Jak ocenia najnowszą produkcję o Dywizjonie 303 widz NovegoKina Przedwiośnie? Czy poleci ją naszym czytelnikom? Przeczytacie o tym w „Płockich recenzjach”.
Opis producenta
Pełna rozmachu i emocjonujących podniebnych walk superprodukcja opowiadająca niesamowitą historię Dywizjonu 303 imienia Tadeusza Kościuszki – legendarnych polskich lotników, którzy stali się najskuteczniejszymi pilotami podczas bitwy o Anglię w czasie II wojny światowej. W międzynarodowej obsadzie, obok Marcina Dorocińskiego („Jack Strong”, „Pitbull. Ostatni pies”) i Filipa Pławiaka („Listy do M. 3”), wystąpili również: gwiazda kultowego serialu „Gra o tron” – Iwan Rheon oraz syn Mela Gibsona – Milo Gibson (znany m.in. z nagrodzonego dwoma Oscarami obrazu „Przełęcz ocalonych”). Reżyserii podjął się David Blair –zdobywca nagród BAFTA i Emmy. Za efekty specjalne odpowiada firma Lipsync Post, mająca na swoim koncie pracę przy zagranicznych produkcjach z największymi hollywoodzkimi gwiazdami. Zdjęciami do filmu zajął się Piotr Śliskowski – wybitny operator, który pracował przy „Generale Nilu”, „80 milionach” i serialu „Czas honoru. Powstanie”.
Recenzja czytelnika
Wybierając się do kina na „303 Bitwa o Anglię” od początku byłem sceptycznie nastawiony. W końcu to zagraniczna produkcja, więc powątpiewałem jakie to dzieło mogą stworzyć nieczujący ducha walki i powiewu historii cudzoziemscy producenci.
Na moje szczęście po raz kolejny okazało się, że powiedzenie „nie mów hop” można sparafrazować kończąc „póki nie obejrzysz”. W filmie występuje sporo polskich aktorów (chociażby Dorociński, Pławiak) także polski język czy dubbing często brzmi na ekranie. Bardzo dobrze, moim zdaniem, ukazano wojenne losy polskich (i nie tylko) pilotów, dowódców oraz lotniskowego personelu. Niemal każdy z bohaterów przeżywa dylematy, rozterki ukazywane też w formie traumatycznych retrospekcji związanych ze śmiercią pozostawionych w Polsce bliskich.
Poza scenami podniebnych walk (sporo ich) i ludzkich dramatów, w tym żołnierskiej śmierci, znajdziemy też w filmie sceny humorystyczne i radosne (chociażby tłumaczenie słów angielskiego oficera). Widzimy jak w tych ciężkich czasach rodzą się przyjaźnie, uczucia i braterska lojalność, jest czas walki i czas zabawy. Film nawet dla historycznego laika będzie w pełni zrozumiały, a końcowy przekaz klarowny.
Nie jest nachalny, nie epatuje okrucieństwem, nie jest filmem przerysowanym z gatunku „zabili go i uciekł”, nie zdążymy w nim nawet polubić wszystkich bohaterów, bo tak szybko odchodzą…
Nie sprawdzałem wcześniej obsady tego filmu, dlatego cały czas miałem wrażenie, że skądś znam aktora grającego główną rolę. Umysł rozjaśnił mi się po zobaczeniu napisów końcowych – wszak grał tam syn Mela Gibsona.
Jak nietrudno wyczytać, film mi się podobał, naprawdę solidne kino wojenne, które przybliża wszystkim rolę tego legendarnego kościuszkowskiego dywizjonu. Serdecznie polecam.
Michał