Pytanie o zasadność zadawania w szkole prac domowych od lat jest na ustach nauczycieli, rodziców i samych młodych ludzi. Na fali nowej reformy edukacji, ze zdwojoną siłą wybuchł temat tego, czy prace domowe spełniają swoje zadanie, czy tylko kradną dzieciom czas na odpoczynek, hobby i kontakt z rodziną. Sprawa nie umknęła również uwadze władz.
Rządowa reforma systemu szkolnictwa sprawiła, że na pierwsze miejsce w debacie publicznej wrócił temat edukacji. Na nowo zainteresowano się tematem obciążenia dzieci i młodzieży pracami domowymi. Wielu uczniów i rodziców narzeka na przeciążenie i brak czasu na odpoczynek, hobby czy spędzanie czasu z rodziną.
Rzecznik Praw Dziecka – uregulować zadawanie prac domowych
Na początku 2017 roku rzecznik praw dziecka zgłosił się z tym tematem do Ministerstwa Edukacji Narodowej. Argumentował, że prace domowe ingerują w życie domowe, zabierając czas na życie rodzinne, hobby i odpoczynek. Jednocześnie presja na właściwe wykonywanie prac domowych miałaby niejednokrotnie wywoływać konflikty między rodzicami a ich dziećmi.
W tej sytuacji, rzecznik praw dziecka Marek Michalak poprosił ministerstwo o analizę problemu i stworzenie przepisów, nakazujących koordynację zadawanych prac domowych, tak, aby ich ilość nie przeciążała uczniów.
MEN – szkoły razem z rodzicami mogą rozwiązać problem
W odpowiedzi na apel rzecznika praw dziecka, Ministerstwo Edukacji Narodowej zwróciło uwagę, że to do nauczycieli i władz szkolnych należy określanie właściwej ilości prac domowych, tak, by obciążenie nimi było zgodne z wszelkimi konwencjami. Dodatkowo w szkołach przewidziane jest funkcjonowanie Rady Rodziców, która może wywierać nacisk na władze szkoły, w celu właściwego ich zdaniem rozwiązania kwestii prac domowych.
Istnieje w takim przypadku możliwość, aby każda szkoła samodzielnie ograniczyła lub całkowicie zlikwidowała zadawanie prac domowych bez odgórnych regulacji.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ministerstwo postąpiło zgodnie z jedną z podstawowych zasad rządzących Unią Europejską – zasadą pomocniczości, zgodnie z którą władze wyższych szczebli powinny realizować tylko te zadania, które przerastają możliwości władz niższego szczebla.
Apel do szkół już nastąpił
Omówiona sytuacja wywołała reakcję części władz niższego szczebla. Wicekurator oświaty w województwie warmińsko-mazurskim Wojciech Cybulski wystosował apel do nauczycieli, aby zwrócili uwagę na przeciążenie uczniów pracami domowymi. Zdaniem kuratora, prace domowe są ważną częścią edukacji młodych ludzi, jednak konieczne jest zwrócenie uwagi na ich ilość, która często znacznie przekracza, zdrowy dla dzieci i pozwalający efektywnie się uczyć, wymiar czasu.
W związku z tym wicekurator poprosił szkoły o wypracowanie i wdrożenie odpowiednich rozwiązań, dzięki którym zarówno dzieci, jak i wspomagający je rodzice, mogli odetchnąć od nadmiaru prac domowych. Wyszczególnił w tym miejscu potrzebę indywidualizowania prac domowych do potrzeb i możliwości poszczególnych uczniów.
Również i wójt podwarszawskiej gminy Jabłonna, Jarosław Chodorski, będąc ojcem dwójki dzieci i widząc problem, postanowił działać. Zwrócił się do rad pedagogicznych i dyrektorów szkół o respektowanie konwencji o prawach dziecka w zakresie prawa do wypoczynku dzieci i młodzieży. Jak zauważył wójt, punkt 31 konwencji obliguje do zagwarantowania dzieciom czasu wolnego na zabawy i rekreacji oraz uczestnictwa w życiu kulturalnym i artystycznym.
– W trosce o Nasze Dzieci oraz w imieniu Rodziców zwracam się z apelem do Rad Pedagogicznych i Dyrektorów szkół o wprowadzenie w statutach szkół zapisów dotyczących zakazu zadawania prac domowych na dni wolne od zajęć szkolnych – zwracał się do nauczycieli Jarosław Chodorski, wójt gminy Jabłonna.
Wójt zaznaczył, że swoje posunięcie motywował nie tylko własnymi doświadczeniami, ale również sygnałami dawanymi mu przez innych rodziców.
A jak jest w Płocku?
Jeszcze w listopadzie 2017 roku Mazowiecka Kurator Oświaty Aurelia Michałowska opublikowała list do nauczycieli, w którym zwraca uwagę na problem nadmiernego obciążenia dzieci pracami domowymi. Kurator powołuje się na te same badania, które służyły do argumentacji Rzecznikowi Praw Dziecka i prosi nauczycieli o zwrócenie uwagi na problem.
– Wobec powyższego pozostawiam Państwu tę problematykę do refleksji, kierując się słowami Janusza Korczaka „Dziecku potrzebny ruch, powietrze, światło – zgoda, ale i coś jeszcze. Spojrzenie w przestrzeń, poczucie wolności – otwarte okno (…) ambicją wychowawcy być musi osiągać najpomyślniejsze wyniki drogą najmniejszych pogwałceń praw człowieka” – cytuje pisarza Aurelia Michałowska.
W tym roku do płockiego kuratorium trafiły już dwie informacje na temat przeciążenia uczniów pracami domowymi. Jedna szkoła, której dotyczył zarzut, już rozpoczęła dialog z rodzicami na ten temat, a w drugiej kontrola nie potwierdziła problemu.
– Dyrektor szkoły zaplanował debatę dla rodziców i uczniów, poświęconą tej kwestii oraz przeprowadzenie ankiet i rozmów podczas spotkań rodzicielskich, zebrań samorządu uczniowskiego – wyjaśniał Andrzej Kulmatycki, rzecznik kuratorium.
Dodatkowo 28 lutego br. kuratorium we współpracy z Mazowieckim Samorządowym Centrum Kształcenia Nauczycieli zorganizowało w Warszawie konferencję „Różne spojrzenia na zadawanie prac domowych uczniom − potrzeba czy nawyk”, na którą zaproszono dyrektorów i nauczycieli z podstawówek. Kuratorium chciało dzięki temu zwiększyć świadomość problemu wśród nauczycieli oraz przedstawić problem z obydwóch stron.
Część szkół w Polsce już ma uregulowane kwestie zadawania prac domowych na dni wolne, są też szkoły, które w ogóle prac domowych nie zadają. W takich krajach, jak Finlandia, sprawa jest ustalona odgórnie. A jak powinno być w Płocku? Jaką opinię mają nasi czytelnicy na temat tego, czy istnieje problem przeciążenia uczniów pracami domowymi, oraz tego, kto i jak powinien go rozwiązać? Czekamy na Wasze komentarze.
wacam z Malzeji, tam sie nie zadaje zadań na weekend, to ma byc czas na odpoczynek. jesli zaczynamy ozmawiac o 4 dniowym czasie pracy ( eksperyment szwedzki pokazała, że efektywnośc wzrasta. jesli coraz wiecej badań mówi, że rosnie liczba depresji wsród młodzieży, a mamy do czynienia z nowym zjawiskiem, depresją z wyczerpania, polska jest na 2 mscu jesli idzie o liczbę samobojstw. Podstawa porogramowa, nie jest do przerobienia w normalnym czasie szkolnym, to fakt. I co z ty robimy? Zadajemy dzieciakom wiecej do domu. A może wreszcie zmienić ten system? Nawet jesli trzeba będzie wyjść na ulicę. Szkoda, że nas rodziców, nie było jak zrobili to nauczyciele. Od wielu, wielu lat sytem edukacji w Polsce, jest słaby. Teraz jest dramatycznie słaby. I kompletnie anachroniczny, wobec zmieniającego się świata. Potrzebjemy ludzie znajacych siebie, umiejących wybierać, elastycznych, otwartych, odwaznych. I nade wszystko zdrowych psychicznie. Zabrałam dziecko z tzw normalnej szkoły, bo dla mnie jest kwintesensją choroby. Ale to nie rozwiąze problemu edukacji w Polsce. Trzeba zaczac od tego, by uznać ten temat za wazny. A my rodzice, tez jestesmy zmęczeni. Tylko, że bez nas, nic sie nie zmieni.
Malezji : -) ad. post niżej
Zdecydowanie ilość zadawanych prac domowych jest zbyt duża. Mam synów w 3 i 4 klasie i jest masakra. Moje dzieci bardzo mało czasu spędzają przed tabletem czy smartfonem (jestem wrogiem takich rozrywek) a i tak nie mają czasu na zabawę, czy rozwijanie zainteresowań. Moim zdaniem to wina nauczycieli i układanych programów. Dziecko powinno cały materiał opanować na lekcji.
Jak najbardziej powinno się zmniejszyć ilość zadawanych prac domowych. Pytanie co w tym czasie dziecko będzie robiło: czy faktycznie będzie ten czas spędzało z rodzicem, na zajęciach rozwijających czy też przy telefonie komórkowym lub komputerze grając w gry niekoniecznie dla niego przeznaczone (rodzic przeważnie w tym czasie jest w pracy).
Mój syn uczęszcza do 7 klasy. Ilość prac domowych jest przytłaczająca. Nie ma praktycznie wolnego czasu na inne zajęcia, ponieważ siedzi nad lekcjami nawet do 21. A gdzie czas na odpoczynek, rozwijanie pasji???? Po prostu go brakuje. Do tego dochodzi wielkie zniechęcenie przez ten nawał materiału i lekcji. A do tego zaczyna się już wywieranie presji w związku z przyszłorocznym egzaminem. Naprawdę nie jest dzieciakom łatwo.
W Irlandii panuje zasada – I klasa – dziecko ma poświęcać czas na odrobienie lekcji 10 min, II klasa – 20 min, III klasa – 30 min. ITD. U nas? 3 godziny to mało, razem z przygotowaniem się do zajęć na dzień następny. Zero dzieciństwa, zero spędzania czasu rodzic – dziecko, 3/4 uczniów ma problemy z postawą, są przeciążone, przemęczone. I te zadania plus nauka na weekend…Chory system.