To nie jest sztuka trudna dla widza, ale zdecydowanie jest trudna dla aktorów. „Wściek” Mariusza Pogonowskiego i Mileny Rytelewskiej miał w piątek, 22 marca swoją prapremierę w Teatrze Dramatycznym w Płocku.
Na prapremierze, pod małą salą „Piekiełko” w piwnicy płockiego teatru, zebrał się komplet widzów. Nikt jednak nie mógł wejść do środka i zająć miejsc, ponieważ… sala była zamknięta. Lekko zdezorientowani obserwatorzy czekali w napięciu. Na środku małego pomieszczenia przy schodach stał statyw z mikrofonem. „Pewnie najpierw będzie słowo od twórców” – pomrukiwano. Jakież było zaskoczenie, kiedy okazało się, że żadnego słowa nie będzie, a widzowie brali udział w spektaklu już przed drzwiami do „Piekiełka”.
Na schodach wśród publiczności pojawił się Mariusz Pogonowski. Schodził z nich, a w zasadzie staczał się. Dopiero wtedy widzowie zorientowali się, że spektakl już trwa. Mężczyzna z dużą torbą przekładaną przez ramię, w białej koszuli, marynarce i krawacie podszedł do drzwi, próbując wsadzić klucz do zamka. – Może pomóc? – zapytała nieśmiało jedna z widzek. Nie potrzebował pomocy. Po kilku próbach klucz trafił, bohater otworzył drzwi. Wszedł do środka. Widzowie nadal czekali na zapleczu. Po chwili aktor wybiegł z sali i wpadł do łazienki. Publiczność zaczęła się śmiać, do sali wkraczając przy donośnych odgłosach wymiotów.
Bohaterami „Wścieku” jest para. Oboje mają nieco ponad 30 lat. On jest dobrze prosperującym pracownikiem ubezpieczalni, dla którego praca jest wszystkim; ona pracuje w sklepie kosmetycznym, marzy o dziecku i otwarciu własnego biznesu. Mieszkają razem.
Wszystko zaczyna się w momencie, gdy kobieta próbuje obudzić swojego partnera. Prowadzi monolog, w którym mówi o swoich planach, narzeka na swojego mężczyznę. Ten leży teraz skacowany na łóżku. Wrócił kilka godzin temu z baru, gdzie zawarł ważną umowę z przyjacielem z podstawówki. W sumie, jak zaznacza sam bohater, oni nie byli przyjaciółmi, bo kolega jest trzy lata starszy i poznali się w „zuchach”, ale są dawnymi znajomymi i mieli co wspominać. Poza tym, umowę trzeba było przypieczętować. A przecież on, zaproszony uprzednio na kawę, nie mógł go zostawić samego w barze…
Od kawy też wszystko się zaczyna. Nie tej kawy z dnia poprzedniego, ale tej teraz, której domaga się kilkukrotnie bohater. Jego partnerka za każdym razem odpowiada „nie”, a on leżąc na łóżku cały czas o nią prosi. Od takiej błahostki rozpoczyna się prawdziwy „wściek”.
Wulkan emocji wybucha. Najpierw jest w specyficzny sposób ukazany akt seksualny, a za chwilę bohaterowie biegają po całej sali prowadząc kłótnię. Przeplatane jest to z ich przeżyciami poza związkiem. Pokazane są, w prześmiewczy sposób, rozmowy telefoniczne z przyjaciółmi. Bohaterowie prowadzą je w dwóch różnych pomieszczeniach, co daje możliwość ich porównania. Po chwili okazuje się, że obydwoje rozmawiają o tym samym, tylko w innej formie. To też przedstawia dwa różne widzenia światów: mężczyzn i kobiet. I o tym jest ta cała sztuka. Przedstawia z pozoru banalny dzień dwójki bohaterów, który okazuje się być dniem sądnym.
„Wściek” to sztuka niecodzienna – bez przekłamanych, wymuskanych dialogów; z genialną grą aktorską. Spektakl o codzienności; sytuacji, w której każdy się znalazł. O „wścieku”, który każdy z nas dostaje, kiedy jest już tego za wiele.
Martyna Kowalik i Mariusz Pogonowski na koniec otrzymali gromkie, kilkuminutowe brawa. Na scenie kłaniali się niezliczoną ilość razy. Potem wszyscy widzowie podziękowali twórcom za ich pracę owacjami na stojąco. Na wielu z nich sztuka zrobiła ogromne wrażenie. Zresztą, trudno im się dziwić. Ja sam miałem kilkakrotnie ciarki na całym ciele, a spektakl wzbudził we mnie takie emocje, że naprawdę przeżywałem wszystko wspólnie z bohaterami. A to, chyba jest jednak trudne do osiągnięcia… Im się udało.
Kolejna okazja do zobaczenia „Wścieku” już dzisiaj, w sobotę 23 marca o godz. 19 w Teatrze Dramatycznym w Płocku. Następne pokazy odbędą się w kwietniu.
Szczerze polecam…spektakl widziałam 2 tygodnie temu,ale nadal o nim opowiadam znajomym…robi wielkie wrażenie…że to sztuka o nas…śmiejemy się w głos,ubawieni rozmową,czy monologami bohaterów,a za moment dociera do nas,że przecież sami tak wielokrotnie reagujemy…i to już daje do myślenia…
Brawa dla aktorów!I brawa dla autorów sztuki za odważne ukazanie relacji damsko-męskich…