MIĘDZY DARŁÓWKIEM A BUŁGARIĄ…
– Podróże zdecydowanie kształcą, dla mnie to takie oczywiste i dawno temu udowodnił to Krzysztof Kolumb – mówi Litosława Koper. Według pani dyrektor, nie trzeba być naukowcem, aby dojść do wniosku, że podróże to poznawanie ludzi, ich kultur i zwyczajów. – Podróżując, zmieniamy się w mini odkrywców, którzy poznają na nowo różne światy i pomimo, że w większości zostały już opisane i sfilmowane, to wiedza, którą zdobywamy osobiście, ma kolosalny wpływ na nasze postrzeganie świata. Często boimy się tego co nieznane, a nieznane wcale nie równa się złe, więc czego tu się bać – mówi trochę zadziornie.
Jak się okazuje, szefowa płockiego SLD bardzo podziwia podróżników za ich determinację i zapał. Sypie również przykładami znanych jej osobiście fascynatów podróży. Jest wśród nich Bożena Grabarczyk, która niedawno miała swoją wystawę fotograficzną w płockim MDK-u, zatytułowaną „Zatrzymane w kadrze – Nepal, szlakiem wokół Annapurny” oraz Piotr Giłko, znany płocki fotograf i podróżnik, który często relacjonuje swoje podróże na facebookowym profilu.
Skoro nasza rozmówczyni zazdrości podróżnikom, nie zaskakuje nas mówiąc, że uwielbia poznawać nowe miejsca. – Dla poznawania nowych ludzi warto podróżować, poznawać miejsca nieznane – uzasadnia. Ale, że jest osobą sentymentalną ma też takie miejscowości, do których wraca ze względu na wspomnienia. – Często wracam do Darłówka, gdzie przez prawie 10 lat spędzałam czas na turnusach rehabilitacyjnych z dziećmi. Mam sentyment do tego miejsca, portu, dzikiej plaży, wału między brzegiem morza a jeziorem Kopań, obrośniętego ziołami, wzdłuż którego jeździłam rowerem, a wokół panował zapach dosłownie jak w „Herbapolu” – opowiada pani Litosława.
– W zeszłym roku odbyłam również sentymentalną podróż do Bułgarii, w której byłam prawie 20 lat temu. Zmieniła się z perspektywy tych lat, ale nadal jest godna polecenia i co dość ważne, z ekonomicznych względów tańsza niż wybrzeże Bałtyku, z gwarancją pięknej pogody – zachęca do podróży na południe Europy. Litosława Koper przyznaje również, że nieobca jest jej tzw. turystyka dla leniwych, która z aktywnością nie ma nic wspólnego, ale pomaga regenerować siły na kolejne zmagania z szarą rzeczywistością.
Skoro nieobce są pani Litce obce kraje, jak zatem dogaduje się z „tubylcami”, czy zna języki, a może przed każdą podróżą biegnie na kurs językowy? – Nie jestem poliglotką, mam raczej ścisły umysł. Nie negocjuję wielomilionowych kontraktów z Arabią Saudyjską czy Pekinem – śmieje się. – Znajomość języków obcych traktuję raczej jako umiejętność podstawowej komunikacji międzyludzkiej. Bariera językowa w poznawaniu świata nigdy nie była dla mnie problemem, ponieważ poznając świat, mam w domyśle innego człowieka. Po „drugiej” stronie stoi istota podobna do mnie, która tak samo czuje, rozumie i postrzega świat. Tylko różnice kulturowe i wpływ środowiska, z którego się wywodzi może powodować początkowe niezrozumienie. Te bariery dla myślącego człowieka są bardzo łatwe do pokonania – tłumaczy.
– Ważna jest znajomość angielskiego, choć ostatnio zauważam, jak bardzo przydatna staje się znajomość języka rosyjskiego, którego uczyłam się przez 8 lat. Podczas mojej ostatniej wizyty w Rosji miałam okazję zmierzyć się językowo z prawdziwymi Rosjanami i myślę, że poradziłam sobie bardzo dobrze. Poza tym, dla statystycznego turysty, który odwiedza np. znane na całym świecie kurorty wypoczynkowe, takie jak Bułgaria, Turcja, Egipt, Tunezja czy Wyspy Kanaryjskie, znajomość, nawet podstawowa, języka rosyjskiego jest dodatkowym atutem, która pozwoli na komfortowy wypoczynek – kontynuuje.