REKLAMA

REKLAMA

ORLEN bez tajemnic: Jak powstają soki, które trafiają na stacje paliw? cz.2

REKLAMA

PKN ORLEN realizuje program wspierania i promocji polskich produktów. Właśnie dlatego na stacjach z logo orła możemy kupić m.in. pyszne i zdrowe soki Braci Sadowników. Wiemy już, w jaki sposób powstają, a jakie znaczenie mają w tym procesie pszczoły i Pasieka Sadowskich?

PASIEKA RODZINY SADOWSKICH

Sady Braci Sadowników nie mogłyby istnieć, gdyby nie owady zapylające. Nie przez przypadek butelki oznakowane są m.in. pszczółką. Pojawiła się tam, ponieważ sady Braci Sadowników są przyjazne pszczołom, a firma ta nawiązała współpracę z Pasieką Rodziny Sadowskich, z którą wymienia się wiedzą.

ORLEN bez tajemnic: Jak powstają soki, które trafiają na stacje paliw? cz.1

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Również i to niezwykłe miejsce mieliśmy okazję odwiedzić. A niezwykłe jest dlatego, że w Pasiece Rodziny Sadowskich znajdziemy nie tylko ule i pszczoły, ale i miody w różnych, przepysznych i oryginalnych smakach.
Historia tej firmy nie jest tak stara, jak naszych poprzednich gospodarzy, ale nie mniej ciekawa.

– W 2009 roku, zaraz po maturze, będąc jeszcze nastoletnim mieszczuchem, zacząłem swoją przygodę z pszczelarstwem – opowiada Arek Sadowski.

Zupełnie przez przypadek, szukając sezonowej pracy na wakacje po zdanej maturze, postanowił pomagać w lokalnym gospodarstwie pszczelarskim. Życie tych niezwykłych owadów zafascynowało go na tyle, że… założył własne ule. Już rok później miał ich 5, w kolejnym roku 18, później 45… Dzisiaj Pasieki Rodziny Sadowskich liczą ponad 1000 uli, pod ich opieką jest ponad 50 mln pszczół. Są największym tego typu gospodarstwem na Mazowszu, ale droga do tego prowadziła przez sterty książek, setki rozmów z doświadczonymi pszczelarzami i godzin systematycznej nauki.

Samo prowadzenie uli, a tym samym produkcja „zwykłych” miodów, nie wystarczyła. Dwa lata temu, wraz z trzema przyjaciółmi stworzył spółkę i rozpoczął produkcję miodów smakowych, o których artystyczny wygląd zadbała żona Arka – Iwa, absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych UMK.

– Dzięki jej talentowi, nasze miody wyróżniają się nie tylko wspaniałym smakiem, ale także pięknym wyglądem. Etykiety, opakowania, oprawa graficzna – wszystko to zachwyca wielu naszych klientów i pozwala na realizacje zamierzeń nawet tych najbardziej wymagających – przyznaje Arek Sadowski.

Co dodają do swoich miodów? Na przykład suszone owoce, ale i miętę, kakao, cynamon czy imbir. Miody mogą więc smakować jak popularne masło kakaowe (choć dużo zdrowsze) czy nadawać niepowtarzalnego smaku pieczonym mięsom.

– Połączenie naturalnego miodu z naturalnymi dodatkami powoduje, że ten produkt staje się znacznie ciekawszy – argumentuje założyciel spółki. – Przygotowujemy również zestawy prezentowe dla dużych polskich firm, ale i urodzinowe czy weselne – wyjaśnia.




Przy okazji wizyty w Pasiece Rodziny Sadowskich, dowiadujemy się sporo ciekawych szczegółów o hodowli pszczół. Na przykład to, że ule mogą być też „przedszkolami”, a pszczoły jesienią są podkarmiane syropem cukrowym.

– Miód pozyskiwany jest w Polsce między majem a sierpniem. Jesienią, żeby przetrwać zimę, pszczoły potrzebują syropu cukrowego jako substytutu – wyjaśnia Arek Sadowski.

Owady nie zjadają syropu cukrowego od razu, lecz zasklepiają go w ramkach, przerabiają tak, że będzie on pełnowartościowy całą zimę. Jak się okazuje, pszczoły zimą spowalniają swój metabolizm, a ogrzewają się, przytulając się do siebie. Na każdy ul trzeba dostarczyć 16 kg cukru, aby owady mogły przetrwać zimę.

Patrząc na właściciela pasieki, który – w przeciwieństwie do nas – nie był odziany w rękawice ochronne i subtelną woalkę na twarz, zastanawialiśmy się, czy pszczoły go nie żądlą? – W naszym organizmie krążą już przeciwciała – wyjaśnia Arek. – Po pewnym czasie przestaje się zwracać uwagę na ukąszenia – dodaje.

Bardzo ciekawie opowiada również o zwyczajach pszczół, a szczególnie o życiu i… zapłodnieniu królowej.

– Matka pszczela jako jedyna w ulu może żyć 5 lat. Pszczoła robotnica w sezonie umiera po 45 dniach, zimą przeżywa sześć miesięcy. Dzieje się tak, ponieważ pszczoła w sezonie zapylania pracuje od świtu do nocy i umiera z przepracowania – tłumaczy nasz rozmówca.

Królowe są odpowiednio selekcjonowane i dobierane pod kątem genetycznym. Królowa matka wychodzi z ula tylko jeden raz w życiu. Rodzi się już ze zbiorniczkiem jajeczek, ale niezapłodnionych. Dopiero podczas lotu godowego jest zapładniana przez jednego z trutni – tego, który zdoła ją dogonić. Trzeba przy tym podkreślić, że trutnie są bardzo leniwe, w ogóle nie pracują. Ich los jednak nie jest zbyt różowy – po zakończeniu lotów godowych są wyrzucane przez pszczoły z ula i umierają. Rola trutnia polega bowiem wyłącznie na zapłodnieniu.

Rolą matki jest natomiast również to, że wydziela feromon, który – poprzez przytulanie się – przechodzi na pszczoły. To właśnie dzięki temu pszczoły rozpoznają się, a strażniczki nie wpuszczają „obcych” do swojej siedziby.

Naszą podróż kończymy wzbogaceni o wiedzę i przekonanie, że życie zgodnie z naturą da nam możliwość czerpania z jej obfitości jeszcze przez wiele lat. Warto jednak o tę naturę dbać z całych sił, w tym również (a może przede wszystkim) o pszczoły, ponieważ – jak twierdził Albert Einstein: „Po wyginięciu pszczół, ludzkość przetrwa tylko cztery lata”.

REKLAMA
Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU