Była to chyba jedna z najbardziej spektakularnych akcji płockiego ugrupowania Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Wczoraj w miejscowości Góry, w gminie Staroźreby na prawie 2 godziny została zablokowana droga krajowa nr 10, łącząca Toruń z Warszawą.
Do tej pory akcje SLD nie były aż tak dotkliwe w skutkach jak ta z 15 maja. W ciągu kilku minut sznury samochodów tworzyły nawet kilometrowe korki. Około 50 osób z płockiego SLD z transparentami chodziło po pasach i wstrzymywało ruch samochodowy na jednej z bardziej ruchliwych krajowych tras. Akcja trwała około dwóch godzin. Należy wspomnieć, że były to godziny szczytu, bo między godziną 15 a 17.
– Bardzo dobrze robią, jak nic nie pomaga, to może ktoś w końcu to zauważy – mówił nam mieszkaniec miejscowości Góra. – Mieszkam przy tej trasie, proszę pani po nocach spać nie można, bo jak ruszą tiry to aż się dom trzęsie – skończył.
Do blokujących przyłączali się mieszkańcy miejscowości, którzy również są przeciwko transportowi przez ich miejscowość substancji niebezpiecznych. – Mamy nadzieję, że to coś w końcu da – powiedział nam Arkadiusz Iwaniak, organizator przedsięwzięcia i radny miasta. – Jeżeli to nie pomoże, pojedziemy do Warszawy i tam też zablokujemy ważną arterię. Nie pomagają pisma, interpelacje ani żadne argumenty słowne. Wiemy, że blokady mieszkańcy odbierają jako agresywne, ale chyba nie ma innego sposobu, żeby zwrócić uwagę na bolący problem obwodnicy Płocka i wyprowadzeniu z naszego miasta transportu substancji niebezpiecznych – kontynuował.
Kierowcy reagowali różnie. Jedni z uśmiechem i aprobatą, inni z mniejszym zrozumieniem. Padały nawet groźby i słowa, których zacytować nie wypada. Najbardziej agresywnie reagowali jednak kierowcy tirów lub ci w luksusowych autach. Pomimo tego, że do stojących w korku podchodziły członkinie SLD i częstowały kawą oraz słodyczami, aby umilić te 15 minut, to jednak przeważnie kierowcy odmawiali nerwowo. Ale zdarzały się też osoby, które chętnie korzystały z poczęstunku i okazywały zrozumienie.