Czy każde dzieło sztuki zawiera w sobie sacrum, boski pierwiastek, element transcendentalny? Wbrew powszechnie panującej opinii przypisującej dziełom artystycznym co najmniej warstwę duchowości, nie zawsze tak jest – wszystko zależy bowiem od artystycznych założeń. Jednakże w piątkowy wieczór w Płockiej Galerii Sztuki odbył się wernisaż dwóch malarzy, dla których pierwiastek niematerialny dzieła stał się kołem napędowym ich twórczości.
Gdyby nie fakt, że nazwa „malarstwo metafizyczne” została już zarezerwowana dla kierunku w sztuce z początków XX wieku, którego przedstawicielem był m. in. Giorgio de Chirico – byłoby to jak najbardziej uprawnione określenie dla obrazów, które tym razem możemy obejrzeć w Galerii. Obydwaj twórcy nad wyraz zgodnie, jak też i skromnie wypowiadali się o swej twórczości twierdząc, że nie przypisują sobie statusu artysty, są jedynie malarzami sztalugowymi, to czas i ludzie ocenią, na jakie miano zasługują.
Pierwszy z nich – Włodzimierz Dawidowicz, prezentując swą wystawę pt. „Przestrzenie malarskie” mówił: „Moje obrazy wyrosły ze zdziwienia dla cudu, jakim jest istnienie, stanowią opozycję wobec świata trzeźwego i zmechanizowanego, a w istocie jałowego i pozbawionego metafizycznej perspektywy. Pustkę takiego zracjonalizowanego świata wzbogacam doznaniem tajemniczości i poezji”. Niewątpliwie, sedno twórczości malarza dopełnia warstwa światopoglądowa, ponieważ jest człowiekiem głęboko wierzącym. Podziw dla otaczającej natury, jej piękna, tajemnicy stworzenia i bogactwa form, jest ściśle spleciony z afirmacją sfery religijnej. Dlatego też wielokrotnie tematem obrazów stają się senne pejzaże, Madonny, święci, sakralne wnętrza.
Włodzimierz Dawidowicz poszukuje „boskiego elementu” w naturze nie tylko poprzez warstwę narracyjną prac, lecz również wykorzystuje w tym celu bogactwo swego malarskiego warsztatu. Jeżeli miałbym określić tę twórczość jednym słowem, wybrałbym termin „ekspresja”. Głębokie, ale jednocześnie wyraźnie przemyślane kolorystyczne kontrasty, raz to dynamiczne, innym razem delikatne, budujące ornamenty pociągnięcia pędzla, różnorodność form i kompozycji służą malarzowi do wyrażenia swego zachwytu dla otaczającego nas świata. Artysta urodził się w 1940 r. w Stanisławowie. W latach 1964-1969 studiował w Warszawskiej ASP w pracowniach znamienitych profesorów: Eugeniusza Arcta, Jana Cybisa, Józefa Pakulskiego i Michała Byliny. Od 1968 roku malarz uczestniczył w ponad 200 wystawach w kraju i za granicą. Jego dzieła znalazły niepoślednie miejsce w wielu zbiorach galerii i prywatnych kolekcji, jak również Muzeum Mazowieckiego w Płocku.
Kolejny z twórców – Maciej Mazurek, zaprezentował wystawę prac pt. „Walka z czasem”. Artysta ukończył liceum plastyczne, polonistykę i historię UAM. Jest malarzem, krytykiem sztuki i publicystą. Wykładał estetykę i historię kultury na Akademii Muzycznej i Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Maciej Mazurek jest autorem kilkunastu indywidualnych wystaw artystycznych, wielu esejów o sztuce, recenzji, wywiadów drukowanych, między innymi w „Tygodniku Powszechnym”, „Rzeczypospolitej”, „Znaku”, „Odrze”, „Polonistyce”.
Credo artystyczne nie pozostawia wątpliwości, że malarz poprzez widzialne przedstawia to, co jak najbardziej jest niewidzialne:
…milczenie i trwanie martwych natur i sosen, jakby wyrwanych z pędu czasu, wprawiało mnie zawsze w zdumienie i zachwyt. Wokół nich czas zdaje się „gęstnieć”. I ten niewidzialny, „gęsty” czas staram się malować
Rozległe, nostalgiczne pejzaże, pozbawione ludzkich postaci, martwe natury skomponowane jak krąg Stonehenge, właśnie poprzez swą przestrzenną stabilność poszukują ulotnej chwili przemijającego piękna i są walką artysty ze zmianami, dynamiką życia i jego procesów. I znów zadając sobie pytanie, jakiego słowa użyłbym do spuentowania tego, co ujrzałem, w pierwszej chwili powiedziałbym „monumentalizm”. Z obrazów tchnie siła, spokój, zauroczenie niepowtarzalną chwilą w przestrzeni na osi czasu, a jednocześnie metafizyczne piękno natury.
Prof. Stanisław Baj, prorektor warszawskiej ASP, tak podsumował malarstwo Macieja Mazurka: „(…)Szerokie przestrzenie, czy monumentalne, ale zawsze konkretne drzewa posiadają rys surowości i elementy dostojności. Wewnątrz tego malarstwa jest obecna jakaś tajemnica, która jednak nie niepokoi, lecz pokrzepia. Jest tajemnicą spokoju”.
Konkludując, jak podkreśliła Dyrektor Galerii Alicja Wasilewska, obydwu malarzy cechuje rzadko spotykany kunszt i mistrzowskie, jak najbardziej przemyślane operowanie środkami artystycznej ekspresji. Płocka Galeria Sztuki jak zwykle zadbała o to, abyśmy mieli możliwość podjąć ciekawe i pouczające konfrontacje – w tym wypadku co do różnorakich form artystycznego wyrażania w malarstwie wewnętrznych przeżyć i emocji, twórczych poszukiwań „ boskiego elementu”, czyli tego, czego wydawałoby się z pozoru nie można namalować…