REKLAMA

REKLAMA

Wiedźma, cz. 1

REKLAMA

Przeczytajrównież

– Ciebie tu nie ma! Rozumiesz?! Nie ma cię… – szlochała, biegnąc ile sił w nogach. A że było ich już niewiele, to i rozpaczliwa próba wydostania się z zagajnika, zdawała się być bliska końca. Gałęzie czepiały się włosów, resztek bluzki, legginsów. Zostawiały krwawe ślady na odsłoniętych ramionach. Drapały policzki i spocone czoło, wzmagając panikę.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

I kto wie, czy w końcu nie odetchnęłaby z ulgą. Przecież umiała biegać, także w trudnych warunkach. Uśmiechnięta, wypełniona endorfinami, szczęśliwa, jak mało kto orientowała się w terenie. Nigdy nie potrzebowała kompasu, zawsze odnajdywała właściwą drogę. Teraz jednak jej ruchami sterowało przerażenie, nie ona wybierała drogę, zmierzając w najgłębsze leśne ostępy.
Łzy, pot, krew przesłoniły w końcu cały świat. Nogi nagle odmówiły posłuszeństwa. Runęła na ziemię. Próbowała zasłonić twarz rękami.

– Nie ma cię, nie ma… – głos gasł, rozpływał się tak, jak obłoczek pary nad nieruchomiejącymi ustami.
*
Komisarz Jarosz był wkurwiony jak chyba jeszcze nigdy. Już gdy wstawał rano, czyli tak ok. 2 w nocy, po oszałamiającej pół godzinie snu, wiedział, że jego wkurw będzie rósł. Najpierw wyładował się na telefonie. Potem przerzucił się na ekspres do kawy, który zamiast zaparzyć napój, uruchomił autooczyszczanie. A gdy w końcu wypełnił filiżankę naparem i płyn po siorbnięciu zaatakował kubki smakowe, Jarosz przypomniał sobie, że nie wypłukał pieprzonej aparatury po odkamieniaczu.

– Kurwa, kurwa, kurwa… – pluł na wszystkie strony. – Kurwa – dodał kuśtykając na odrętwiałych nogach do łazienki. I tu też nie było lekko. Po trzecim zacięciu zrezygnował z golenia. Pokrwawiony i oblepiony kawałkami papieru toaletowego uzupełnił garderobę. W końcu wyszedł z domu, trzaskając z całej siły drzwiami. Miał w dupie, że pobudzi sąsiadów. Drzwiami zdezelowanego radiowozu już tak się trzasnąć nie dało. Zresztą całą niemal energię zużył na ich otwarcie.

Tylko to uratowało siedzącego za kierownicą Arkadiusza Lewego, technika, speca od zdjęć filmowej urody, zwłaszcza martwej natury. Wystarczył rzut oka i bez słowa odpalił silnik. Żeby rozładować atmosferę i wkurwić jeszcze bardziej sąsiadów Jarosza, ruszył z piskiem opon, pozostawiając pod kamienicą smród palonej gumy.

– Gdzie? – komisarz warknął w końcu. Napiłby się, zwłaszcza, że właśnie znaleźli się na moście. Taka niepisana tradycja.
– Las – Lewy jak zwykle był oszczędny w słowach.
– Ale gdzie?
– No ten nad jeziorem.

Jarosz nie pytał już o nic. W końcu dojadą na miejsce. Aż tak dużego wyboru jezior nie było.
*
Soczi Północy. Spora wieś, leżąca na lewym brzegu Wisły, jeszcze kilkanaście lat wcześniej, w ciepłe wiosenno-letnie miesiące, zamieniała się w kurort. Kilkanaście ośrodków wypoczynkowych, pomosty, kąpieliska, wypożyczalnia sprzętu i piękne jezioro, otoczone starym lasem – Soczewka była turystycznym rajem. Stąd malowniczy i wszystko mówiący przydomek, który pozostał, choć lata świetności dawno minęły.




Osobliwy, magiczny urok, pozostał. Przyciągał wrażliwych eremitów, wielbicieli przyrody, czy wreszcie fanów moczenia kija. Bo teraz można tu było wreszcie odpocząć i uciec od wielkomiejskiego zgiełku. Miejsce to pokochali miłością bezbrzeżną Jadwiga i Maciej, prawdziwe walczaki, mierzące się do tej pory z trudnościami artystycznego życia gdzieś na południu. Przez kilka lat tworzyli swoją przytulną samotnię, w której znalazło się miejsce dla paru kotów i przygarniętych psów.

cdn.

Andrzej Zarębski – autor zwycięskiego opowiadania w konkursie Samowydawcy.pl związanym z Antologią Samowydawców pt. „Własna ścieżka”.

W kolejnych wydaniach PetroNews pojawią się dalsze odcinki opowiadania „Wiedźma”. W ostatnim zamieścimy konkurs, w którym do wygrania będzie egzemplarz Antologii Samowydawców „Własna ścieżka”.

Wiedźma, cz. 2

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU