Zawodnik Płockiego Towarzystwa Triathlonu DELTA, Damian Lewandowski, ukończył Triple Ultra Triathlon w Austrii. Płocki sportowiec musiał zmierzyć się z dystansem 11,4 km pływania, 540 km jazdy rowerem oraz 126,6 km biegu.
O takich wyczynach nie słyszy się często. Od 6 do 9 lipca br. w Bad Blumau w Austrii odbywały zawody Triple Ultra Triathlon. Wśród zawodników z całego świata był również płocczanin – Damian Lewandowski. Przez trzy dni rywalizował z innymi w pływaniu na dystansie 11,4 km, jeździe rowerem na dystansie 540 km oraz biegu na dystansie 126,6 km! Zawodnicy mieli 51 godzin na ukończenie tak wyczerpującego dystansu.
Płocki triathlonista na zawodach w Austrii. Trzymajcie kciuki!
– W zawodach wystartowało 28 osób – relacjonuje Damian Lewandowski na stronie PTT DELTA. – Na listach startowych było 35 osób, więc 7 zawodników zrezygnowało ze startu, nie pojawili się na zawodach. Jest to typowa sprawa w zawodach ultra. Tu startuje się, jeśli jest wszystko z organizmem w porządku. Jeśli ktoś rozpocząłby start z jakimś problemem, to po kilkudziesięciu godzinach wysiłku ta drobnostka spowoduje, że trzeba będzie zejść z trasy, a mała kontuzja zrobi się wielką i wyłączy zawodnika na wiele miesięcy – tłumaczy Damian Lewandowski.
Warto podkreślić, że Damian ukończył zawody na bardzo dobrej, 14. pozycji, z całkowitym czasem: 46 godzin 43 minuty. Rywalizacja miała rangę Mistrzostw Świata w konkurencji Triple Ultra Triathlon (11,4 km pływania – 540 km jazdy rowerem – 126,6 km biegu) organizowanym przez IUTA.
– Nie zdawałem sobie sprawy, że będzie tak ciężko. Po zawodach powiedziałem, że gdybym wiedział co mnie czeka, to nie wystartowałbym w Austrii. Za mało godzin poświęciłem na treningi mimo tego, że przez ostatnie 7 miesięcy każdą wolną chwilę ćwiczyłem: po pracy, przed pracą i czasami w trakcie – wyznaje płocczanin. – Dlaczego drugi raz nie zdecydowałbym się na taki start? Z dwóch powodów: trasa kolarska składająca się z 200 okrążeń miała około 700 metrów podjazdu na „kółku” liczącym 2700 metrów. Te 200 podjazdów „zabiły” mnie. Po 450 kilometrach bolały mnie przyczepy mięśni czworogłowych w udach. Na odcinkach płaskich było dobrze, a na podjazdach masakra. Umęczyłem się strasznie. Od strony wydolności było dobrze, tylko ten ból na podjazdach. Marzyłem żeby wreszcie zejść z roweru – przyznaje triathlonista.
Damian Lewandowski wyjaśnił również, że podczas zawodów w Austrii pogoda nie rozpieszczała zawodników. Podczas pierwszego dnia jazdy rowerem i drugiego dnia biegu w cieniu było 30 stopni. Płocki triathlonista, jak sam stwierdził, nie był przygotowany do „egipskiej” pogody, bo trenował w Polsce. Przyjaciele, co kilka kilometrów, dla schłodzenia polewali go wodą.
– Upał zabił Duńczyka Michała, skończył na 19. pozycji. Ten zawodnik przygotowywał się pod te zawody dwa lata. Chciał pobić rekord świata. Na pływaniu i rowerze wypracował olbrzymią przewagę. Aktualny Mistrz Świata Rysiek z Niemiec miał ponad 20 km straty na bieganiu do niego. Na końcówce biegu zobaczyłem, że Duńczyk idzie i płacze. Wokół niego cały sztab ludzi. Przebiegł już prawie 100 km i miał nadal wielką przewagę. Nie dał rady. Pogoda go zniszczyła. Zszedł z trasy, ekipa się zwinęła i pojechali do hotelu, wszyscy byli w szoku – pisze Damian Lewandowski. – Następnego dnia, gdy ja już odpoczywałem, wrócił na zawody, przebiegł brakujące niespełna 30 km i ukończył start. Zmieścił się w limicie 51 godzin. Piękna historia, scenariusz filmu gotowy. Jestem pewien, że Duńczyk niedługo pobije rekord świata – oznajmił płocczanin.
Serdecznie gratulujemy Damianowi niezwykłego wyczynu i życzymy wielu wspaniałych sukcesów!
źródło: pttdelta.pl