Reprezentacja Polski zmierzyła się z Francją w Mistrzostwach Europy. Biało-czerwoni zagrali świetnie, niestety nie wystarczyło to do pokonania mistrzów olimpijskich. Polacy minimalnie przegrali z Francją. Na boisku zobaczyliśmy trzech Nafciarzy.
Podobnie jak w spotkaniu z Serbią, tak i teraz losy spotkania ważyły się do ostatniej sekundy. Polacy zagrali jak równy z równym z jedną z czołowych reprezentacji świata i jednym z głównych faworytów do złota. Biało-czerwoni imponowali grą zespołową i akcjami ze skrzydła.
Przez większość spotkania obserwować mogliśmy walkę gol za gol. Wszystko to skończyło się w porażającej końcówce spotkania, która zmieniała się jak w kalejdoskopie. W 45. minucie Polska prowadziła 21:20, a trzy minuty później przegrywała 22:25. Polacy gonili wynik i w heroicznej końcówce doprowadzili do remisu 27:27. Niestety szczęście tego dnia sprzyjało Francuzom. Na 20 sekund przed końcem rywal odnalazł drogę do siatki. Ostatecznie reprezentacja Polski przegrała z Francją 27:28.
Na parkiecie zaprezentowało się trzech zawodników Orlen Wisły. Nafciarze, choć nie zachwycali swoją dyspozycją, mieli kilka okazji do zmienienia losów gry. Na boisku zobaczyliśmy Mariusza Jurkiewicza (3 trafienia), który choć, nie tak efektowny, jak w poniedziałek przeciwko Serbii, to nadal pozostał motorem napędowym kadry. Na minutę przed końcem wziął na siebie ciężar gry i zdobył wyrównującą bramkę.
W gorszej dyspozycji był Adam Wiśniewski. „Gadżet” tym razem rozpoczął na ławce rezerwowych, ale już po dziesięciu minutach zastąpił Przemysława Krajewskiego i zdobył jedną bramkę ze skrzydła. Sporo minut rozegrał również w drugiej połowie, miał dwie szanse do zdobycia bramki, ale w obu przypadkach przegrał pojedynki ze znakomicie dzisiaj dysponowanym Dumoulinem. Kamil Syprzak z kolei pojawił się na boisku w drugiej połowie, ale dzisiaj nie miał zbyt wielu sytuacji bramkowych.
Serbowie, występujący w Orlen Wiśle, zagrali w meczu z Rosją. Petar Nenadić wreszcie miał trochę więcej swobody w ataku, gdzie często schodził na lewe rozegranie. Trafił do bramki pięć razy. Ivan Nikcević wpisał się na listę strzelców czterokrotnie.