Wielkanocna sobota sprzyjała spacerom. Piękne słońce i nadzwyczaj ciepły wiatr ze wschodu, może z Krymu, ale w każdym razie czasem wyjątkowo porywisty. Święconki bujały się w koszyczkach, były w dużym zagrożeniu, tym bardziej, że trzymane w niedoświadczonych rączkach naszych najmłodszych płocczan.
Nie obeszło się czasem bez małego dramatu – coś się wysypało, coś urwało, za jakąś misterną serwetką trzeba było gonić… Ot, takie małe wielkanocne dramaty, będzie co potem wspominać…
Ceremonia poświęcenia pokarmów ulżyła chyba wszystkim, i ludziom, i naturze. Ta również uznała, że musi zaznaczyć swą obecność w sobotni dzień pod ratuszem. Wielu z Państwa widziało na pewno gigantyczne wielkanocne jaja, które pozostały na Starym Rynku po Jarmarku Wielkanocnym. Przyozdobione, wielobarwne, puszyły się swą odmiennością i powszechnym zaskoczeniem przechodniów, czekając na Wielkanoc…
A tymczasem swawolna, wiosenna pogoda zrobiła swoje. Powiał wietrzyk i przewrócił pierwsze styropianowe jajo… Za chwilę do akcji wkroczył następny żywioł – dzieci, wychodzące jeszcze przed chwilą grzecznie i nabożnie z kościoła… Pierwsze jajo poturlało się po ziemi, dlaczego nie kolejne…. Wkrótce młody, nieposkromiony żywioł w mgnieniu oka stworzył na Starym Rynku niepowtarzalny performance…
Tak właśnie powstaje czasem nowoczesna sztuka… Jedyne w swoim rodzaju płockie zdarzenie, do obejrzenia na zdjęciach poniżej.
Przynajmniej dzieci mialy zabawę ;)