Jakie przeżycia wzbudził w naszej czytelniczce kontrowersyjny film Wojtka Smarzowskiego? Zapraszamy na Płockie Recenzje.
Opis producenta
Wojtek Smarzowski, twórca wielokrotnie nagradzanych dzieł: „Wołyń”, „Pod Mocnym Aniołem”, „Drogówka”, „Róża”, „Dom zły” i „Wesele”, wraca z nowym filmem. „Kler” to obraz kościoła katolickiego jako instytucji oglądanej „od strony zakrystii”, rzucający światło na tematy niewygodne, trudne, często przemilczane, ale też poruszające. Wszystko to ukazane zostało przez pryzmat losów trójki duchownych, których wzloty i upadki udowadniają, że księżom, podobnie jak społeczności wiernych, nic co ludzkie nie jest specjalnie obce. W rolach głównych popis wielkiego aktorstwa dają Arkadiusz Jakubik, Robert Więckiewicz, Jacek Braciak oraz – po raz pierwszy u Smarzowskiego – Janusz Gajos. W doskonałej, pełnej gwiazd obsadzie znaleźli się także m.in.: Joanna Kulig, Katarzyna Herman, Rafał Mohr, Robert Wabich, Henryk Talar i Izabela Kuna. „Kler” został nominowany do Złotych Lwów 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Recenzja czytelnika
Film „Kler” Wojciecha Smarzowskiego obejrzałam tydzień temu, jednak do tej pory myśli krążą wokół różnych scen, które są tam ukazane.
W mediach film nadal jest szeroko komentowany, oceniany, a jego premiera wzbudzała tak skrajne emocje, że społeczeństwo dzieliło się na tych, którzy na pewno nawet kątem oka nie spojrzą na ten obraz i na tych, którzy będą chcieli mieć jednak własne zdanie na rzeczywistość kreowaną przez reżysera.
Nie lubię tłumów w kinach. Tym razem jednak oglądanie filmu przy pełnej sali było ciekawym doświadczeniem, ponieważ w trakcie projekcji widać było najlepiej reakcję ludzi na to, co reżyser im serwuje w kolejnych scenach – mimo tego, ze tradycyjnie większość widzów zaopatrzyła się przed seansem w przekąski, to było słychać konsumpcję jedynie na początku filmu, który można powiedzieć zaczął się od scen imprezy zakrapianej alkoholem… tu jeszcze mógłby się pojawić uśmiech na twarzach widzów, ponieważ pewnie każdy z nas brał kiedyś udział w podobnej „zabawie”.
Miałam jednak wrażenie, że patrzyliśmy trochę na ekran z niesmakiem, bo niby każdy rozumie tego typu spędzanie wolnego czasu z przyjaciółmi, ale z drugiej strony przecież właśnie patrzymy na bawiących się w ten sposób księży. Odnosiłam wrażenie, że dla części widowni zobaczenie, że księża też są ludźmi i też mają prawo do zabawy, było wielkim szokiem. Cały film, to takie rozprawianie się z naszymi wyobrażeniami na temat osób duchownych.
Każdy z nas wie, że księża, siostry zakonne mają podobne do reszty społeczeństwa zainteresowania, mogą lubić chodzić do kina, słuchać mocnej muzyki, tańczyć, spotykać się ze znajomymi… Pewnie mamy mało możliwości zobaczyć to na własne oczy… W filmie mamy taką sposobność… i nie powinno nas to szokować, chyba, że przekraczane są pewne granice, a film właśnie przekraczanie granic pokazuje.
Smarzowski, jak w każdym swoim filmie, porusza tematy trudne, sprawy, na które często wolimy przymknąć oko, żeby spokojnie żyć w swoim kokonie. Tym razem również szokuje, wstrząsa naszymi myślami, sprawia, że nie sposób wyjść z kina i nie przemyśleć pewnych sytuacji.
Film jest tradycyjnie aż do granic przesączony wątkami, które mogą kojarzyć nam się z duchownymi. Smarzowski zebrał wszystkie chyba możliwe grzechy Kleru, pokazał nam je wszystkie blisko siebie, przeplótł kwestie bogacenia się księży, z molestowaniami, nadużywaniem alkoholu, nieprzestrzeganiem celibatu… Może aż głowa boleć od patrzenia na to wszystko w czasie jednego seansu. Ale to dobrze, bo to swoiste rozliczenie duchownych z tego, co złe w ich środowisku, z tego, co powoduje, że społeczeństwo odwraca się od Kościoła, widząc rozdźwięk między naukami duchownych a ich zachowaniem.
Uważam, że „Kler” to bardzo dobry film, z bardzo dobrymi rolami, dobrze nakręcony. Słyszałam opinie, że można się pogubić, bo co chwilę sceny się zmieniały, przeplatały się ze scenami ukazującymi sytuacje sprzed lat. Ale według mnie to sprawiało, że oglądało się z uwagą, a jeśli odnosiłam wrażenie, że powstaje jakiś chaos, to wydawało mi się, że to efekt zamierzony, by jeszcze bardziej wprawić widza w niepokój po kolejnych scenach.
Moim zdaniem Wojciech Smarzowski nie zrobił filmu Kler jedynie po to, żeby zdyskredytować duchowieństwo. Na pewno chciał pokazać nam jakąś prawdę, rozprawić się z niewygodnymi sprawami, które dotyczą tego środowiska, spraw, które często są spychane pod dywan. Tak być nie powinno i być może film będzie jakimś zapalnikiem, by zacząć rozmawiać i szukać rozwiązania tych bolących problemów.
„Kler” to film również o samotności, o niezrozumieniu, o ucieczce od problemów w używki, o skutkach napiętnowania kogoś nie za jego winy, o wielkim wpływie dzieciństwa na dalsze losy człowieka. To film o dramacie jednostek, które starają się żyć w powołaniu, a często w zderzeniu z rzeczywistością nie dają rady.
Według mnie nie można filmu ocenić jednoznacznie, tak samo jak nie można kogoś skreślić widząc jego zachowanie, a nie mając wiedzy z czego ono wynika. Oczywiście reżyser nie rozgrzesza zachowań patologicznych trudnym dzieciństwem. Pewnych złych, krzywdzących zachowań nie można tak po prostu wytłumaczyć i powiedzieć, że nic się nie stało…
Smarzowski daje do myślenia, mówi, że nie wolno biernością przyzwalać na zło, że trzeba brać odpowiedzialność za swoje wybory, trzeba umieć podjąć decyzję, którą drogą iść, by nie krzywdzić innych i być przy tym samemu szczęśliwym człowiekiem. Pokazuje, jak trudno żyć w samotności i zadaje pytanie, czy warto…Każdy potrzebuje bowiem drugiego człowieka, by normalnie funkcjonować.
„Kler” jest na pewno trudnym filmem. Po seansie słychać było ciężkie westchnienia, głosy, że za dużo ciężkich spraw poruszono, że ktoś przez rok nie pójdzie do kościoła, po tym, co zobaczył… Inni mówili, że nic nowego nie zobaczyli…
Na pewno warto przemyśleć, co się zobaczyło i co dalej z tym zrobić.
Renata