Jak ocenia najnowszą komedię romantyczną Woodego Allena nasza czytelniczka? Zapraszamy na kolejną odsłonę cyklu „Płockie recenzje”.
Opis producenta
Nowa komedia romantyczna Allena opowiada o zakochanej parze studentów, Gatsby’m (Timothée Chalamet) i Ashleigh (Elle Fanning), którzy postanawiają spędzić romantyczny weekend w Nowym Jorku – jednak ich plany ulegają zmianie równie szybko jak słoneczna pogoda, która znika w ulewnym deszczu.
W gwiazdorskiej obsadzie filmu znaleźli się Timothée Chalamet, Elle Fanning, Selena Gomez, Jude Law, Diego Luna i Liev Schreiber. „W deszczowy dzień w Nowym Jorku” to już trzeci wspólny projekt, w którym swoje siły łączą Woody Allen i wielokrotnie nagradzany operator kamery Vittorio Storaro.
Recenzja czytelnika
Studentka dziennikarstwa Ashleigh (Elle Fanning) wyrusza do Nowego Jorku, aby przeprowadzić wywiad do uczelnianej gazetki z ulubionym reżyserem Rolandem Pollardem (Liev Schreiber). W wycieczce towarzyszy jej chłopak Gatsby (Timothée Chalamet), który starannie planuje romantyczny weekend w swoim rodzinnym mieście. Wybiera eleganckie restauracje, klimatyczne bary oraz pokój w hotelu z widokiem na Central Park. Ma również nadzieję, że podczas pobytu w tej tętniącej życiem metropolii, uniknie corocznego snobistycznego przyjęcia, organizowanego przez matkę, a zamiast tego przyjemnie spędzi czas z dziewczyną. Pomimo wcześniejszych zamierzeń młodych studentów, nie wszystko układa się jednak po ich myśli.
Ashleigh, nieco głupiutka blondynka pochodząca z Arizony, spotyka się z Rolandem w kryzysowym momencie pracy nad nowym filmem. Zdeterminowana dziewczyna chce jednak przekonać reżysera o potencjale jego produkcji i zgadza się na prywatną projekcję. W połowie seansu, rozgoryczony artysta ucieka jednak z sali, wprowadzając tym samym niemałe zamieszanie. Ashleigh wraz ze scenarzystą Tedem (Jude Law) wyrusza w nieprzewidywalną gonitwę za nerwowym Pollardem, przypadkowo wplątując się w kolejne emocjonujące przygody.
Jest świadkiem małżeńskich niepowodzeń Teda, by zaraz potem zwariowana seria wydarzeń postawiła ją na drodze popularnego aktora Francisca Vegi (Diego Luna). W ten sposób dziewczyna trafia na wykwintny bankiet i w oparach czerwonego wina i whisky poznaje śmietankę towarzyską kinowego świata. Podekscytowana Ashleigh decyduje się skorzystać z szansy podsuniętej przez los, więc cały czas odkłada na później umówioną kolację z chłopakiem.
Co w tym czasie robi Gatsby? Młody intelektualista spaceruje po mieście i wypalając kolejne papierosy spotyka znajomych ze szkoły oraz Shannon (Selena Gomez), siostrę byłej dziewczyny, z którą spędza miłe popołudnie. Zdenerwowany coraz to nowymi wymówkami Ashleigh, trafia na pokerowy wieczorek, a następnie topi swe smutki w jednym z nowojorskich barów. Nieoczekiwany bieg wydarzeń sprowadza go w końcu na pompatyczne przyjęcie matki, którego tak usilnie próbował uniknąć.
Obserwując poczynania romantycznego bohatera, który zachowuje się i wygląda, jakby pochodził z minionej epoki, a w dodatku nie może znaleźć swojego życiowego powołania, dochodzimy do wniosku, że Allen zawarł w nim młodszą wersję siebie. Gatsby, spacerując po ulicach miasta ma czas, aby z dystansem spojrzeć na swoje dotychczasowe życie i dojrzeć do ważnych wniosków.
Według mnie, film rozpoczyna się nieco nużąco, lecz wkrótce akcja rozkręca się i widz zostaje wciągnięty w zabawne zawirowania fabuły i z każdą kolejną sceną jest coraz lepiej i ciekawiej. Komizm polega głównie na przeszkodach losowych, które uniemożliwiają spotkanie głównym bohaterom. Żarty są zgrabnie wplecione w dialogi, sprawiając, że są one naturalne i wysmakowane. Śmieszy również sama postać Ashleigh, jej tiki nerwowe i bezpruderyjne zachowanie po kilku lampkach wina.
Niestety, początkowe zauroczenie beztroską bohaterką, stopniowo zamieniało się w irytację. Jest to spowodowane niesłychaną łatwością, z jaką naiwna i odrobinę infantylna studentka kradnie serca sławnych filmowców. Jej wątek wydał mi się trochę naciągany, ale rozumiem, że właśnie na tej prostoduszności polegała rola Elle Fanning.
Uważam, że Timothée Chalamet idealnie wpisał się w ramy typowej allenowskiej postaci, co sprawiało, że aktor wypadł w filmie rewelacyjnie. Dodatkowym atutem jest wewnętrzna przemiana Gatsby’ego, w której kluczowym momentem jest szczera rozmowa z matką. Podobała mi się również rola Seleny Gomez, która rozwiała moje nieuzasadnione wątpliwości co do udziału tej aktorki w filmie Woody’ego Allena. Wręcz przeciwnie – uważam, że wypowiedzi filmowej Shannon wypadły błyskotliwie i elokwentnie. Sądzę, że gra aktorska Gomez ma szansę zachęcić młodsze pokolenia do wizyty w kinie.
Kolejnym niewątpliwym plusem produkcji są świetne zdjęcia, czyli zasługa Vittorio Storaro. Nowy Jork został przedstawiony bardzo klimatycznie, zwłaszcza kiedy wraz z bohaterami spacerujemy urokliwymi uliczkami i odwiedzamy eleganckie bary, a w tle słychać melancholijną muzykę fortepianową. Stanowi to miłą odmianę dla obrazu tego ruchliwego, głośnego oraz pełnego reklam i turystów miasta, z jakim często mamy do czynienia.
Mówiąc o fortepianie, nie sposób nie wspomnieć o doskonałym doborze utworów do scen wyświetlanych na ekranie. Rozbrzmiewa upodobany przez reżysera jazz, który podsyca nostalgiczny charakter filmu. Cała historia staje się jeszcze bardziej romantyczna, gdy z nieba zaczynają spływać strumienie deszczu. Nasuwa mi to skojarzenie z innym filmem Allena „O Północy w Paryżu”, w którym mamy do czynienia z podobną scenerią, a także relacją pomiędzy głównymi bohaterami. Jednak właśnie dzięki takim podobieństwom możemy z łatwością rozpoznać klimat, który reżyser stwarza w swoich produkcjach.
Właśnie za tą charakterystyczną atmosferę i dowcipne dialogi doceniam filmy Woody’ego Allena. Sądzę, że wielbiciele jego filmów nie zawiodą się po wyjściu z sali kinowej. „W deszczowy dzień w Nowym Jorku” to dobry pomysł na spędzenie spokojnego letniego wieczoru, ale także szansa na rozrywkę z nutką refleksji.
Anna