Pół roku temu na prośbę czytelnika przyjrzeliśmy się posesji, która straszy przy ul. Parowej. W tym wypadku słowo „posesja” wydaje się nadużyciem, bowiem budynek w żadnym wypadku nie nadaje się nawet do remontu, a co dopiero mówić o zamieszkaniu. Jedynym wyjściem jest wyburzenie budynku, o czym wszyscy wiedzą. Mimo tego, nieruchomość nadal stanowi obiekt zabaw dzieci, które nieświadomie ryzykują zdrowiem, a nawet życiem.
Sprawa ciągnie się już od co najmniej kilku lat. Żywo zainteresowany tematem nasz czytelnik o interwencję walczy od co najmniej 2008 roku, kiedy to po interpelacji radnej Barbary Smardzewskiej-Czmiel zaangażował się Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Między 2007 a 2015 rokiem nie wydarzyło się w tej sprawie właściwie nic. Płocczanin zwrócił się wówczas do nas.
– Rudera jak stała tak stoi, a dzieciaki jak się w niej bawiły, tak się bawią. Ryzykują tym samym zdrowie, a nawet życie, bo jego stan wygląda okropnie. Kilka tygodni temu był tam nawet podobno pożar, wywołany właśnie przez bawiące się tam dzieciaki – załamywał ręce.
Kiedy tylko robi się cieplej, w budynku bawią się dzieci. Kiedy natomiast noce robią się mroźniejsze, zdewastowany pustostan zajmują bezdomni i tak toczy się cykl życia w budynku przy ul. Parowej 2. Krótko mówiąc, od kilku lat nie zmienia się nic.
[button link=”https://petronews.pl/dzieci-bawia-sie-w-ruderze-interwencja-czytelnika/” color=”default”]Dzieci bawią się w ruderze[/button]
Zaniepokojony płocczanin nie poddaje się jednak i w lutym ponownie zwraca naszą uwagę na ruderę.
– Nowy właściciel wykarczował przy niej krzaki, wyciął drzewa, ale kompletnie nic nie zrobił, aby zabezpieczyć ruderę grożącą zawaleniem. Jest jeszcze gorzej niż poprzednio, bo wcześniej posesja była przynajmniej ogrodzona. Nieszczelnie, ale była. Obecnie ogrodzenia w ogóle nie ma. Każdy może wejść do budynku, który w każdej chwili może się zawalić – alarmuje nasz czytelnik.
Pojechaliśmy więc na miejsce i rzeczywiście – płocczanin w pełni oddał aktualny stan budynku. Zgodnie z opisem zniknęły chaszcze, ale z daleka widać ślady zamieszkania – koce, śpiwory, pojedyncze ubrania i, oczywiście, butelki po alkoholu… Nie trzeba posiadać nadprzyrodzonych mocy, żeby przewidzieć powrót dzieci do budynku, gdy tylko temperatura wzrośnie.
Po więcej informacji zwróciliśmy się do straży miejskiej, która na wstępie zaznacza, że posesja znajduje się w prywatnych rękach.
– Straż Miejska interesowała się budynkiem w związku ze zgłoszeniami mieszkańców o przebywaniu w nim osób bezdomnych, ale również w kwestii tego, iż jest on usytuowany blisko ścieżki rowerowej i zachodziło podejrzenie, że jakieś jego elementy mogą zagrozić życiu i zdrowiu rowerzystom. Strażnicy mogą jedynie przeprowadzić rozmowę z właścicielem, by zabezpieczył go przed dostępem osób postronnych. Właściciel może zastosować się do wskazówek strażnika lub nie. Gdyby coś się stało, to odpowiedzialność spoczywa na właścicielu – tłumaczy Jolanta Głowacka, rzeczniczka płockiej straży miejskiej.
Jak dodaje, straż miejska złożyła do PINB pismo z prośbą o przeprowadzenie kontroli tego budynku, o sprawie wie także Wydział Kształtowania Środowiska w urzędzie miasta. Jedyne co mundurowi mogą zrobić, to sporadycznie kontrolować to miejsce…
– W ostatnim czasie wyjaśniła się kwestia własności posesji. Wcześniej nie miała ona uregulowanego statusu prawnego, a teraz sąd odrzucił kilka wniosków o zasiedzenie. Mam informację, że właściciel złożył wniosek do wydziału architektury Urzędu Miasta Płocka o rozbiórkę tego obiektu – zapewnia Zbigniew Gołębiewski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Płocku.
Dlaczego jednak ta sprawa ciągnie się tak długo?
– Jak już mówiłem, wcześniej nie było na kogo wydać decyzji administracyjnej. Nadzór budowlany działa w oparciu o przepisy kodeksu postępowania administracyjnego. Nie możemy wydać decyzji na osobę, która nie jest właścicielem posesji – tłumaczy. Inspektor nie odpowiedział na pytanie, czy w tym wypadku system działa właściwie.
Budynek stanowi zagrożenie już od kilku lat. Kolejne służby podejmują działania, z których jednak niewiele wynika. Być może teraz wreszcie sprawa zostanie rozwiązana. Pozostaje jednak pytanie – kto poniósłby odpowiedzialność, gdyby wydarzyła się tam tragedia?
„Rudera” – zostały już tylko zdjęcia Pana Redaktora Wiśniewskiego…
Po wybudowaniu ścieżki rowerowej okazało się, że nie można od tak sobie rozebrać budynku (rudery). Potrzebne są dodatkowe (płatne) zezwolenia, projekty budowlane, wnioski dot. rozbiórki etc. z kilku instytucji. Wnioski zostały dawno złożone, lecz niestety procedury wydłużają ten okres, który nie jest zależny od Właściciela.
„Rudera” zostanie rozebrana niezwłocznie po uzyskaniu wszystkich niezbędnych dokumentów.