Płock to jedno z najbardziej zadłużonych miast, wśród tych liczących około 100 tys. mieszkańców. Więcej długów wśród „stutysięczników” mają tylko Rzeszów i Włocławek. Radni, z przewodniczącym Arturem Jaroszewskim na czele, apelują o zaciskanie pasa, a tymczasem ratusz zaciąga kolejny kredyt – tym razem na 50 milionów złotych.
Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku – Płock w zeszłym roku zanotował nadwyżkę budżetową. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów. W 2012 roku miasto miało największy budżet wśród miast liczących od 100 do 200 tysięcy mieszkańców. Lecz, niestety, musimy być dalecy od huraoptymizmu. Przychód zawdzięczamy jednorazowym dochodom, a konkretnie sprzedaży pakietu spółki PKN ORLEN spółce Polkomtel (co zaowocowało wpływem do budżetu około 30 milionów złotych). Pomimo dużego wpływu jednorazowego, Płock został także jednym z najbardziej zadłużonych miast – większy dług ma tylko Rzeszów i Włocławek.
Kilka tygodni temu do płockich mass-mediów trafił artykuł przewodniczącego Rady Miasta Artura Jaroszewskiego. Według niego, Płock jest w fatalnej kondycji finansowej. Ogromną część wydatków stanowią spłaty kredytów. Obsługa tych zaciągniętych zobowiązań kosztuje budżet miasta, a więc wszystkich płocczan, ponad 60 milionów złotych rocznie. Przewidywany stan zadłużenia na koniec 2013 roku ma wynieść ponad 353,8 mln złotych, co stanowi niemalże 47% dochodów miasta (które wynoszą ponad 753 mln złotych). Wydatki ogółem przekraczają kapitał miasta, tworząc deficyt na poziomie 24,9 mln złotych – ten z kolei ma zostać pokryty… m.in. kredytem. Kolejnym.
Temat zadłużenia miasta jest często poruszany przez płockich radnych. Dług był jednym z punktów obrad ostatniej, XXXII Sesji Rady Miasta. W trakcie debaty zarzucano prezydentowi Nowakowskiemu brak gospodarności. Konkretne zarzuty wystosował Dariusz Skubiszewski. Według radnego Naszego Kraju, dobre wyniki finansowe na ten rok to przypadek, a zadłużenie względem roku 2010 wzrosło. Andrzej Nowakowski odpierał zarzuty twierdząc, że dług i wydatki cały czas są pod kontrolą. Prezydent stwierdził, że pieniądze zostały wydane na ważne projekty, a fundusze uzyskane przez kredyty pokryły wymagany wkład własny w dofinansowanych przez Unię Europejską inwestycjach – największą część kwoty obecnego zadłużenia stanowią kredyty, zaciągane m.in. na budowę drugiego mostu i dróg dojazdowych do niego, a także budowę Orlen Areny – podaje Urząd Miasta Płocka.
Nie tylko z racji recesji światowej, ale również z tytułu wieloletniego życia na kredyt. Nie stać nas na kolejne nadwiślańskie ekstrawagancje – Artur Jaroszewski, przewodniczący Rady Miasta Płocka
To fakt, że bez inwestycji miasto nie mogłoby się rozwijać, a kredyty ułatwiają wprowadzenie każdego projektu. Lecz zadłużenie wcześniej czy później należy spłacać. Sytuacja zaciąganych przez Płock pożyczek dziwi szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę słowa prezydenta Nowakowskiego w trakcie kampanii wyborczej. Obecny prezydent krytykował podobne praktyki swojego poprzednika. W jednej z debat przedwyborczych Andrzej Nowakowski porównał kredyty do ściany, do której nasze miasto się zbliża. Tymczasem teraz praktyki zadłużania miasta i inwestowania nie swoich pieniędzy wracają niczym bumerang. W 2013 roku w planowanych przychodach znajduje się kredyt w wysokości 50 milionów złotych: zaciągany na pięć lat kadencji i ośmioletni okres spłaty, a rozchody budżetu miasta mają stanowić spłaty pożyczek (ponad 14,5 miliona złotych) oraz wykup obligacji – na kwotę 26 milionów złotych. Błędne koło?
„Nie tylko z racji recesji światowej, ale również z tytułu wieloletniego życia na kredyt. Nie stać nas na kolejne nadwiślańskie ekstrawagancje” – pisze w swym oświadczeniu przewodniczący Jaroszewski, mówiąc jednocześnie o „zaciskaniu pasa”. Być może ratusz powinien wziąć do serca tę radę i faktycznie bardziej zacisnąć pas – pas kredytowy, by chociaż w taki sposób recesję lokalną ukrócić.
fakt. jak patrzę na wyczyny ratuszowców, to mam wrażenie że tam małpy siedzą. z gorylem na czele.
Prawda jest taka że nawet dziecko potrafi zarzadzac tak że jak nie ma pieniędzy to trzeba pożyczyc.
Co ma mówie dziecko.. Małpa. A jak nie ma skąd pozyczyć? Wtedy odbiora nam resztki i ochłapy które mamy.
bo rzadzacy maja gdzies co bedzie za 10 lat. liczy sie teraz i to by sie nachapac. a ze zadluzaja miasto? kogo to obchodzi…