Płoccy strażnicy miejscy od trzech miesięcy prowadzą kontrolę pieców w domach jednorodzinnych i kamienicach. W tym czasie municypalni kilka razy sprawdzali czy mieszkańcy Płocka nie spalają w piecach śmieci zatruwających powietrze. Trzy osoby nie wpuściły strażników do domu, przez co teraz ich sprawami zajmie się prokuratura.
Duże zanieczyszczenie powietrza w Płocku to fakt. Jak się okazuje, częściowo jest to spowodowane rozpoczętym sezonem grzewczym, starymi piecami i tym co do nich wrzucamy, ale wpływ na to mają także warunki pogodowe i słaby wiatr, który utrudnia rozprzestrzenianie się zanieczyszczeń.
Dlatego też osoby, które palą śmieciami w Płocku nie mogą spać spokojnie. Kontrole, z których sporządzany jest specjalny protokół, strażnicy miejscy mogą prowadzić sami lub z pracownikami Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Płocka czy też innych instytucji.
Co ważne, każdy ma obowiązek wpuścić strażnika miejskiego na teren swojej posesji, aby ten mógł dokonać kontroli w domach prywatnych od godziny 6 do 22. W innym przypadku popełnia się przestępstwo, o którym mówi art. 225 Kodeksu Karnego: „kto osobie uprawnionej do przeprowadzania kontroli w zakresie ochrony środowiska lub osobie przybranej jej do pomocy udaremnia lub utrudnia wykonanie czynności służbowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3″.
– Strażnicy miejscy byli już wzywani do interwencji, gdzie z komina leciał ciemny duszący dym, jednak po wejściu do kotłowni okazywało się, że właściciel posesji palił węglem lub miałem węglowym, który jest do tego przystosowany – tłumaczy st. insp. Jolanta Głowacka, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Płocku. – Niestety, w niektórych sytuacjach jest tak, że w pewnej fazie spalania, wypalany węgiel, miał węglowy czy też brykiet, emitują gęsty, ciemny i gryzący dym, który jest uciążliwy dla otoczenia. Wystarczy, że opał jest wilgotny albo na dworze panują niesprzyjające warunki atmosferyczne, a dym od razy staje się bardziej dokuczliwy dla sąsiadów – podsumowała rzecznik straży miejskiej.