REKLAMA

REKLAMA

Władysław Bartoszewski w Płocku o historii, życiu i pasji [ZDJĘCIA]

REKLAMA

Przeczytajrównież

– Należę już do ludzi z gatunku archeologicznego, żeby nie powiedzieć paleontologicznego – tak rozpoczął swoje spotkanie z mieszkańcami Płocka profesor Władysław Bartoszewski, który był gościem w Muzeum Żydów Mazowieckich. Profesor opowiadał o swoim życiu, książkach i pasji do historii.

Więzień Auschwitz, żołnierz Armii Krajowej, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik powstania warszawskiego, po wojnie więzień Urzędu Bezpieczeństwa. Dwukrotnie minister spraw zagranicznych, senator IV kadencji, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska, kawaler Orderu Orła Białego – to tylko niektóre fakty z historii Władysława Bartoszewskiego, który był gościem Muzeum Żydów Mazowieckich w Płocku.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.
Bartoszewski a Płock

Prof. Bartoszewski jest uważany za człowieka-historię. W piątek, 18 października główna sala muzeum przy ul. Kwiatka 7 wypełniła się ludźmi po brzegi. Płocczanie mieli okazję wysłuchać profesora Bartoszewskiego, który opowiadał o swoim życiu, spotkaniach z różnymi ludźmi i historii, która jest jego pasją. – Należę już do ludzi z gatunku archeologicznego, żeby nie powiedzieć paleontologicznego – mówił Władysław Bartoszewski. – Jeżeli się uda, to w lutym skończę 92 lata – powiedział, a w sali zabrzmiały gromkie brawa.

Co profesora Bartoszewskiego łączy z Płockiem? – W każdej miejscowości właśnie od tego zaczynam – powiedział. – Ja nie znam Płocka, ale znam sporo wiadomości o tym mieście, ponieważ do moich najbliższych przyjaciół należy Tadeusz Mazowiecki. Były takie sytuacje, że my, jako panowie na emeryturze, siadaliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim. W tych naszych rozmowach często przewijał się Płock – powiedział Bartoszewski. – Wiem, że Tadeusz pochodzi z Płocka i był tu wychowany – dodał. – Z Płockiem wiążą mnie też ostatnie przedwojenne wakacje. W 1939 roku spędziłem je u proboszcza w Górach pod Płockiem.

Nieuleczalny optymista

Władysław Bartoszewski jest autorem ponad czterdziestu książek. – Nie żałuję ani nie wstydzę się żadnego zdania, które w życiu opublikowałem. Ani jednego! – podkreślał profesor. – Nie uważam też ilości książek, jakie napisałem za swoje największe życiowe osiągnięcie – stwierdził. W dniu 88. urodzin profesora, które przypadają 19 lutego, Wydawnictwo Znak opublikowało jego książkę pt. „Życie trudne, lecz nie nudne”. Profesor nie ukrywa, że ten tytuł oddaje jego historię. – Tak rzeczywiście jest! – mówił. – Moje życie takie było – było trudne, lecz nie nudne. Nie narzekam – powiedział Władysław Bartoszewski. – Bardzo dużo w swoim życiu zawdzięczam ludziom, znajomościom z różnymi ludźmi i ich życzliwości.

Władysław Bartoszewski opowiadał także o sobie i nastawieniu do życia. – Należę do nieuleczalnych optymistów. Jestem cholernie na tak! – stwierdził. – Uważam, że nie ma powodów, aby rozczulać się nad sobą, ani nad innymi sprawami, na które nie mamy żadnego wpływu. Natomiast istnieje naturalna potrzeba „rozczulania się” nad tym, jak w tym trudnym świecie znaleźć swoje miejsce – osobiste, społeczne, państwowe…




Auschwitz i pretensje do Boga

W wypowiedzi Władysława Bartoszewskiego nie zabrakło też tematu Auschwitz, do którego trafił mając osiemnaście lat – wcale nie za wielką działalność podziemną, lecz za papiery, świadczące o jego pracy w Polskim Czerwonym Krzyżu, których nie uznał kontrolujący go oficer SS. – Tam było wszystko po niemiecku, ale nie było ich godła, tzw. wrony – powiedział Bartoszewski. Uznano więc go za bezrobotnego i wysłano do obozu. Jednak PCK należał do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genewie i zaczął prowadzić starania o uwolnienie swoich pracowników. Niemcy zaczęli wypuszczać tych, na których nic nie mieli w swoich kartotekach. – A co w niemieckich kartotekach mógł mieć osiemnastoletni chłopak? Nic – stwierdził prof. Bartoszewski. – No więc zupełne, totalne szczęście i wiosną 1941 roku wyszedłem.

Po wyjściu z Auschwitz, Władysław Bartoszewski jako wierzący chłopak, który widział co dzieje się w obozach pracy, miał swój kryzys wiary. – Miałem ogromne pretensje i żal do Pana Boga, że dopuszczał coś takiego jak obozy pracy. Trafiłem jednak na niesłychanie dobrego spowiednika, Jana Zieję – opowiadał prof. Bartoszewski. – Ten ksiądz katolicki spowiadał mnie i ja mu mówię o swoich wątpliwościach, a on mówi tak: „A może zastanowimy się inaczej. Ja nie jestem Panem Bogiem tylko człowiekiem. Ty przyszedłeś pogadać o Bogu z kapłanem, więc mam ci pomóc żebyś sam znalazł drogę. Postawmy pytanie tak: a dlaczego Bóg cię uwolnił? Co ty myślisz, przypadkiem?”.

Płocczanie wysłuchali wielu anegdot i historii z życia profesora Władysława Bartoszewskiego. Opowiadał on o swoich spotkaniach z papieżem Janem Pawłem II, o swojej pracy m.in. jako ministra spraw zagranicznych czy współpracownika Tygodnika Powszechnego, ale także o tym jak przesiedział sześć lat w ubeckim więzieniu. Profesor zwracał też uwagę na fakt, że w kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut nie da się opowiedzieć historii jego życia czy Polski. – Nieraz przyjeżdżały do mnie wycieczki i prosiły, żebym opowiedział w piętnaście minut historię holocaustu w Polsce. Przecież wiadomo, że tak się nie da… – podkreślał profesor Bartoszewski.

Zobaczcie zdjęcia z tego spotkania!

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU