W Płocku po raz pierwszy odbywał się Festiwal Książek. To wielkie wydarzenie dla pisarzy, którzy postanowili pokierować nie tylko swoim piórem, ale i promocją wydanej książki.
W sobotę, 30 września oraz 1 października w Płocku odbywał się pierwszy Festiwal Książek. Wydarzenie organizowało Polskie Stowarzyszenie Autorów Niezależnych, a pojawiło się na nim wielu pisarzy, będących samowydawcami, którzy prezentowali swoje publikacje. Organizatorzy zadbali również o inne atrakcje – pojawili się przedstawiciele Płockiej Drużyny Kuszniczej, było miasteczko średniowieczne, strefa odpoczynku, a nawet food trucki.
Wśród wystawców spotkaliśmy Mateusza Rogalskiego, inicjatora Samowydawców i jednego z organizatorów Festiwalu Książek w Płocku.
– A ogólnie jestem autorem książek fantasy z humorem, przygodowych oraz bajek wymyślonych przez mojego syna, sześciolatka. Miał fantastyczne pomysły, które spisałem – precyzował Mateusz Rogalski.
Jego pierwszą książką była „Obrońcy Ahury. Pasowanie”, czyli pierwszy tom z pisanej przez niego trylogii. Dotychczas ukazały się dwie części, a pomysł na treść wziął z notatek tworzonych podczas sesji RPG (z ang. role-playing games, czyli gry fabularne, podczas których gracze wcielają się w stworzonych przez siebie bohaterów).
– Po 10 latach przypadkowo znalazłem notatki z tych sesji i na ich podstawie właśnie powstała trylogia, którą teraz kończę pisać. Książeczka dla dzieci powstała natomiast dzięki Mikołajkowi. Kiedy chodzimy z moim synem po górach, to schodzenie z tych gór czasami jest niezbyt fajne. I kiedy dziecko po raz dziesiąty marudzi „Weź na barana”, zaczęliśmy wymyślać bajki. I w tej książce są bajki, które on wymyślił. A ma tych bajek w głowie pewnie z kilkanaście. Ja wybrałem cztery, a są w nich takie postaci jak Micha, czyli krowa, która daje mleko w proszku – opowiadał Mateusz Rogalski.

Dlaczego wybrał samowydawanie książek?
– Wychodzę z założenia, że jako autor chcę żyć z pisania książek. Piszę po to, żeby nie uprawiać tego hobbystycznie, tylko chcę, żeby to był mój zawód. I samowydawcy, moim zdaniem, na obecnym polskim rynku wydawniczym są jedyną, może nie najprostszą, ale jedyną drogą, która jest w stanie do tego doprowadzić. Każdy kto pisze do szuflady może być samowydawcą, ale nie każdy być wydawcą powinien. Od razu powiem to jest bardzo ciężki kawałek chleba, a jednocześnie jest chyba najlepsza pajda ze smalcem, jaką w życiu jadłem, bo tu odpowiada się całkowicie za wszystko samodzielnie. To my znajdujemy korektora, redaktora, osobę, która nam to połamie. To my odpowiadamy za druk, za to jak to książka finalnie wygląda, za to jak to nasze dziecko, ten nasz ambasador będzie szedł świat, ale też my odpowiadamy za promocję, za sprzedaż, za marketing, za to, że w weekend jesteśmy na targach, zamiast ten czas spędzać z rodziną. Także to jest dodatkowa praca, naprawdę na pełen etat. Sam fakt napisania i wydania książki to jest dopiero może połowa drogi. Reklamowanie i sprzedaż tej książki to jest to, co jest mimo wszystko najtrudniejsze w naszym kraju – podkreślał nasz rozmówca.
Wśród wystawców nie zabrakło przedstawicieli Płocka, jak Andrzej Zarębski, Kamila Goszczyńska czy Radosław Lewandowski, który pojawił się na Festiwalu Książek ze swoją „Tetralogią wikińską”.
– Nie była dostępna w całości, ale dorobiłem dodruki, więc można teraz kupić wszystkie części oraz „Australijskiej piekło”. Są też bonusy dla tych, którzy przyjdą, mianowicie pudełka prezentowe. Do serii „Wikingowie” jest ich dosłownie 5 sztuk i każde jest inne. Każde ma inne zdobienia, inne kolory, to ręczna robota – opowiadał Radosław Lewandowski.
Ogółem na Festiwalu pojawiło się ponad 30 wystawców, w tym samowydawcy, pisarze, wydawnictwa nurtu książki niezależnej. Są natomiast plany, by w przyszłym roku zorganizować jeszcze większą imprezę, w ORLEN Arenie, podczas której pojawią się także duże, mainstreamowe wydawnictwa. Ale i podczas pierwszej edycji wydarzenia nie brakowało odwiedzających, zainteresowanych nowościami książkowymi.
– Zainteresowanie rozkręca się, zaczynają powoli przychodzić też rodziny z dziećmi. Mamy tu średniowieczną wioskę słowiańską, są też kusznicy z Płockiej Drużyny Kuszniczej. Mamy food trucki, rozkręcamy też spotkania autorskie. Jest mnóstwo imprez towarzyszących, więc każdy znajduje coś dla siebie – podkreślał Radosław Lewandowski pierwszego dnia wydarzenia.

Udało nam się też porozmawiać z pisarzem Pawłem Zbroszczykiem, który przyjechał ze swoim debiutem „Dar Anomalii”, który uznany został przez magazyn Biały Kruk za najlepszy debiut w tym roku.
– Proszę wyobrazić sobie świat, w którym mieszkają magowie. Im bardziej stają się potężni, tym bardziej tracą zdrowie. Trochę jak w dzisiejszych korporacjach, w których ludzie pną się po ścieżce kariery. Zostawiają tam serca, zostawiają problemy psychiczne. To bardzo oryginalna książka. Myślę, że nie ma takiej na rynku dlatego, że zawiera zagadki i dylematy moralne, które mocno siedzą w głowie – wyjaśniał Paweł Zbroszczyk.
I wie co mówi, ponieważ sam rzucił pracę w korporacji po 20 latach.
– Rzuciłem ją, żeby pisać. Uznałem, że nie po to żyjemy, żeby całe życie się zapracowywać, zaharowywać. Ktoś powiedział mi bardzo fajne zdanie: „Trumny nie mają kieszeni”. Gromadzimy bardzo dużo dóbr, dużo pieniędzy, a na końcu tak naprawdę zapominamy o sobie, o tym, co nam w duszy gra – podkreślał pisarz.
„Dar Anomalii” to przełożenie na fikcję literacką jego realnych doświadczeń życiowych.
– Jest w niej cała moja historia. Jest samotna podróż do Afryki, gdzie przeszedłem przez przemianę i tam właśnie wpadłem na pomysł, żeby zmienić kompletnie moje życie. Tam mieszkałem, tam trafiłem na miejsce, w którym od wielu lat nie było białych ludzi. Mieszkanie pośród lokalnych mieszkańców, którzy pokazali mi, że są bardziej szczęśliwi ode mnie, mimo, że nie mają nic, zmieniło kompletnie moje spojrzenie na życie – podsumował nasz rozmówca.
Pierwsza edycja Festiwalu Książek w Płocku okazała się sukcesem. Liczymy więc na to, że odbędą się kolejne edycje tego wydarzenia, którego PetroNews był patronem medialnym.
