Co niektórzy z nas narzekali, że lato tego roku jakieś nieprzekonujące, niemrawe… Teraz nie mamy już w tym względzie żadnych wątpliwości. Buchnęło saharyjskim upałem i, póki co, nie wiadomo gdzie uciec, żeby się choć trochę ostudzić. Można w poszukiwaniu ożywczego chłodu schować się do piwnicy, pójść do kościoła, supermarketu lub muzeum. Biorąc pod uwagę tę ostatnią opcję, proponuję mały rajd po wystawach Muzeum Mazowieckiego.
[dropcap]N[/dropcap]a przykład w Spichlerzu przy ul. Kazimierza Wielkiego znajdziemy ekspozycję fotografii „Nauka – świat wokół nas” Grzegorza Piaskowskiego w ramach IV Biennale Fotograficznego Uniwersytetu Śląskiego. Czy naukowcy, wykonujący swe rutynowe czynności badawcze, sporządzający fotograficzne dokumentacje mogą pokazać nam, laikom coś interesującego i porywającego? Okazuje się, że jak najbardziej.
Świat natury zachwyca swym niepowtarzalnym pięknem i harmonią, również pod obiektywem mikroskopu neutronowego – odkrywa urok mikroskali. Wydawałoby się tak pospolite okazy flory i fauny fascynują bogactwem form i barw, w pewnym momencie mamy wrażenie, jakby ktoś przeniósł nas do czarodziejskiego ogrodu. W komentarzu do wystawy niezwykle trafnie przytoczono słowa Atoine’a de Saint Exupery’ego – „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”, od siebie dodałbym – również najpiękniejsze…
Oglądając fotogramy można zachwycać się niezwykłymi formami pasożyta ziemniaka, fauną i florą oczek wodnych powstałych w pokopalnianych wyrobiskach, zaskakującymi formami białek, pąkami chryzantem zamrożonymi w temperaturze -200 C, czy też skalnymi odciskami mszyc sprzed 150 milionów lat. Można również zajrzeć wielkiemu, włochatemu pająkowi w jego trzy pary przerażających ślepi.
Zachwyca nie tylko natura w skali mikro. Urzekają także nocne zdjęcia z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego w Las Campanas w Chile na pustyni Atakama. Ruch milionów gwiazd fascynuje, „…zbliżają się na odległość wyciągniętej ręki, w ułamku sekundy można się znaleźć w sercu galaktyki”. Niewątpliwie, wielcy romantycy stworzyliby w takich „okolicznościach przyrody” niejedno wiekopomne dzieło, jednakże tym razem swoimi przeżyciami, wrażliwością na otaczające piękno podzielili się z nami empirycy, potocznie postrzegani jako osoby nie rozumiejące estetycznej strony ludzkiego życia. Czas chyba szybko zweryfikować poglądy w tej kwestii…
Nasyciwszy oczy i ducha cudami natury po pięciominutowej przechadzce możemy się oddać kolejnej, duchowej peregrynacji. W Muzeum Mazowieckim przy Tumskiej 8 dostępna jest ekspozycja „Londyńczycy”. Spieszę w tym miejscu wyjaśnić, iż wbrew pierwszym skojarzeniom, nie jest to wystawa naszych rodaków, którzy wyemigrowali z Polski w poszukiwaniu lepszego życia, zatrzymali się w brytyjskiej stolicy i stali się artystami. Jest to natomiast część kolekcji, wystawionej na początku czerwca tego roku w Londynie w niezwykle prestiżowej galerii Saatchi pod nazwą „Polish Art Now – presented by Abbey House”. Należy w tym miejscu podkreślić, że wystawienie prac w tej właśnie galerii wielokrotnie okazywało się punktem zwrotnym dla wielu artystów, bowiem stawali się oni rozpoznawalni i doceniani w świecie sztuki, zapewniało też komercyjny sukces.
Jak stwierdza kurator wystawy Sascha Craddock, celem nadrzędnym ekspozycji była chęć dokonania prezentacji polskiej, krajowej sztuki współczesnej i kierunków jej rozwoju. – Oceniając szanse, szczególnie młodych twórców na odniesienie międzynarodowych sukcesów, nie macie czego się obawiać, wasze prace są fantastyczne. Gdy byłam w Muzeum Narodowym w Warszawie, w nowej galerii sztuki XX i XXI wieku zauważyłam, jak wielu wspaniałych, awangardowych artystów ma Polska – dodała.
W kamienicy Muzeum Mazowieckiego znajdziemy zatem malarstwo figuratywne, odwołujące się do rzeczywistości, jak również na wskroś abstrakcyjne, obrazy napełnione spokojem, nostalgią i porywające wewnętrzną dysharmonią, ukojenie i wołanie o pomoc. Współczesna sztuka ma tę niewątpliwą zaletę, że każdy odbiorca może odkrywać swoje własne, nowe konteksty dzieła.
Zapytacie Państwo, dlaczego zestawiłem ze sobą tak dwie odległe od siebie tematycznie wystawy? Otóż myślę, że są aspekty, które je bardzo zbliżają, szczególnie w wymiarze czysto wizualnym. Malarze abstrakcyjni poszukują czystej formy, pozbawionej figuratywnego kontekstu. Chcą osiągnąć nowy byt – obraz, który nie nawiązuje swą treścią do otaczającej rzeczywistości. Tymczasem – jak się okazuje – ich obrazy często przybierają wbrew ich oczekiwaniom morficzną postać, zawierają inklinacje płynące wprost z otaczającej natury. Czyżby daremny trud?
Chyba nie, o ile trafia do naszej wrażliwości i sprawia, że wyzwala nasze emocje i nieodpartą chęć poznawania nowych światów – nieważne, czy w swej istocie na wskroś naturalnych, czy też całkowicie estetycznych.
Waldemar Robak