REKLAMA

REKLAMA

Wystawa fotografii Artura Krajewskiego w Muzeum Mazowieckim

REKLAMA

Przeczytajrównież

Już od dawna Muzeum Mazowieckie w swej głównej siedzibie przy Tumskiej 8 nie unika nadarzających się okazji, by zmierzyć się ze sztuką współczesną. Tym razem w środowe popołudnie odbył się wernisaż 24 aktów fotograficznych Artura Krajewskiego, uzupełnionych o własne teksty inspirowane Arystotelesem, Sokratesem, Heglem, Humem, Schopenhauerem i Marksem pod intrygującym tytułem „Foty pstrykam stopą i dorabiam filozofię!”.

Zanim przejdę jednakże do sedna sprawy, przedstawię na początek dotychczasowe dokonania autora wystawy.

Artur Krajewski jest profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i prowadzi pracownię Kompozycji Projektowej i Rysunku. W swej niezwykle bogatej twórczości jest artystą interdyscyplinarnym, cały czas poszukując i eksperymentując, wypróbowuje nowe środki wyrazu w iście zaskakujących konfiguracjach. Sam o sobie powiada, że jest malarzem, nie fotografem. Ta ostatnia dziedzina jest dla niego jedynie środkiem artystycznej wypowiedzi, którą wykorzystuje zupełnie indywidualnie i na własny sposób.

Zresztą, fotografia już dawno przestała być wiedzą i umiejętnością tajemną, niemal każdy z nas nosi przy sobie lepszy, czy też gorszy aparat wbudowany w komórkę. Jak artysta sam przyznaje, zdjęcia składające się na płocką wystawę wykonał właśnie takim niezbyt skomplikowanym sprzętem, bo przecież nie chodzi tu o narzędzia, tylko o efekt końcowy.

Artur Krajewski w swoim dorobku artystycznym ma ponad 100 indywidualnych wystaw, ale podejmuje się również spektakli teatralnych, akcji parateatralnych i happeningów, komponuje muzykę, pisze eseje i poezje. Jest również twórcą edycji Interdyscyplinarnego Festiwalu Sztuk Miasto Gwiazd w jego rodzinnym Żyrardowie.

Powróćmy w tym miejscu do samej wystawy. Czyżby kontrowersyjny tytuł i jej zamysł był przesadną dezynwolturą w stosunku do artystów uprawiających konwencjonalną fotografię, „pstrykających” zdjęcia z użyciem rąk? Czy nie jest to jakaś czcza przechwałka?




W pierwszej chwili można by tak to odebrać, jednakże w moim przekonaniu nie chodzi tu o deprecjonowanie dorobku i umiejętności kogokolwiek, a jedynie o „podgrzanie” temperatury pełnego przekory dialogu pomiędzy artystą, a odbiorcą i, co najistotniejsze, postawienie fundamentalnych pytań z perspektywy samej teorii estetyki, bo czy chociażby dziełu sztuki w ogóle potrzebna jest jakakolwiek filozofia, koncepcja, która by sankcjonowała twórczy zamysł, a tym samym dopuszczała przekroczenie dotychczas nienaruszalnych barier?

Historia sztuki współczesnej obfituje w różnego rodzaju eksperymenty. Jackson Pollock nie pracował pędzlem, czy też szpachlami, farbę rozlewał na leżące na podłodze płótno prosto z puszki, Marcel Duchamp „nominował” do rangi dzieła sztuki zwyczajną muszlę klozetową, a Andy Warhol uczynił pop kulturowym bożkiem puszkę zupy pomidorowej – te i wiele innych działań artystycznych nie obyły się bez udziału koncepcji artystycznej, niejako instrukcji obsługi dzieła sztuki na użytek odbiorcy. Czy w takim razie możliwy jest na wskroś spontaniczny akt twórczy, pozbawiony zupełnie ideologicznej podbudowy?

Jeszcze innym, nie mniej frapującym zagadnieniem, jest interakcja, jaka powstaje w trakcie odbioru dzieła sztuki. Wydaje się bezdyskusyjnym, że indywidualne preferencje widzów, ich subiektywne postrzeganie utworu, mają kolosalne znaczenie dla twórców, konstytuują ich artystyczną tożsamość, przywracają sens ich wysiłkom. Tym samym niemożliwym staje się funkcjonowanie dzieła sztuki poza jakimkolwiek audytorium, większą lub mniejszą przestrzenią publiczną.

Pytań i tego typu rozważań jest na tej wystawie zdecydowanie więcej, niejako swego rodzaju drogowskazami są teksty własne Artura Krajewskiego. A same akty… są niezwykle osobiste, a przede wszystkim „malarskie”. Artysta poprzez celowy zabieg poruszonych ujęć „zdematerializował” swe modelki, wprowadził niezwykle ujmującą ulotność, nierealność, bo przecież nie od dziś wiadomo, że dosłowność potrafi zabić nawet najlepszy pomysł.

Na koniec warto dodać, że w nastrój wieczoru 8 listopada doskonale wprowadził swym koncertem skrzypek Płockiej Orkiestry Symfonicznej Piotr Majewski. Wystawa będzie czynna do 30 listopada br.

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • UWAGA!

    Treść przeznaczona dla dorosłych czytelników.

  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU