„Rękoczyny” Wojciecha Grzymały – rysownika, grafika, rzeźbiarza i ilustratora, to wystawa w swej istocie retrospektywna, podsumowująca blisko pół wieku twórczości. Jednakże należałoby rozpocząć od informacji, że artysta urodził się w Płocku, tu też spędził lata dzieciństwa i młodości.
Zanim zdam relację z wernisażu, który odbył się w naszej Galerii, mam do przekazania ważny komunikat. Otóż od piątku na ulicy Sienkiewicza zaszły zmiany w ruchu drogowym. Jak to było do tej pory, ta arteria komunikacyjna pozostała nadal jednokierunkowa, jednakże tuż za skrzyżowaniem z ulicą Tumską, a jeszcze przed skrzyżowaniem z ulicą Bielską, należy bezwzględnie skręcić w prawo. Dlaczego? A dlatego, że w Płockiej Galerii Sztuki zagościła niekwestionowana, absolutnie wyjątkowa klasyka gatunku, której wręcz niepodobna nie obejrzeć, a na dodatek do odwiedzenia ekspozycji zachęca nas dowcipny baner specjalnie przygotowany na tę okazję – „Miło Cię widzieć”.
Jak się Państwo domyślacie, ja także rozpocząłem od niewinnego żartu, ale czasem trudno się w pewnych sytuacjach powstrzymać tym bardziej, że mamy tu do czynienia z rysunkową satyrą i to w swej najczystszej postaci.
„Rękoczyny” Wojciecha Grzymały – rysownika, grafika, rzeźbiarza i ilustratora to wystawa w swej istocie retrospektywna, podsumowująca blisko pół wieku twórczości. Jednakże należałoby rozpocząć od informacji, że artysta urodził się w Płocku, tu też spędził lata dzieciństwa i młodości. Po ukończeniu Jagiellonki, imał się różnych profesji, jednakże zawsze go korciło i ciągnęło do rysowania.
I nie mogło być inaczej – Wojciech Grzymała zadebiutował w 1971 roku na łamach pisma „Politechnik”. Kolejne publikacje grafik i rysunków satyrycznych w „Problemach”, „Szpilkach”, „Radarze”, „ITD”, „Wektorach”, „Przeglądzie technicznym” ukierunkowały jego życiową drogę. Ci z nas, którzy pamiętają polskie lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte, doskonale znają tę charakterystyczną kreskę, niepowtarzalny styl rysowania oraz specyficzne poczucie humoru – te rysunki oglądaliśmy na co dzień w wydawnictwach, które kupowaliśmy w kioskach „RUCHu”.
Artysta tworzył również okładki do płyt, plakaty, pocztówki oraz ilustracje i okładki książek. Uznanie publiczności i ekspertów zyskał również w artystycznej rywalizacji. Już w 1975 roku wygrał rzeszowski konkurs ”Młodzi’ 75”, dwa lata później zdobył nagrodę w dziale „karykatura w rzeźbie” na II Ogólnopolskiej Wystawie Satyry „Zachęta ‘77”, a także Nagrodę Muzeum Karykatury na „Satyrykonie ‘80”.
Lata osiemdziesiąte przyniosły przełom w życiu Wojciecha Grzymały. W 1987 roku wyjechał do Nowego Jorku w odwiedziny do siostry, z zaplanowanych kilku tygodni zrobiło się kilka miesięcy. W zupełnie nowej sytuacji przydał się niekonwencjonalny sposób widzenia rzeczywistości, umiejętność jej dowcipnego komentowania, spoglądania na zjawiska i wydarzenia z pewnego dystansu; niebawem artysta tworzył rysunki dla „New Jork Time’sa” i „Dziennika Polskiego”, a następnie podjął się kolejnego wyzwania, jakim było uczestnictwo w realizacji filmu animowanego dla New Zeland Symphony Orchestra.
Jak się okazało, zamiana Nowego Jorku na nowozelandzkie Auckland, przyniosła nowe zawodowe rozwinięcie. Tu nasz płocczanin pracował jako dyrektor artystyczny w „New Zeland Listener”, „Sunday Star Times” i kilku innych czasopismach. Do Polski Wojciech Grzymała powrócił w 1993 roku by na 7 lat objąć w „Moim Stylu” posadę dyrektora kreatywnego. Artysta realizował również wiele kampanii reklamowych dla uznanych marek produktów, był również Menadżerem ds. Promocji warszawskiego Jazz Jamboree. Obecnie od wielu lat rysownik mieszka w angielskim mieście Lytham.
Na wystawie w naszej Galerii zgromadzono około 200 obiektów; na parterze królują rysunki i grafiki z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Pewnie dopiero teraz, po wielu latach na dobre możemy docenić tak charakterystyczny dla Wojciecha Grzymały sposób postrzegania PRL-owskiej rzeczywistości, niezwykle trafną grę skojarzeń, komentowanie rozwoju akcji i sytuacji społecznych z pozycji koryfeusza, po którego twarzy wciąż błądzi pobłażliwy uśmieszek.
Posługiwanie się satyrą w czasach minionej epoki nie było łatwym zajęciem; wymagało zdolności wykorzystania metafory w taki sposób, aby pośmiać się po cichu z siermiężnych, „kufajkowych” realiów socjalistycznego pure nonsensu, a jednocześnie ominąć szykany rozstawione przez reżimową cenzurę. Ta z kolei po wielekroć była nieprzewidywalna; raz to „dokręcała” śrubę tropiąc wszelkie przejawy systemowego dysydentyzmu, by niedługo potem „luzować” postronki uważając, iż satyra idealnie imituje liberalne podejście władzy do ludzi oraz jest także nieocenionym wentylem uwalniającym nagromadzone, społeczne emocje.
W tych warunkach niewątpliwie trzeba było wspiąć się na wyżyny kreatywnej wypowiedzi by za pomocą jednego rysunku nasyconego dowcipem i filozoficzną ironią jednocześnie poigrać sobie z reżimem i rozbawić ludzi do łez. Co interesujące, oglądając te prace sprzed kilkudziesięciu lat szybko dochodzimy do wniosku, że nic nie straciły na swej aktualności…
Na parterze możemy również obejrzeć niezwykle oryginalną, autorską kolekcję biżuterii – bransolety, sygnety, przypinki i inne precjoza, a w Galerii Kreski zbiory i osobiste pamiątki artysty, tymczasem na piętrze główną część zbiorów stanowią powstałe w ostatnim czasie grafiki komputerowe, utrzymane, jak twierdzi sam Grzymała – w „stylu komiksowym”. I tu rozpoznamy od razu tę lekkość, swobodną grę wizualnych skojarzeń, niczym w teście Rorschacha.
Oczywiście nie jest to jedynie nonszalancki popis sprawności, bowiem w istocie każda z grafik niesie pewien krytyczny rodzaj zadumy nad człowiekiem; nad tym, jak chcemy się widzieć w mocno wypolerowanym, „fotoszopowym” zwierciadle, a kim tak naprawdę jesteśmy. Nie sądzę, aby Wojciechowi Grzymale zależało tu na przyjęciu roli mentora, który naprawia świat; on jedynie w swój autorski sposób, poprzez trafne metafory porządkuje nasze wyobrażenia, dobrotliwie wykpiwa absurdy życia i zmusza nas do uśmiechu, czasem nawet gorzkiego i tylko od nas zależy, co dalej zrobimy z taką świadomością rzeczy.
Na piętrze Galerii mamy również okazję podziwiać rzeźby satyryczne i kultowe okładki płyt winylowych, między innymi Budki Suflera, Maanam, Novi Singers.
Istnieje jeszcze jeden doskonały powód, aby zaprezentować tak obszerny zestaw prac, które podsumowują dokonania Wojciecha Grzymały; otóż niebawem będzie on obchodził 70. urodziny. Sam artysta nadzwyczaj skromnie skwitował w trakcie wernisażu swój dorobek – „… to co mam do powiedzenia, jest tu na ścianach.”
Wystawa została objęta honorowym patronatem Prezydenta Miasta Płocka i potrwa do 3 marca br.