REKLAMA

REKLAMA

Jarmark Tumski został bez duszy…

REKLAMA

Przeczytajrównież

Od piątku do niedzieli odbywał się IX Jarmark Tumski. Było tłumnie, kolorowo, wesoło. A jednak… Jarmark Tumski zmienił swoje oblicze z klimatycznego festiwalu kolekcjonerskiego w zwykły, jak usłyszeliśmy, „odpust”. Niektórym może się to podobać, innym mniej. Jak patrzy na obecne wydarzenie współtwórca i pomysłodawca pierwotnej imprezy, Paweł Mieszkowicz?

Płoccy kolekcjonerzy przez kilka lat szukali wsparcia przy realizacji pomysłu jarmarku kolekcjonerskiego. W końcu w 2009 roku, kiedy planowano obchody 200 lat ulicy Tumskiej, Stowarzyszenie Przyjaciół Muzeum Mazowieckiego udało się do dyrektora muzeum, Leonarda Sobieraja, z projektem stworzenia jarmarku dla kolekcjonerów. Dyrektorowi spodobał się pomysł, który uzyskał też zgodę ówczesnego prezydenta Płocka, Mirosława Milewskiego, na połączenie obchodów rocznicowych z jarmarkiem. Pojawiło się na nim około 50 wystawców.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

– Muzeum Mazowieckie i Stowarzyszenie to był bardzo dobry duet przez trzy lata – wspomina Paweł Mieszkowicz. – W czwartym roku nieco współpraca się popsuła, po raz pierwszy dołączył się POKiS. Tak jak śpiewałem „Jarmark Tumski to impreza fajna, próbuje go przejąć niejedna ferajna” – mówi pan Paweł.

Paweł Mieszkowicz

Zaczęły się próby przejęcia Jarmarku przez miasto. Muzeum wycofało się z organizacji, ale jeszcze 5. i 6. edycję stowarzyszenie wraz z Pawłem Mieszkowiczem współorganizowało wydarzenie wspólnie z miastem. Widoczny był jednak coraz mniejszy wpływ pomysłodawców na format jarmarku, który w ciągu tych lat zyskał już renomę wśród kolekcjonerów z całej Polski.

W końcu, jak z żalem mówi Paweł Mieszkowicz, został odsunięty od organizacji wydarzenia, które nakładem ogromnej pracy współtworzył. Jednak nawet teraz, pan Paweł odwiedza co roku jarmark, obserwując co się zmieniło.

– Chciałem podziękować Panu prezydentowi Nowakowskiemu, że otwierając tegoroczny Jarmark wspomniał o jego początkach – mówi pomysłodawca jarmarku kolekcjonerów. – Ale wypowiedż tę chcę uzupełnić. Pierwsze cztery edycje Jarmarku Tumskiego SPMM robiło razem z Muzeum Mazowieckim. Szczególną rolę od samego początku odegrał dyrektor muzeum Pan Leonard Sobieraj. To jego wstawiennictwo spowodowało, że nasze starania o jarmark kolekcjonerski wreszcie się udało zrealizować. Wspólnie tworzyliśmy wizję jarmarku kolekcjonerskiego przez cztery lata. Bardzo żałuję, że muzeum przy dwóch następnych edycjach wycofało się. Rolę muzeum przejął POKiS, aż do całkowitego przejęcia jarmarku w 2015 roku – przypomina pan Paweł.

Dodaje, że nowi organizatorzy mają inną wizję tego, jak powinien wyglądać jarmark i mają do tego prawo. – Ocenę należy zostawić odwiedzającym, bo każdy oczekuje czegoś innego – stwierdza.

– Nie pomogą żadne zaklęcia ze strony miasta. Moi koledzy policzyli namalowane miejsca pod stoiska i wyszło, że jest ich sporo poniżej 400. Tymczasem podczas naszych jarmarków było około 650 wystawców. Kolekcjonerów w tym roku było jeszcze mniej, chociaż to, oczywiście, zależy od przyjętej definicji stoiska kolekcjonerskiego – tłumaczy.

Niewątpliwie jednak, pod kątem kolekcjonerskim dawne Jarmarki Tumskie biły na głowę tegoroczny. Wówczas do Płocka przyjeżdżały osoby, które miały prawdziwe rarytasy z różnych dziedzin – znaczków, kapsli, guzików, a nawet papierków po cukierkach „krówkach”. Ci kolekcjonerzy przyjeżdżali, aby zaprezentować swoją kolekcję, a nie w celach handlowych. Każdy jarmark wzbogacony był o wydawnictwa, dotyczące historii Płocka. Wydawany był także „Express Tumski”, który zawierał ciekawostki o Płocku.

– Trzy ostatnie jarmarki oceniam jako nieudane podróbki. Zabrakło im ducha – zdecydowanie podkreśla współtwórca Jarmarku Tumskiego.




Wymienia też pozostałe różnice – dużo większa ilość organizacji i stowarzyszeń uczestnicząca w pierwszych jarmarkach, kilka scen, więcej atrakcji, imprezy towarzyszące, chociażby z organizacji myśliwskich. Zastrzega też, że nie jest przeciwny różnorodności asortymentu na jarmarku. – Jednak ze środowiska kolekcjonerskiego mam informację, że oni już na Jarmark Tumski przyjeżdżać nie będą, bo ten jarmark zatracił swój charakter, zrobił się jarmarkiem komercyjnym, w którym dominują przedmioty do sprzedaży – mówi Paweł Mieszkowicz.

Jak przyznaje, można przypuszczać, że wielu ludziom to się podoba, wielu zapewne nie widzi różnicy. – My też rozszerzaliśmy stoiska o rękodzieło i sztukę, stoiska handlowe, staraliśmy się jednak unikać chińskiej tandety, rzeczy odpustowych – tłumaczy.

Zauważa, że wiele osób wycofało się z udziału w jarmarku, ze względu na żądanie legitymacji kolekcjonerskiej. – A przecież jest wielu kolekcjonerów, którzy nie są zrzeszeni i nie chcą być zrzeszeni w żadnych organizacjach – wyjaśnia.

– Jarmark, jakikolwiek by teraz nie zorganizowali, pójdzie siłą rozpędu jeszcze przez kilka lat. Ale w środowiskach kolekcjonerskich Płock zniknął z mapy wydarzeń, jest to równia pochyła. Nie ma zaangażowania organizacji społecznych. Niestety, urzędnik nie jest w stanie przekazać jarmarkowi pasji, którą mają w sobie tylko społecznicy – mówi Paweł Mieszkowicz.

Zdecydowanie zaznacza, że nie da się zorganizować takiej imprezy bez pomocy miasta, bo, pomijając aspekt finansowy, potrzebne są różnego rodzaju zgody, pozwolenia. – Podkreślaliśmy to w każdym naszym piśmie czy wydawnictwie – zapewnia pan Paweł. – Miasto jednak nie powinno przejmować takich wydarzeń, przy których potrzebna jest specjalistyczna pasja i zaangażowanie – stwierdza.

– Błędem, który popełniło miasto jest odsunięcie płockiego środowiska kolekcjonerskiego na rzecz łódzkiego. Ambasador Bohdan Kowalczyk, prezes Polskiej Federacji Organizacji Kolekcjonerskich, w naturalny sposób nie może zaangażować się tak jak płoccy kolekcjonerzy, bo nie jest z naszego miasta. Dla mnie jest to co najmniej dziwne posunięcie – mówi Paweł Mieszkowicz.

Nie da się ukryć, że Jarmark Tumski stracił swój wyróżnik i coraz bardziej upodabnia się do pozostałych jarmarków organizowanych w Płocku.

– Żal mi atmosfery tamtych jarmarków – smutno przyznał człowiek, który kilka lat życia poświęcił na budowanie marki jedynego jarmarku kolekcjonerskiego w Płocku. – Ja zająłem się już czymś innym, prowadzę Regionalne Muzeum Poczty, do którego serdecznie zapraszam, natomiast odbudowa pierwotnego klimatu jarmarku musiałaby zająć kilka lat – podsumowuje Paweł Mieszkowicz.

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU