Zakład produkcyjny ORLENU w Płocku to nie tylko produkcja, instalacje rafineryjne i petrochemiczne czy kominy. Na jego terenie i w okolicy żyje wiele gatunków roślin i zwierząt. Jednym z nich jest para sokołów wędrownych, która na kominie ORLENU czuje się tak dobrze, że… składa tam jajka.
O sokołach i ich bytowaniu w PKN ORLEN rozmawiamy ze Sławomirem Sielickim, prezesem Stowarzyszenia Sokół, które składa się z grupy pasjonatów, sokolników, myśliwych, leśników czy ornitologów, zajmujących się czynną ochroną zagrożonych gatunków.
Gatunkiem, któremu stowarzyszenie poświęca obecnie najwięcej uwagi, jest właśnie sokół wędrowny – ptak niegdyś licznie spotykany w rodzimych lasach, który jednak w latach sześćdziesiątych wyginął w Polsce na skutek zatrucia środowiska. Dlatego stowarzyszenie zajęło się restytucją tego gatunku. Celem Programu jest m.in. odbudowa populacji nadrzewnej sokoła wędrownego, kontrola i wspomaganie zalążków populacji sokoła wędrownego, edukacja przyrodnicza oraz wspomaganie badań naukowych.
Jak długo zajmuje się Pan opieką nad sokołami?
– Właściwie można powiedzieć, że od dziecka, ponieważ sokolnictwem zajmował się mój ojciec, który hodował sokoły. Natomiast zawodowo zaraz po studiach przejąłem po ojcu ośrodek hodowli sokołów wędrownych we Włocławku, więc odkąd tylko sokoły pojawiły się ponownie w Polsce, praktycznie zawsze z nimi jestem.
Na czym polega Pana praca?
– Zajmujemy się restytucją sokoła wędrownego. Jest to gatunek, który kiedyś występował powszechnie. Niestety, przez działalność człowieka, a konkretnie przez środek chemiczny o nazwie DDT [Dichlorodifenylotrichloroetan – organiczny związek chemiczny z grupy chlorowanych węglowodorów, stosowany jako środek owadobójczy – przyp. red.] sokół wędrowny prawie na całym świecie wyginął. Był to środek, który w naturze bardzo powoli się rozkłada, a w organizmie nie jest wydalany, tylko się kumuluje. Jego obecność spowodowała u sokołów zmianę gospodarki wapniowej, przez co ptaki składały jaja ze zbyt cienką skorupką, a czasem nawet bez. Jaja te były rozgniatane przez wysiadującą je samicę. Sokół wędrowny okazał się najbardziej wrażliwy na ten środek. Na szczęście zakazano już stosowania DDT. Kiedy sokół wyginął w naturze, bardzo dużo tych ptaków było w rękach sokolników, gdyż jest to gatunek używany przez ludzi do polowania od paru tysięcy lat. Sokolnicy podjęli wówczas próbę hodowli, co się udało, i zaczęli wypuszczać sokoła wędrownego na wolność. Obecnie możemy powiedzieć, że gatunek został uratowany, choć w Polsce zajęliśmy się tym nieco później, niż w innych krajach. Mamy obecnie ponad 40 par sokołów wędrownych, ale co roku przybywają kolejne.
Gdzie zazwyczaj w środowisku naturalnym zamieszkują sokoły?
– Sokół wędrowny jest to gatunek kosmopolityczny. Prawie na całym świecie gniazduje głównie na skałach, jest to typowo górski gatunek. Natomiast ewenementem na skalę światową jest jego ekotyp leśny, który występował tylko w środkowej Europie, czyli we wschodnich Niemczech, Polsce i Rosji, gdzie zajmował gniazda innych dużych ptaków. Sokół sam gniazd nie buduje. W latach 50-60 zaczął pojawiać się w miastach. Jak spojrzymy na takie duże budowle, jak wieżowce czy kominy, to są trochę takie sztuczne skały. Sokołowi trudno jednak było znaleźć tam jakieś półki, wgłębienia, w których mógłby złożyć jajka, dlatego w miastach trzeba im pomagać. Obecnie, zarówno w miastach Europy czy Ameryki, sokół spotykany jest już bardzo często.
Dlaczego sokoły osiadają na kominach zakładów produkcyjnych?
– Sokół dość chętnie wybiera wysokie budowle w miastach. Kiedy zauważamy, że sokoły trzymają się jakiejś wysokiej budowli, instalujemy im specjalne gniazda, żeby miały gdzie złożyć jaja i wychować młode. Wystarczy im wówczas nie przeszkadzać i tam zostają. W miastach jest bardzo dobra baza pokarmowa, mają na co polować, więc ładnie się tu rozwijają.
Jakie warunki muszą być spełnione, aby sokoły mogły zamieszkać na kominie zakładu produkcyjnego?
– Wystarczy im zapewnić miejsce na złożenie jaj. Często wystarczy nawet zwykła skrzynia drewniana, którą wysypiemy żwirem, jednak my staramy się stworzyć im bardziej komfortowe warunki, tak jak na kominie zakładu produkcyjnego ORLENU, gdzie jest duża skrzynia wysypana żwirem, z pomostem, zabezpieczona, żeby ludzie za często nie chodzili i sokoły mogły mieć spokój. Im to wystarcza. Nie przeszkadza im natomiast hałas.
Wiemy, że sokół potrafi prędko latać. Z jak dużą prędkością poruszają się te ptaki?
– Sokół wędrowny to typowy ornitofag. On poluje tylko i wyłącznie na ptaki, i tylko w locie. W momencie pikowania na swoje ofiary, potrafi osiągać prędkość 300-360 km/h, co można porównać do prędkości osiąganych przez samochody Formuły 1 i naszego kierowcy, Roberta Kubicy. Może więc, gdyby w odpowiednich warunkach stworzyć im współzawodnictwo, można by zastanawiać się, który z nich by wygrał.
O tym, z jakich powodów PKN ORLEN włączył się w działania na rzecz restytucji sokoła wędrownego, rozmawiamy z Renatą Karaszewską z Biura Ochrony Środowiska PKN ORLEN.
Dlaczego PKN ORLEN uczestniczy w programie restytucji sokoła wędrownego?
– Kiedy sokół wędrowny został zauważony w okolicach Zakładu Produkcyjnego, przyłączyliśmy się do tego projektu, ponieważ uznaliśmy, że dzięki temu możemy przyczynić się do odbudowy tej populacji. A ponieważ na terenie naszego kompleksu produkcyjnego znajdują się wysokie kominy, to po zainstalowaniu na nich budek lęgowych, kominy dały sokołom miejsce do osiedlenia. Tak więc decyzja ORLENU o pomocy sokołom była oczywista.
Kiedy po raz pierwszy zauważono, że sokół osiedlił się w ORLENIE?
– Był to 1986 rok. Później dość długo sokół nie był tu widywany, dopiero w 1996 roku. Od 1997 roku sokół wędrowny pojawiał się u nas coraz częściej i z tego powodu zostały podjęte rozmowy o możliwości zainstalowania na wysokich kominach budek lęgowych. Pierwsze dwie budki powstały w 1999 roku na kominie instalacji Clausa i Zakładowej Elektrociepłowni.
Ile od tego czasu sokołów wędrownych mieszkało na terenie ORLENU?
– Jak wynika z informacji od Stowarzyszenia Sokół z Włocławka, które nam cały czas pomaga i wspiera w projekcie, najprawdopodobniej była to jedna stała para dorosłych sokołów, która od 2002 do 2015 roku wyprowadziła 42 pisklęta. W 2016 roku była zainstalowana nowa budka lęgowa z monitoringiem on-line. Dzięki temu mogliśmy prowadzić obserwację sokołów na bieżąco. Zauważyliśmy, że para złożyła jaja, ale nic się z nich nie wykluło. W związku z tym, przy udziale Stowarzyszenia przeprowadziliśmy adopcję. Podłożone były trzy pisklęta, które zostały wychowane przez naszą parę. W 2017 roku sytuacja powtórzyła się. W 2018 roku doszło do walki między sokołami wędrownymi a innym, jeszcze rzadszym gatunkiem, rarogiem. I to nowy lokator zajął gniazdo na kominie IOS (Instalacja Oczyszczania Spalin), składając tam 4 jaja. Nie było jednak samca, w związku z czym nie mogły wykluć się pisklaki. W tym roku od stycznia ponownie obserwowaliśmy walkę o gniazdo i dziś już wiemy, że sokoły wygrały tę walkę i mamy w gnieździe cztery jaja.
Kiedy będziemy pewni, czy z tych jaj coś się wykluje?
– Czas inkubacji wynosi nieco ponad miesiąc. Zapraszam do obserwacji on-line na stronie orlen.pl.