REKLAMA

REKLAMA

Wiesław Chrobot od kuchni: W sobotę tata witał nas smażonką

REKLAMA

Jaką potrawę wspomina z dzieciństwa Prezes Stowarzyszenia Integracyjny Klub Tenisa w Płocku? Dlaczego nie przepada za flaczkami? I która krakowska potrawa jest do dziś przyrządzana w jego domu? W Płockiej Kuchni rozmawiamy dzisiaj z Wiesławem Chrobotem, zastępcą dyrektora Biura Inwestycji i Remontu płockiego MOSiR-u.

Przeczytajrównież

Płocczanie znają go głównie z organizacji mistrzostw tenisa na wózkach Płock Orlen Polish Open, ale jak przyznaje, całe jego dorosłe życie kręci się wokół sportu. – Podobnie jak wszyscy, w szkole podstawowej i średniej grałem najchętniej w piłkę nożną, siatkówkę i trochę w koszykówkę – mówi Wiesław Chrobot. – Z nowohuckiego dzieciństwa wspominam guzikowy „wyścig pokoju” i wyścigi „żuzlowe” (metalowa szajba z popychadłem, kierownicą wymodelowaną z druta stalowego). Miłość do żużla była we mnie i w kumplach, ponieważ mieszkaliśmy 500 metrów od stadionu Wandy Kraków – wspomina.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.
fot. Andrzej Chrobot

Na studiach natomiast pokochał tenis, co zaowocowało w późniejszych latach organizacją turnieju w Płocku. Jak przyznaje, wspólnie z kolegami godzinami grał na wymalowanym na asfalcie korcie. – Miałem to szczęście, że spotykałem prawdziwych pasjonatów sportu, którzy byli moimi nauczycielami w-f. Między innymi, był to zawodnik Hutnika Kraków, siatkarz, reprezentant kraju, olimpijczyk Jerzy Szymczak – opowiada. Zainteresowań sportowych ma sporo. – Obecnie prowadzę klub tenisowy, jeszcze parę lat temu byłem aktywnym członkiem Polskiego Związku Badmintona (sędzia i członek Zarządu). Teraz także mocno kibicuję płockiej piłce ręcznej – wymienia. Poza sportem bardzo lubi muzykę, posiada kolekcję płyt winylowych, cd i dvd. Jego ulubione zespoły to Led Zeppelin, Deep Purple, Black Sabath, Yes. Gra też amatorsko na gitarze, w domu ma ich aż pięć. Lubię również dobry film, a jego ulubiony gatunek filmowy to western.

Smaki dzieciństwa: smażonka serwowana przez tatę

Jakie wspomnienie kulinarne towarzyszy naszemu rozmówcy?

– Wychowałem się w rodzinie robotniczej, miałem trójkę rodzeństwa. Tata Jan pracował, mama zajmowała się domem, a więc to ona przede wszystkim gotowała przez wszystkie sześć dni roboczych (sobota była wówczas pracująca). W niedzielę tata od samego rana przejmował kuchnię i witał nas „smażonką” (ta nazwa utrzymała się w naszej rodzinie do dnia dzisiejszego). Smażonka to w przełożeniu jajecznica na kiełbasie i boczku z cebulką. Była wielka patelnia, na którą tata wbijał 12 jajek, po 2 jajka na osobę, wcześniej podsmażając na złocisty kolor kiełbasę, boczek i cebulkę. Do tego chleb z prywatnej piekarni i, to już nie tak często, kakao. Najczęściej do popicia była kawa zbożowa „Dobrzynka”, wcześniej uparzona, zalana gorącym mlekiem – wraca wspomnieniami do dzieciństwa.

Jest i mniej miłe wspomnienie. – Drugi smak, to raczej zapach, który eliminował z mojego dziecięcego jadłospisu jedno z najbardziej polskich dań – „flaki” – przyznaje pan Wiesław. Były one gotowane 3-4 razy w roku. W gotowaniu pomagała mamie zawsze któraś z sióstr. Dawniej, aby zrobić flaki, należało kupić kołdun wołowy, co nie było takie proste. Kołdun kupowało się w stanie nieoczyszczonym. Trzeba było go oczyścić, a później obgotować 3-5 razy, aby pozbyć się smrodu. Mama gotowała flaki po mistrzowsku. Produkt finalny był chwalony wszem i wobec. Ja doceniłem walory flaków dość późno, teraz zjem, ale nie przepadam. Skojarzenia zapachowe z gotowania kołduna mam do dziś – śmieje się nasz rozmówca.

Co jeszcze? – Oczywiście muszę wspomnieć o pomarańczach, tylko i wyłącznie na Święta. Cała Polska Ludowa słuchała komunikatów radiowych, czy statek wiozący pomarańcze dotrze do portu o czasie, bo to było gwarancją, że w sklepach pomarańcze pojawią się na czas. Zapach obieranego pomarańcza jest jednym z moich ulubionych zapachów – przyznaje Wiesław Chrobot.

Najlepsze danie jadłem w Nowej Zelandii

Prezes Stowarzyszenia Integracyjny Klub Tenisa dzieciństwo spędził w Krakowie – do Płocka przyjechał w 1982 roku. – Z okresu mojego życia rodzinnego w Krakowie najgłębiej zapadł mi z potraw bigos gotowany przez mamę, a doprawiany przez tatę – wspomina. – Był to bigos w wersji bogatej i tej mniej bogatej. Ten mniej bogaty był tylko na kiełbasie zwyczajnej, a wersja bogata na trzech, czterech rodzajach mięs, obowiązkowo z boczkiem wędzonym i żeberkiem. Podkładem do kapusty kiszonej (ukiszonej sposobem domowym, w beczce drewnianej) i kapusty słodkiej, był tradycyjnie ugotowany rosół z kury wiejskiej. Do dnia dzisiejszego gotujemy w domu bigos, według receptury „nowohuckiej”. Ja często doprawiam go w różny sposób, jednak ten tradycyjny smakuje najlepiej – mówi pan Wiesław.

fot. Andrzej Chrobot

Kto wywarł największy wpływ na smaki naszego rozmówcy? – Zdecydowanie kuchnia domowa z okresu krakowskiego. Preferuję kuchnię tradycyjną polską, lecz nie stronię od kuchni innych narodów. Jeżeli miałbym wskazać podium, to pierwsze miejsce Polska, drugie miejsce Włochy, trzecie miejsce Bałkany – uśmiecha się Wiesław Chrobot. – Jednak najlepsze danie jadłem w Nowej Zelandii. Były to cynaderki cielęce w warzywach oraz ich pyszna grillowana jagnięcina. Było to 14 lat temu, ale ten smak pozostał mi na zawsze – przyznaje. – Zachwycony byłem też domową kuchnią turecką w roku 2014, podczas pobytu wakacyjnego. W domu natomiast bardzo lubię marynowanego w occie leszcza, barszcz czerwony mojej żony z fasolą Jaś, wątróbkę cielęcą w smażonych jabłkach z ziemniakami i duszoną cebulką – wymienia pan Wiesław.




Gdzie zazwyczaj jada Wiesław Chrobot? – Jadam przeważnie w domu. Ale bardzo chętnie jadam w restauracjach wtedy, kiedy jestem poza domem. W okresie pracy w związkach sportowych w Konstancinie Jeziorna, Warszawa i z racji pełnienia różnych funkcji w sporcie zawodowym, podczas podróży zagranicznych i krajowych, zawsze starałem się próbować specjałów kuchni lokalnych. W ten sposób polubiłem kuchnie różnych narodów. Staram się w swym gotowaniu przyprawiać często dania typowo polskie przyprawami orientalnymi. Używam w kuchni całej gamy przypraw. Czasami mam wpadki kulinarne, i wtedy „za karę” zjadam danie sam. Lubię smacznie zjeść. Cieszę się, że w Płocku są miejsca z dobrym polskim jadłem, które polecam moim znajomym z całego świata – podsumowuje pan Wiesław.

Na zakończenie tradycyjnie prosimy o podanie przepisu na popisowe danie. – Trudno mi określić moje danie popisowe – mówi po chwili zastanowienia nasz rozmówca. – Może to będzie raz bigos na bogato z jabłkiem, śliwką i papryką wędzoną, albo ostra potrawka meksykańska z czerwoną papryką (bez piwa nie podchodź), rosół drobiowo-wołowy z dodatkiem kapusty włoskiej i prażoną cebulą lub niedzielna, wielowarzywna jajecznica – najlepsza z warzywami ze swojego ogródka. Ostatnio sam skomponowałem danie: grillowany tuńczyk na musie pomidorowym z fasolą szparagową i bobem, więc właśnie tym przepisem podzielę się z czytelnikami PetroNews.

[tabs]
[tab title=”STEK Z TUŃCZYKA Z POMIDORAMI”]

Składniki:

  • stek ze świeżego tuńczyka (ok. 20 dkg, zakup w supermarkecie)
  • dwa średnie pomidory
  • bób gotowany (ok. 10 dkg)
  • fasolka szparagowa żółta gotowana (ok. 10 dkg)
  • jeden średni ziemniak
  • mały ząbek czosnku
  • sól
  • pieprz
  • oliwa.

Przygotowanie:
Stek lekko posolić i popieprzyć (najlepiej użyć świeżo zmielonego pieprzu) i posmarować z obu stron oliwą. Przyprawiony stek zawinąć w folie spożywczą, odstawić na dwie godziny do lodówki. Ugotować oddzielnie bób i fasolkę szparagową oraz ziemniaka (pokrojonego w dużą kostkę).

Pomidory naciąć, sparzyć wrzątkiem i obrać ze skóry, następnie pokroić w kostkę. Dodać mały ząbek drobno pokrojonego czosnku i na małej patelni usmażyć na jednolitą masę (odparować zawartą w pomidorach wodę).

Stek z tuńczyka usmażyć na grillu elektrycznym lub patelni grillowej, po około 1 minucie na każdej ze stron. Wykładać na podgrzany talerz ciepłe warzywa (można wcześniej ugotowane warzywa podgrzać na parze) oraz stek. Smacznego![/tab]
[/tabs]

 

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Komentarze 2

  1. edek says:

    No i co to za newsy przeciez od zawsze ludzie cos jedli,gotowali,smazyli.Jedni robili to wysmienicie a inni jako tAko.Skoro o jedeniu mowa to znazy ,ze poziom ponizej poziomu .Jak to w Płocku.

    • admin says:

      Dziękujemy za opinię. Dla Pana również postanowiliśmy zrezygnować z wszystkich informacji. Nie będziemy pisać o pogodzie, gdyż występuje od kiedy istnieje świat. O kradzieżach też nie – ponieważ już Ewa skradła jabłko z drzewa – żadna nowość.
      Mieliśmy własnie opublikować informacje o Prezydencie miasta, ale po pana wpisie… Tylku jest prezydentów, w tylu miastach i robią w sumie to samo. Dziękujemy. Dzięki tej uwadze po prostu bierzemy wolne i lecimy nad jeziorko. Dobrego dnia i więcej rad!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU