Jakie potrawy lubimy? Które potrawy najwyraźniej wspominamy z dzieciństwa? Czy lubimy gotować? Dowiecie się tego z kolejnej części cyklu „Płocczanie od kuchni”.
Bohaterem najnowszej części „Płocczan od kuchni” jest… nasza redakcja, a właściwie jej pierwotny skład. Każdy z nas ma jakieś preferencje smakowe i jakieś wspomnienia z dzieciństwa. Każdy też gotuje… jakoś.
Agnieszka
Lubię gotować, choć często jest to raczej przymus niż przyjemność. Te najmilsze chwile w kuchni to spędzone w trakcie wolnego dnia, bez presji czasu, która zazwyczaj występuje w dniu roboczym. Brak czasu powoduje, że moja kreatywność w kuchni nieco… zanika.
Z dzieciństwa bardzo wyraźnie pamiętam soboty, w które często robiliśmy makaron własnej roboty. Już od rana, zaraz po śniadaniu, rodzice zaganiali mnie i starszą siostrę do kuchni. Z czasem dołączyły kolejne dwie siostry. Jedna zagniatała ciasto, druga wałkowała, trzecia kroiła nieco przesuszone już placki na makaron. Pamiętam, kiedy kupiliśmy taką specjalną maszynkę do krojenia makaronu – to było duże ułatwienie :) Przed świętami natomiast było obowiązkowe klejenie uszek do barszczu. Na szczęście nie musieliśmy robić takich mikroskopijnych, chociaż i tak pracy było przy tym mnóstwo. Ale ich smak był nieporównywalny z tymi kupowanymi teraz w sklepie. Podobnie jak barszczu, który zawsze gotowany był ze świeżych buraków, a nie z kartonu…
Kiedyś w ogóle częściej gotowałam z produktów naturalnych. Po pierwsze, nie było w sklepach takich udogodnień jak teraz, ale przede wszystkim gotowało się zdrowiej. W wakacje robiłyśmy z mamą przetwory: dżemy, keczup, kompoty, sałatki czy ogórki kiszone. Fajnie było potem wyjąć je na stół zimową porą…
Teraz nie mam już czasu na częste gotowanie, przyznaję że korzystam z półproduktów. A jak tylko znajdę chwilę, wracam do smaków dzieciństwa i wzbijam się na wyżyny kreatywności. Moja rodzina najbardziej lubi mój gulasz i surówki z kapusty pekińskiej. Dobrze wychodzi mi też sałatka jarzynowa czy tradycyjny rosół. Niestety, nie z własnoręcznie robionym makaronem…
Obecnie mój najszybszy sposób na obiad to gotowe mięso wołowe z warzywami i sosem oraz ryżem. Wystarczy mięso podsmażyć (bez tłuszczu) na patelni, krojąc je na małe kawałeczki. Wkroić do tego pokrojoną cebulę i paprykę czerwoną, dodać pieprz, paprykę słodką i odrobinę papryki ostrej. Chwilę poddusić, aż mięso nie będzie czerwone. Zalać sosem słodko-kwaśnym popularnej firmy, jeszcze chwilę pogotować. Do tego podać ugotowany na sypko ryż biały lub brązowy.
Tomek
W dzieciństwie miałem okazję jadać z różnych „garnców”. Pamiętam kuchnię rodziców mamy. Cudowny rosół, koszmarna czarnina, świetne mielone i nigdy nie docenione przeze mnie kluski ze skwarkami. Mój tata był poznaniakiem, więc posiłki u rodziny z jego stron to talerz pełen kartofli z sosem… I niczym więcej. Odbierałem to, jakby ktoś zapomniał nałożyć kotleta. Pewnie też z powodu tradycji kulinarnych, mój tata był ascetą w zakresie posiłków. Pasztetowa na chlebku na obiad czy kaszanka z musztardą, a ucztą był ziemniaczek z wody w mundurku z masełkiem i solą. Dla odmiany moja mama gotowała tłusto. Schabowe, kurczaczki, ziemniaczki z sosem i zupa. Zawsze dwa dania i zawsze porcja, którą aktualnie rozdzielam na kilka osób.
Dzisiaj wiem, że jestem fanem słowiańskiej kuchni. Fasolówka, grochówka, żurek, krupnik, flaczki, pomidorowa czy rosół to podstawa, od której zacząłbym swój idealny posiłek. Potem gulasz, schaboszczak czy mielony z ziemniaczkami i surówką z czerwonej czy białej kapusty lub buraczkami, ćwikłą albo mizerią. Czy ktokolwiek mógłby zaproponować coś lepszego? Jadałem wykwintne dania z kuchni włoskiej, azjatyckiej, a ostatnio studiowałem kuchnię norweską. Ale nic nie pobije naszych tradycyjnych dań. Umówmy się – za np. dobry bigos jestem w stanie napisać coś pozytywnego o politykach. Za sałatkę jarzynową sam się do partii zapiszę…
Na co dzień mam za mało czasu, aby gotować, ale powiem szczerze – marzy mi się duża kuchnia, w której mógłbym rządzić. Nie umiem zrobić nic z tego co uwielbiam, ale umiem improwizować. Dajcie mi mięcho i przyprawy, a pół godziny później oświadczycie mi się. Niezależnie od płci.
Mój ulubiony przepis? Węgielki, czyli czarcie żarcie. Kupujemy kiełbasę – cienką i tanią, oraz piwo Fortuna Czarna. Kroimy na plasterki jak na kanapeczki, smażymy na oleju aż nabierze pięknego, ciemnobrązowego koloru. Podajemy z pajdą chleba, posmarowaną masłem oraz z chrzanem, musztardą lub keczupem. Jeśli smakuje, piwo oddajemy autorowi przepisu…
Damian
Lubię gotować, ale nie lubię sprzątać po gotowaniu. W moim domu obiady były zawsze tradycyjne: zupa, drugie danie składające się z ziemniaków i mięsa z sosem. Raz na jakiś czas był też jakiś gulasz z kaszą albo spaghetti. Nic nadzwyczajnego, ale za to, to jedzenie było zawsze przepyszne. Moja mama jest kulinarnym samoukiem. Odkąd pamiętam jej obiady były najlepsze i nigdy nie spotkałem w żadnej restauracji takiego jedzenia, jakie serwowało się w czasach mojego dzieciństwa.
Zamiłowanie do gotowania miałem już za dzieciaka. Moją inspiracją była Książka Kucharska Kaczora Donalda, w której bohaterowie gotowali różne potrawy. Kilka z tych przepisów wypróbowałem. Pamiętam jak zrobiłem kanapki z ogórkiem, które trzeba było posypać pieprzem. Nie znalazłem pieprzu mielonego, więc na każdej położyłem pieprzową kulkę i zgodnie z przepisem wsadziłem na pół godziny do lodówki.
Innym razem ugotowałem zamrożone parówki na śniadanie… z folią. Po wyjęciu z zamrażalnika nie dało się jej z nich ściągnąć, więc wsadziłem je do garnka z folią. Później, przy jedzeniu śniadania musieliśmy ją obierać, ale mama nie dała po sobie poznać, że coś jest nie tak.
Gotuję bardzo rzadko. Najczęściej gotuję ryż lub kaszę do sosu, który wyjmuję z zamrażalnika przygotowanego wcześniej przez moją mamę. Ona zawsze jak przyjeżdża do domu robi mi zapasy na kilka miesięcy i zapełnia zamrażalnik po brzegi. Robię też sałatki na szybko. Wtedy wykorzystuję jak najwięcej składników, które znajdę w lodówce.
Nieraz robię też zupę na kilka dni – jakiś rosół, pomidorową. Kiedyś spróbowałem zrobić coś ambitnego i ugotowałem zupę serową wg przepisu Gessler. Udała się i z grzankami była pyszna. No i ciasta… Umiem je robić i raz na jakiś czas trafia się taki wieczór, kiedy łapię za blachę i coś upiekę.
Kolacjom ze znajomymi zawsze towarzyszy pełen stół. Wiele osób jest zdziwionych, że w ogóle robię jakieś jedzenie, bo „przecież chipsy, orzeszki i paluszki by wystarczyły”. Ale to jest przyzwyczajenie, które mam po mamie. Nie da się zorganizować spotkania w domu bez jedzenia. I moja mama zawsze potrafiła nawet na szybko zrobić coś do jedzenia dla gości. Ja mam podobnie. Na kilka godzin przed spotkaniem robię kilka potraw, od jajek w majonezie i przekąsek po sałatki i parówki w cieście francuskim. Wykładam też jakieś szynki, kroję warzywa na chleb.
Nie mam ulubionej kuchni, ale lubię makarony pod każdą postacią – od spaghetti bolognese, makaronu z serem i szpinakiem po zwykły makaron z sosem. Lubię też polską kuchnię.
Moim wigilijnym faworytem jest śledź w śmietanie, którego u mnie w domu je się tylko raz w roku, właśnie na święta. Dzięki temu ta potrawa zawsze będzie kojarzyła mi się z Bożym Narodzeniem.
Michał
Uwielbiam gotować. Problem w tym, że przez natłok obowiązków nie mam na to zbyt wiele czasu. I choć uwielbiam tworzyć „coś” z niczego, kombinować i urozmaicać znane potrawy, to ostatnio kuchnia domowa przegrywa z tą zamówioną. To oczywiście łatwe, trywialne i mniej zdrowe rozwiązanie, lecz jeśli mam do wyboru spędzić godzinę przy kuchni lub poświęcić ją, aby dopieścić artykuł do gazety, to zawsze wybiorę tę drugą opcję.
Dzieciństwo bardzo mocno utożsamiam z jedzeniem, a konkretnie kuchnią mojej babci. To smaki, które ciężko odtworzyć – choćbym nie wiem, jak bardzo się starał. I co z tego, że znam przepisy na pamięć, skoro moja wersja popisowych dań mamy mojej mamy nie umywa się do oryginałów.
Smaki mojego dzieciństwa to smaki pysznej zupy grochowej, gołąbków, rosołu i najlepszych placków ziemniaczanych na świecie – a więc bardzo tradycyjnie. Choć nie tylko. Gro potraw, które do dziś pamiętam nigdy nie nazwano. Babcia ot tak otwierała lodówkę i łączyła smaki, których nigdy wcześniej połączyć nie próbowała. A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że tak wymyślona potrawa wprost raczyła podniebienie.
Dla moich znajomych najczęściej gotuje moja narzeczona – bo to i jej znajomi. Staram się jednak pomagać. O to, jak bardzo jestem pomocny należałoby zapytać ją (śmieje się). Wcześniej, kiedy musiałem radzić sobie sam, oczywiście gotowałem także dla przyjaciół. I chyba nawet smakowało…
W zasadzie lubię każdą kuchnię. Smakują mi zarówno dania typowo polskie, a więc dobrze doprawionego schabowego i bigosu ze stołu nie wyrzucę, jak też potrawy bardziej egzotyczne – pikantne dania indyjskie, pachnące czosnkiem i bazylią włoskie, czy zaskakujące podniebienie menu wietnamskie. W zasadzie jest tylko kilka rzeczy, których nie tknę – na czele tej niechlubnej listy jest czernina.
Życzymy Wszystkim wybornych smaków w czasie Świąt Bożego Narodzenia i całego Nowego Roku 2014!