Z lekkim niedowierzaniem czytamy wpis na blogu prezydenta Płocka, który uważa, że dziś otwiera się droga do nowej perspektywy „Płocka, który jest stolicą polskich sportów motorowych”.
Wpis prezydenta Andrzeja Nowakowskiego zaczyna się od stwierdzenia, że „Budmat Drift Show jest imprezą, która – wydaje się – na stałe zagościła w Płocku”.
Z naszych obserwacji wynika, że imprezy związane z driftem, czy w ogóle sportem motorowym jako takim, skurczyły się z wielkiego, kilkudniowego festynu dla mieszkańców z dodatkowymi atrakcjami dla rodzin, do zera lub do suchego zbierania punktów dla zawodników oraz prezentacji oferty samochodów na sprzedaż lokalnego dealera. Z naszych nieoficjalnych informacji dowiadujemy się też, że w przyszłym roku tylko jedna runda odbędzie w Polsce. Warto zadać pytanie: Odbędzie się w mieście, w którym jest tor, czy w którym go nie ma?
Szukając nowych atrakcji dla fanów motoryzacji, Andrzej Nowakowski w swojej nowej notce wspomina o Verva Street Racing, którą, wg prezydenta, możemy mieć u nas lokalnie. Możemy jako miasto przygarnąć tę imprezę.
Warto jednak wiedzieć, że ilość gości na tym wydarzeniu to ok. 110 tys. osób. Gwiazdy? Np. Ekipa Top Gear, czy też aktualnie The Grand Tour. Pierwszy format światowy. Nigdzie nie doczytamy natomiast, czy przygarniecie tej imprezy wiąże się z proporcjonalnym dofinansowaniem. Jeśli bowiem w Płocku pewien festiwal dostaje za puszczanie muzyki i ściągnięcie potencjalnych turystów określoną kwotę pieniędzy z miejskiego budżetu, darmowe tereny i pomoc marketingową, i to pomimo, że biletuje swoją imprezę i po prostu handluje rozrywką, to czy organizator imprezy motoryzacyjnej nie powinien liczyć proporcjonalnie np. na 10 milionów zł wsparcia od Urzędu Miasta na tzw. „promocję”? Inaczej byłaby to gruba niesprawiedliwość i roszczeniowość, a nie chce nam się wierzyć:
- że ktoś mógłby chcieć być niesprawiedliwy
- że Urząd Miasta ma 10 mln zł na wsparcie takiej imprezy
- że ktokolwiek rozmawiał z zainteresowanymi, zanim puścił w przestrzeń publiczną te domniemania.
No cóż… Jeśli chodzi o Verva Street Racing to raczej ten projekt nie może wyjść i żal możemy mieć jedynie za rozbudzanie takiego apetytu. Nadal jest jeszcze Dakar (Sobótka), LaMans (z długą prostą na moście) czy – dużo prostsze – Gumball 3000.
Napisanie na blogu, że przyjmiemy te imprezy z radością, może nie zbliży nas do miasta z werwą, ale na pewno będzie napisane na blogu, a to już coś. Życzymy miastu i prezydentowi, aby jednak zdarzyło się coś więcej. Np. spełnienie obietnicy z tzw. „Kotwic Programowych”, z którymi Andrzej Nowakowski szedł do wyborów 7 lat temu, gdzie obiecywano wsparcie sportów motorowych. Jak dotąd, z dużym poślizgiem przejechaliśmy się jedynie po tej obietnicy.
Mnie to wygląda na ograniczenia językowe decydentów… By miasto zarabiało dziesiątki milionów euro – potrzebne jest coś więcej niż tylko pokazaniem „nosem” tego, to co trzeba zrobić….. Tu jedna koparka i dwóch pracowników „lokalsów” nie wystarczy…
Wyczuwam tu wrodzone polskie lenistwo połączone z kolesiostwem i darmozjadyzm… Ci sami, od lat „doradcy” prezydenta od wydawania publicznych pieniędzy z nisko położonym horyzontem, dopełniają całości beznadziejności i nijakości.
By miasto żyło, potrzebni są u sterów młodzi ludzie, bez zaściankowego sposobu myślenia, z biegłą znajomością języków obcych, z wizją na następne 100 lat do przodu i z siłą przebicia działa elektromagnetycznego…
Panie Wojciechu, a jaki to ma związek z artykułem. Ja osobiście jestem za wdrożeniem takiej imprezy jak VERVA …. nasz koncern, nas truje, to i nas niech zabawi. tylko że nie miasto powinno wyłożyć 10 mln tylko zarobić 3 mln na tym, a Orlen niech się wykaże inwencją.