Jest taki szczególny czas w roku, kiedy ulice Starego Miasta ożywają wielotysięcznym tłumem. Tak było i tym razem. Dopisała pogoda, dopisali ludzie. To już po raz szósty nieprzebrane rzesze płocczan, a także turystów, ściągnęły na Tumską, Grodzką, plac Narutowicza i rynek przed ratuszem.
[dropcap]B[/dropcap]yło w czym wybierać, było czym handlować. Rzędy kramów przyciągały uwagę barwami, oryginalnymi formami rękodzieła i innych wytworów, kolekcjami, a także smakami i zapachami jadła i napojów. Trudno było zaspokoić ciekawość, coraz to nowe rzeczy wciąż wzbudzały nasze zainteresowanie.
Przez trzy ostatnie dni mogliśmy skorzystać zarówno z bogatej oferty wystawienniczej, jak również gier i zabaw rodzinnych, w ramach Dni Historii Płocka oraz Jarmarku Tumskiego. Uwagę najmłodszych przyciągało miasteczko rycerskie, zlokalizowane obok pomnika Bolesława Krzywoustego, pokazy walk na miecze, prezentacje dawnych rzemiosł i rękodzieła.
Starsi i bardziej zaprawieni w boju mogli wziąć udział w XXII turnieju w strzelaniu z kuszy historycznej oraz w strzelaniu z łuku. Na dziedzińcu zamku przenosiliśmy się w odległe czasy średniowiecza. Niewątpliwą gratką była również możliwość zwiedzenia murów zamkowych i obejrzenia miasta i okolic z zupełnie nowej perspektywy.
Tymczasem nieopodal, przy pomniku Ludwika Krzywickiego, odbywały się występy teatralne najmłodszych w widowisku „Słowa niosą uśmiech” w ramach cyklu „Rodzinne Spotkania z Książnicą”. Widowiska artystyczne, koncerty rodzimych i zaproszonych zespołów, pokazy taneczne wzbogacały nasze wrażenia z Jarmarku.
Tradycyjnie już nasze spacery wśród kramów umilali kataryniarze, którzy i tym razem ściągnęli do nas z różnych zakątków Europy.
Oczywiście wymieniłem tu tylko niektóre atrakcje, z niezwykle bogatej oferty przygotowanej dla mieszkańców miasta, nie sposób było fizycznie wszędzie być i niczego nie przegapić. Nawet odwołanie ze względu na zagrożenie powodziowe planowanego na sobotę Dnia Wisły, w niewielkim tylko stopniu zubożyło atrakcyjność całej imprezy.
Ktoś mógłby zapytać, czy warto organizować imprezę, która nie zmienia szczególnie swego charakteru, oferuje całkiem podobne wrażenia, jak przed rokiem lub dwa lata temu? Podobne, jednakże nie takie same…
Organizatorzy Jarmarku pieczołowicie dobierają wystawców, dbając o utrzymanie właściwego poziomu eksponowanych towarów i zapewnienie atrakcyjności całego wydarzenia. Na tym też polega jego coroczny sukces – impreza przyciąga nieodmiennie tysiące płocczan i cieszy się niekwestionowanym uznaniem. Przecież przychodzimy tutaj nie tylko kupować, to również idealny sposób na ciekawe, niekonwencjonalne spędzenie wolnego czasu w rodzinnym gronie. A iluż starych znajomych spotkaliśmy pomiędzy straganami, których nie widzieliśmy już od wieków… a może tylko od ostatniego Jarmarku Tumskiego?