Liczba w tytule mówi sama za siebie. Coroczne wystawy, podsumowujące rok pracy fotografów zrzeszonych w Płockim Towarzystwie Fotograficznym, stały się już ugruntowaną tradycją i trwałym wkładem w kalendarium wydarzeń kulturalnych naszego miasta.
W czwartkowy wieczór wystawa przyciągnęła do Sali Kolumnowej Książnicy Płockiej jak zwykle liczną publiczność, która z zainteresowaniem oglądała kilkadziesiąt prac.
W Płocku zwykło się czasem mówić, że kto tylko w mieście ma aparat, to niewątpliwie ma co najmniej kilka zdjęć przedstawiających Katedrę, Wisłę no i… most. Przewrotnie właśnie tematem prac fotografów były „Płockie wiadukty, mosty i pomosty”. Na pozór brzmi to banalnie, jednakże uwierzcie mi Państwo, nie tak łatwo jest przełamać głęboko zakorzenioną konwencję i sprawić, żeby świeżym, niestandardowym podejściem do zagadnienia odejść od wszechobecnej rutyny, a przede wszystkim zainteresować widza.
Tradycją „Mojego Płocka” jest przyznawanie nagród za najlepsze fotografie, zarówno przez jury, jak i przez zgromadzoną publiczność. W tym roku pierwszą nagrodę jury zdobyła praca Zbigniewa Nowaka, która wyróżniała się szczególnie emocjonalnym, chwytającym za serce podejściem do tematu, ukazując doskonałą koegzystencję natury i urządzeń stworzonych przez człowieka.
Na wyróżnienie zasłużyła w ocenie jury fotografia Piotra Statkiewicza, który z kolei zaprezentował w konwencji industrialnej niezwykle dynamiczny, rozedrgany energią obraz płockiego „starego” mostu.
I wreszcie nie mogło się obyć bez nagrody publiczności. Tu laury zdobył Piotr Augustyniak za nocną panoramę naszej przeprawy przez rzekę rozświetloną zarówno zainstalowaną iluminacją, jak też blaskiem piorunów nadciągającej właśnie burzy. Gratulujemy tegorocznym laureatom.
Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć, jak właściwie to się zaczęło. Był ponury rok 1980. Grupa zapalonych, płockich fotografów z legendarnymi Zbigniewem Krydą i Wiesławem Dyśkiewiczem na czele wpadła na pomysł, aby jakoś przełamać tę szarą i niezbyt ciekawą rzeczywistość. I tak 21 stycznia, w rocznicę wyzwolenia Płocka spod okupacji hitlerowskiej, odbyła się wystawa „Płock stary i nowy”.
W zamyśle pomysłodawców ta cykliczna impreza miała dokumentować płockie przeobrażenia i stać się specyficzną kroniką czasów niezwykle dynamicznych metamorfoz społecznych gospodarczych i urbanistycznych.
Z perspektywy lat, zarówno na nowoczesne jak na tamte czasy budownictwo, tworzące przemysłowy obraz miasta, jak i te stare kamienice i zaułki, patrzymy z nutką nostalgii. Tak też będzie pewnie za kilkadziesiąt lat, kiedy ktoś spojrzy na nasze współczesne fotografie z XXXVI wystawy.
Tym niemniej, niezwykle istotna jest tradycja zbudowana na ludzkiej pasji. Na zaangażowaniu kilku fotografów z „gorącymi, pełnymi pomysłów głowami” wychowały się kolejne ich pokolenia i nic nie wskazuje na to, aby ta płocka historia miała się w jakiś zupełnie pretensjonalny sposób zakończyć. Jak twierdzą niektórzy, pasja jest „solą” w życiu człowieka. Niewątpliwie to prawda, trzeba jednakże uważać, łatwo się bowiem nią zarazić, a potem bezpowrotnie uzależnić. Oby takich „zarażonych” chodziło po naszych ulicach jak najwięcej…