Po piątym zwycięstwie z rzędu w PGNiG Superlidze piłkarzy ręcznych, Wisła Płock wskoczyła na fotel lidera. Tym razem w 6. kolejce uporała się z ambitnie walczącą – przez 10 minut – drużyną Stali Mielec 42:22 (20:12). Płockim bohaterem tego dwudziestobramkowego zwycięstwa należy jednak uznać nie tych, który rzucali, a tego, który bronił i to z 54% skutecznością, czyli powracającego do bramki Adama Morawskiego.
„Nafciarze” mecz rozpoczęli niemrawo. Mimo to, po 7. minutach po trafieniu Bartosza Konitza na tablicy widniał wynik 4:2. Goście nie zamierzali kłaść się przed drużyną wicemistrzów Polski i po kolejnych trzech minutach cały czas byli w grze, przegrywając po golu z prawego skrzydła Pawła Wilka 6:5. Chwilę później zdenerwowany Manolo Cadenas wziął czas. Po przerwie „Wiślacy” ocknęli się i zaczęli grać lepiej, do tego stopnia, że w 17. minucie, dzięki bramce Zbigniewa Kwiatkowskiego i nieporadności rywali, zrobiło się 12:6. Po tym trafieniu o czas poprosił, chłodno przywitany w płockiej hali, szkoleniowiec gości – Tadeusz Jednoróg i jego drużyna w przeciągu kolejnych czterech minut odrobiła dwie bramki (14:10). W końcu, w 21. minucie w płockiej bramce zameldował się Adam Morawski, który po raz pierwszy piłkę z siatki wyjął dopiero po pięciu minutach, po których pokonał go Łukasz Janyst i zrobiło się 17:11. Do końca pierwszej części meczu „Loczek” skapitulował jeszcze zaledwie raz, ponownie po rzucie Janysta, na co Wisła odpowiedziała trzema trafieniami i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 20:12. Do przerwy także arbitrzy nie przeszkadzali zawodnikom w grze i nieodgwizdali ani jednej kary. Była to miła odmiana, po ostatnim radosnym sędziowaniu w Orlen Arenie.
Na drugą połowę goście wyszli ewidentnie bez wiary w osiągnięcie korzystnego rezultatu. Morawski po raz kolejny zamurował bramkę, co spowodowało, że mielczanie gubili się coraz bardziej. A w połączeniu z ich brakiem pomysłu na grę nie mogło to wyglądać dobrze. Niech najlepiej świadczy o tym fakt, że pierwszą bramkę w tej części meczu zdobyli dopiero w 37. minucie za sprawą Janysta. „Nafciarze” wcześniej zdobyli ich jednak sześć (26:13). Pomimo ogromnej przewagi bramkowej, „Wiślacy” pozwolili wykazać się rezerwowemu bramkarzowi Stali Krzysztofowi Lipce, który zatrzymał kilka płockich kontrataków. Ta pomoc nie przeszkodziła jednak Wiśle w stopiowym powiększaniu bramkowej przewagi, która z minuty na minutę rosła, aż zatrzymała się na trzy minuty przed końcem spotkania, kiedy wysokie zwycięstwo gospodarzy (42:22), ostatecznie przypieczętował rzutem z karnego Marko Tarabochia.
Teraz przed „Nafciarzami” arcyważny wyjazdowy pojedynek, w którym w sobotę, 3 października o godzinie 16, w 3. kolejce rozgrywek Ligi Mistrzów, zmierzą się ze słoweńskim Celje Pivovarna Laško.
Wisła Płock – Stal Mielec 42:22 (20:12)
Wisła Płock: Adam Morawski, Marcin Wichary – Michał Daszek 6, Ivan Nikčević 5, Adam Wiśniewski 4, Valentin Ghionea 3, Tiago Rocha 7, Zbigniew Kwiatkowski 1, Milan Pušica 2, Angel Montoro 3, Marko Tarabochia 4, Bartosz Konitz 3, Dan-Emil Racotea 2, Dmitry Zhitnikov 2.
Stal Mielec: Nebojsa Nikolić, Krzysztof Lipka – Michał Chodara 4, Damian Kostrzewa 6, Michał Wypych 3, Łukasz Janyst 4, Paweł Wilk 3, Michał Obiała 2, Michał Gasin, Jakub Kłoda, Wiktor Kawka, Piotr Gasin.
Upomnienia: Racotea, Konitz – Kłoda, Wypych, Kawka.
Kary:
Stal – 4 minuty – (Kostrzewa, Kawka – obaj po 2 minuty).