mogile harcerską lilijkę, a po jakimś czasie Bratnią Mogiłę nazwano potocznie Kopcem Harcerzy…

Jak co roku, również w najbliższych dniach odbędzie się w Płocku szereg uroczystości, w trakcie których wspólnie oddamy cześć naszym bohaterom. Spotkamy się na Cmentarzu Garnizonowym, przy Kopcu Harcerzy, przy nadbrzeżu wiślanym, na Starym Rynku i w jeszcze wielu innych miejscach pamięci… Jedno jest pewne – nasi pradziadowie przekazali nam współczesnym niesamowitą lekcję patriotyzmu. Grzech z niej nie korzystać…

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU