Jeszcze do 10 maja możemy obejrzeć w Płockiej Galerii Sztuki wystawę rzeźby i rysunku Adama Myjaka. Trzeba przyznać z satysfakcją, że ta placówka kulturalna konsekwentnie utrzymuje wręcz europejski poziom swych ekspozycji, proponując zwiedzającym estetyczne doznania z „górnej półki”.
[dropcap]I[/dropcap] tym razem jest to dla nas okazja niepowtarzalna, możemy bowiem poznać znaczącą część wieloletniego dorobku artystycznego profesora Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, wieloletniego rektora tej uczelni, współtwórcy kierunku artystycznego lat siedemdziesiątych – „O poprawę”. Ekspozycja, co zasługuje na uwagę, opatrzona została profesjonalnie przygotowanym katalogiem, będącym znakomitym komentarzem do wystawianych prac.
Nie jest to na pewno łatwa podróż przez sztukę – jest to eskapada ambitna, ale dająca na końcu wędrówki mnóstwo doznań i satysfakcji. Eksponowane rzeźby na pierwszy rzut oka mogą się wydać a to niedokończone, a to niezrozumiałe, a to wreszcie nie przystające do naszych potocznych kanonów. Niewielu z nas widziałoby taki eksponat w swoim salonie, czy też ogródku. Tymczasem wciąż głęboko w nas zakorzeniony jest dziewiętnastowieczny model sztuki, poszukujący jej użytkowego charakteru. Zbyt często mimowolnie wymagamy od twórców, by sztuka aranżowała nasze życie, nasze miejsca pracy, ogrody i mieszkania.
Jak to kiedyś wyraził Józef Szajna – „Sztuka nie jest sprawą towaru na ścianę. Towaru, który zdobi wnętrze (…). Ja chcę rozmawiać z ludźmi poprzez sztukę nie o tym, co ich cieszy i bawi i jak żyją, ale o tym, co ich rwie na strzępy w przeciwstawne, niebezpieczne strony”. Czy to oznacza, że artyści naszych czasów chcą nas epatować negatywnymi emocjami, wstrząsać, przerażać, bulwersować?