REKLAMA

REKLAMA

Obiektywnie o Płocku. Marek Jeznach: W zdjęciu powinno być choć trochę duszy autora…

REKLAMA

Świat, ukazany przez szkło obiektywu niekoniecznie musi być prawdziwy, piękny, wesoły czy… obiektywny. Każdy, kto nawet amatorsko zajmuje się robieniem zdjęć wie, że zatrzymanie pędzącego świata w kadrze to wielka satysfakcja, która może zmienić się w pasję. Jak wykonują to płoccy fotografowie? Od czego się zaczęło i jaki sprzęt polecą tym, którzy dopiero są na początku fotograficznej drogi? Zapraszamy na kolejny odcinek nowego cyklu „Obiektywnie o Płocku”.

Przeczytajrównież

Fot. Krzysztof Wróblewski
Fot. Krzysztof Wróblewski

Dzisiaj o swoich fotograficznych fascynacjach i inspiracjach opowie nam Marek Jeznach, członek Płockiej Grupy Fotograficznej, z wykształcenia inżynier chemik, który obecnie pracuje w Basell Orlen Polyolefins. Płocczanin, mąż i ojciec dwojga dzieci, fotografią zajmuje się (choć jak zastrzega – amatorsko) od 17. roku życia. Co jeszcze? – Jestem namiętnym czytelnikiem fantastyki naukowej i, dla równowagi, pasjonatem historii – śmieje się pan Marek.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Fotografia – zaraz po żonie

Fot. Marek Jeznach
– Przygotowanie modelki do sesji bodypaintingu trwało cztery razy dłużej niż same zdjęcia. Ale efekt był chyba nawet lepszy niż zamierzony.

Czym jest dla naszego rozmówcy fotografia? Co daje mu pasja, którą od tylu lat realizuje? – Fotografowanie to… druga miłość – krótko określa pan Marek. – Pierwsza to moja żona – muza, przyjaciółka, osoba, która jest żywym wcieleniem „drugiej brakującej połowy” – precyzuje, wzbudzając zapewne westchnienie podziwu i lekkiej zazdrości wśród żeńskiej części naszych czytelników…

Jaka dziedzina fotografii najbardziej fascynuje Marka Jeznacha? – Jest kilka dziedzin szczególnie mi bliskich – zastanawia się. – Mam słabość do kobiecego piękna, więc portret i akt nasuwają się niemal automatycznie. Ale otaczający nas świat, przyroda i dzieła człowieka też przykuwają moją uwagę – przyznaje, rozszerzając swoją wypowiedź.

– Są w Polsce i na świecie miejsca, gdzie przyroda jest urzekająca i trudno przejść obok nich obojętnie. Podobnie z architekturą. Niektóre budowle są albo imponujące i budzą podziw, inne zaś skromne, ale urokliwe. Bardzo cenię fotoreportaż, zwłaszcza wojenny. Sam nie czuję się na siłach, aby robić takie zdjęcia, ale mam świadomość ogromu poświęcenia, ryzyka i zagrożeń jakie towarzyszą tej dziedzinie fotografii. Ta praca jest również bardzo ważna ze społecznego punktu widzenia – daje obraz sytuacji gdzieś daleko w świecie. Od czasu wojny w Wietnamie, fotoreportaż stał się istotnym elementem kultury medialnej świata. Zdjęcia Nicka Uta, Larry’ego Burrowsa czy Eddie’go Adamsa dosłownie zmieniły nasz świat. Trzeba głęboko szanować ludzi, którzy ryzykując życiem potrafili tego dokonać – opowiada pan Marek.

Na początku fotografowałem co popadło…

Fot. Marek Jeznach
– Tego czarnego ptaka złapałem w ostatniej chwili. Zaintrygowała mnie ta barka i na niej skupiłem uwagę, gdy zobaczyłem że coś leci. Seria kilku zdjęć i … trafione! Przypadek, ale szczęśliwie wykorzystany.

Jakie były początki przygody z fotografią nastoletniego Marka? – Zaczęło się w szkole średniej – wspomina nasz rozmówca. – Mój ojciec miał kompletne wyposażenie – od aparatu do sprzętu ciemniowego i… jakoś tak wyszło – śmieje się fotograf. – Pod koniec lat 70. fotografowanie nie było tak popularne jak dziś, ale nie było też jakąś wiedzą tajemną. Miałem dostęp do sprzętu, dobrych książek, które uczciwie przeczytałem i tak to już poszło – opowiada, dodając: – Na początku fotografowałem co popadnie – od koleżanek i kolegów z klasy, po drzewa, liście i poręcze. Na początku tylko zdjęcia czarno-białe, potem pierwsze próby z kolorowymi odbitkami – przywołuje wspomnienia pan Marek.

Czy mając tak wieloletnią praktykę, nasz rozmówca poznał już tajemnicę wykonania dobrego zdjęcia? – Oprócz elementarnego warsztatu? – odpowiada pytaniem. – Mieć w głowie odpowiedź na pytanie: „Co autor chciał nam przez to zdjęcie powiedzieć?” Albo wywołać u odbiorcy pytanie „O co tu chodzi?”, skłonić do zastanowienia, chwili refleksji. W zdjęciu powinno być choć trochę duszy autora – pięknie podsumowuje przekaz swoich prac.

Dzisiaj trzeba umieć się wyróżnić

Fot. Marek Jeznach
– Most Legionów w Płocku jest piękną konstrukcją i właściwie każdy płocki fotograf ma go na zdjęciach. Tego dnia było bezwietrznie i udało się zrobić takie lustrzane odbicie. Kwadratowy kadr wzmacnia tu obraz.

Pytamy o to każdego fotografa – czy frustruje go myśl, że w każdej sekundzie na całym świecie wykonuje się tysiące zdjęć? Czy uważa, że fotografia jest elitarną dziedziną sztuki? – Tysiące? Chyba już setki tysięcy! – śmieje się pan Marek. – Nie, nie frustruje mnie to w najmniejszym stopniu – mówi, wciąż uśmiechnięty i tłumaczy: – Jestem amatorem, zdjęcia robię z potrzeby ducha, z miłości do fotografii i mam luksus robienia tego po swojemu, tak jak widzę i czuję. Te setki tysięcy zdjęć krążą po sieci, zapełniają serwisy fotograficzne, pseudofotograficzne, społecznościowe etc. Ale da się zauważyć, że poza typowymi „pstrykami” trafiają się rzeczy na wyższym poziomie i są zauważane. Przy takiej ilości materiału jaki powstaje, żeby się wyróżnić, trzeba umieć coś więcej niż wycelować i nacisnąć spust – wyjaśnia.

– Fotografia w najmniejszym stopniu nie jest już elitarna. Każdy posiadacz smartfona ma w ręku przyzwoity aparat i, jeśli ma trochę chęci i motywacji, może robić całkiem fajne zdjęcia. Prędzej określiłbym dzisiejszą fotografię mianem egalitarnej, a nie elitarnej – mówi już poważnie.

Czy jest w takim razie w fotografii coś, co jest zbędne lub też drugorzędne? – Wywodzę się z fotografii tradycyjnej, zwanej analogową i to rzutuje na moje podejście i moje zdjęcia – wyjaśnia swój pogląd Marek Jeznach.

Fot. Marek Jeznach
– Polski pawilon na Expo 2015. Pięknie się prezentował zarówno w ciągu dnia, jak i wieczorem.

– Uważam nadmierną obróbkę za rzecz zbędną. Przez nadmierną, rozumiem niepohamowane użycie Photoshopa, który stał się synonimem narzędzia do obrabiania zdjęć. Nie używam go i nie zamierzam tego robić. Oczywiście, są fotografowie, którzy potrafią w Photoshopie dołożyć do banalnego zdjęcia cuda jak z bajki. I czasem to wygląda naprawdę interesująco. Jeden z moich kolegów po mistrzowsku opanował klimatyczne pejzaże. Wiem, że sporo dokłada w Photoshopie, ale robi to tak lekko i zręcznie, że tylko pozazdrościć. Prostowanie, kadr, kontrast, korekta kolorów, czasami przyciemnić lub rozjaśnić lokalnie, wyostrzyć. Koniec – zdecydowanie mówi fotograf.




Poprosiliśmy fotografa o wybranie kilku, najważniejszych dla niego zdjęć. Co je wyróżnia?

- Pół roku później Robert Kubica uległ bardzo ciężkiemu wypadkowi i choć bardzo bym tego nie chciał, być może kolejnej szansy by zrobić mu zdjęcie podczas jazdy bolidem F1 już nie będzie.
– Pół roku później Robert Kubica uległ bardzo ciężkiemu wypadkowi i choć bardzo bym tego nie chciał, być może kolejnej szansy by zrobić mu zdjęcie podczas jazdy bolidem F1 już nie będzie.

– Zdjęcie samochodu Renault R31 ma dla mnie wielkie znaczenie. Zostało zrobione w lipcu 2010 roku, w Poznaniu, podczas wizyty teamu Renault i Roberta Kubicy w Polsce. Jest to jedno z niewielu zdjęć Kubicy w samochodzie F1, które mam. Pół roku później Robert Kubica uległ bardzo ciężkiemu wypadkowi i, choć bardzo bym tego nie chciał, być może kolejnej szansy by zrobić mu zdjęcie podczas jazdy bolidem F1 już nie będzie – opowiada pan Marek.

Przypadkiem zrobiłem zdjęcia śmigłowca…

jeznach (8)
– Śmigłowiec zawisł nad drogowcami, oni rozładowali pojemnik i odleciał.

Przez tyle lat pewnie zdarzyła się niejedna przygoda, związana z wykonywanym zdjęciem. Którą pan Marek zapamiętał najlepiej? Kiedy to było? – Ostatnio! – emocjonalnie przyznaje nasz rozmówca. – Jechaliśmy przez Szwajcarię i zobaczyliśmy drogowców, którzy chyba umacniali pobocze. Nagle zauważyłem zbliżający się śmigłowiec z podczepionym pojemnikiem. Śmigłowiec zawisł nad drogowcami, oni rozładowali pojemnik i odleciał. Zatrzymaliśmy się na chwilę i widzę, że śmigłowiec wraca. Podszedłem do jednego z robotników i spytałem czy mogę zrobić kilka zdjęć. Odparł, że nie ma przeszkód. Postaliśmy tam kilkanaście minut, śmigłowiec zrobił kilka rundek, a mnie udało się zrobić zdjęcia lotnicze zupełnie przypadkowo i inne niż większość zdjęć lotniczych – kończy opowieść z uśmiechem.

- Cadillac należy do mojego dobrego kolegi i wpadliśmy na pomysł sesji w klimatach lat 60tych. Modelki zadbały o stylizacje, profesjonalna makijażystka je przygotowała i … udało się. Sesja była starannie przygotowana i wg mnie da się to zauważyć na zdjęciach.
– Cadillac należy do mojego dobrego kolegi i wpadliśmy na pomysł sesji w klimatach lat 60. Modelki zadbały o stylizacje, profesjonalna makijażystka je przygotowała i… udało się. Sesja była starannie przygotowana i, według mnie, da się to zauważyć na zdjęciach.

Czy jest jeszcze coś, czego pan Marek chciałby spróbować w fotografii? – Marzy mi się materiał z wyścigu Formuły 1 – przyznaje. – Ale nie taki z trybun, tylko z padoku, boksów, kierowcy z bliska etc. To jest trudne i kosztowne. Najbliższy tor to Hungaroring, a wejściówka na weekend z dostępem do boksów to koszt rzędu 3000-4000 Euro, i trzeba doliczyć akredytację. To jest drogo. Ten pomysł chodzi za mną od czasu startów Roberta Kubicy. Gdyby się jeszcze okazało, że wrócił do F1, to może udałoby mi się przekonać żonę do tego pomysłu – śmieje się fotograf.

Porady

Czysto technicznie – przyjaciel ma 5 tys. zł i musi w tym budżecie kupić sprzęt, który pozwoli mu zacząć zgłębiać tajniki fotografii – co mu polecić i dlaczego?

Fot. materiały producenta

– Sugerowałbym lustrzankę klasy APS-C/DX poważnej marki fotograficznej – Canon albo Nikon. Popularne, powszechnie dostępne, z olbrzymimi możliwościami rozwoju poprzez mnogość obiektywów i dodatkowego osprzętu. W tej klasie cenowej obie firmy mają po kilka modeli, jest z czego wybierać. I na początek sugerowałbym obiektyw zmiennogniskowy o zakresie rzędu 18-150 mm. Na początek wystarczy na większość sytuacji.

Jeśli miałbyś zabrać ze sobą w daleką podróż, pełną niespodziewanych sytuacji, jeden uniwersalny aparat z tylko jednym obiektywem – jaki to byłby aparat i dlaczego?

obiektyw_tokina– Wziąłbym swojego D810 z obiektywem Tokiny 16-28 mm. Podczas mojej tegorocznej podróży do Włoch przeważającą większość zdjęć zrobiłem tym obiektywem. Ma bardzo dobre parametry optyczne i świetnie się nadaje do zdjęć krajobrazowych. A D810 jest doskonałym korpusem, którym fotografuję od roku i czasami mam wrażenie, że jeszcze nie wykorzystałem pełni jego możliwości.

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Komentarze 1

  1. Robert says:

    Brawo Panie Kolego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU