REKLAMA

REKLAMA

Taką Wisłę chce się oglądać! Niewielka przegrana z Vive Kielce

REKLAMA

Przeczytajrównież

Spotkanie, które rozpoczęło się w środę, 18 października w płockiej hali, zapowiadano już jako klasyk Superligi, a nie jak wcześniej „święta wojna”. Z pewnością słusznie, ponieważ mecz pokazał, że jest widowiskiem fair play. Oba zespoły może i nie zagrały rewelacyjnie, ale dobrze i dlatego mecz był zacięty. Tylko doświadczenie dało wygraną drużynie z Kielc 30:31.

W mecz odrobinę lepiej weszli Nafciarze, którzy po dwóch trafieniach De Toledo prowadzili 2:0. Potem rywale próbowali się szybko odbudować, ale płocka drużyna za sprawą Nemanji Obradovica w 6. minucie nadal prowadziła – 4:2. Dopiero od tej chwili przewagę na parkiecie zaznaczał zespół z Kielc. Krzysztof Lijewski, Karol Bielecki, Darko Djukić i znów Lijewski, na tablicy 11. minuta i odmieniony wynik 4:6…

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Orlen Arena zdecydowanie ostudziła się po udanym początku. Jednak mimo tej skromnej przewagi kielczan, było widać, że Wisła się nie podda. W 21. minucie, po kolejnej udanej akcji Wisły i trafieniu Valentina Ghionei, nadal prowadziło Vive 10:12. Chwilę później goście dorzucili kolejną bramkę do swojej przewagi i do końca tej części kontrolowali rezultat. Do szatni w lepszych nastrojach udali się przyjezdni, prowadząc 15:17.

Zaraz po wyjściu z szatni było widać jeszcze większe chęci do walki, a największą energią emanowali płoccy bramkarze i Przemysław Krajewski. Krajewski przy pierwszej akcji, niestety, nieco się pogubił i po fajnym przechwycie w obronie, zagrał piłkę nogą. Ale to tylko zmobilizowało go do cięższej pracy, czego efektem było doprowadzenie do remisu po jego asyście przez Valentina Ghionea – 18:18 w 36. minucie. Mecz oglądało się z przyjemnością, choć znów odezwały się małe demony z przeszłości Wisły, czyli proste straty. Jednak tym razem ambicja i walka drużyny pozwala szybko o tym zapomnieć.

Walka trwała w najlepsze, a wymiana gol za gol trwała aż do 52. minuty i remisu po 26. Wtedy płocka ekipa zrobiła delikatną różnicę na swoją korzyść. Najpierw skutecznie akcję zakończył Obradović, a kilka sekund później przechwyciła piłkę płocka defensywa i szybki atak zakończył Żabić! Wisła prowadziła wtedy 28:26, a Orlen Arena niemal odfrunęła, jak w 2011 roku, gdy Wisła zdobywała Mistrza Polski. Wielu kibiców witało się już z gąską, jednak znów się coś zdarzyło. Naprzeciw Wisły stał o wiele bardziej doświadczony zespół i to właśnie zrobiło największą różnicę. Po zaledwie kolejnych kilku minutach mieliśmy remis po 28, by w 58. minucie było już jedną dla Kielc 28:29. Wisła potrafiła przy odrobinie szczęścia wyrównać, ale potem przeciwnik był spokojniejszy i dlatego wygrał 30:31.




– Dziękuję obu zespołom za rozegranie bardzo ciekawych zawodów – zaraz po meczu powiedział Piotr Przybecki, trener Wisły. – Chcieliśmy i być może zasłużyliśmy w końcówce na coś więcej, ale mogliśmy skończyć nasze sytuacje, szczególnie w przewadze sześciu na pięciu. Można i trzeba dyskutować o różnych kontrowersjach w tym meczu, ale suma summarum to my jesteśmy sobie winni, że w tych ostatnich dziesięciu minutach nie udało nam się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. To też było spowodowane tym, że rzeczywiście chłopaki „wyjechali się” do końca i za to im serdecznie dziękuję, bo było widać ogromne zaangażowanie, widać było serce na boisku, widać było to, co Wisła Płock powinna grać w każdym meczu na takim poziomie z tego typu przeciwnikami. Oni to czują i to jest najważniejsze – podsumował trener Wisły.

Orlen Wisła Płock – PGE Vive Kielce 30:31 (15:17)

Wisła: Morawski, Wichary – Daszek, Ghionea 11, Żabić 3, M.Gębala 2, Ivić 3, T.Gębala 3, Obradović 4, Krajewski 1, Duarte 1, De Toledo 2.

Marek Wojciechowski

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU