O kuchni, w której czuje się, jak ryba w wodzie, o śródziemnomorskich smakach i pierogach ukraińskich z kaszą gryczaną rozmawiamy z Leszkiem Skierskim. Czas na kolejny odcinek „Płockiej kuchni”.
Jest dziennikarzem, publicystą, prezesem Płockiego Koła Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i autorem książek o Płocku. Szefuje Działowi Promocji i Marketingu w płockim Teatrze.
Prosimy, aby opowiedział coś o sobie. – Ostatnio mój kolega „wyłożył się” na tym podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Mógłbym opowiadać o sobie przez wiele godzin, ale kto to wytrzyma? – odpowiada, śmiejąc się serdecznie. – Ale chociaż spróbuję w kilku zdaniach. Moje życie prywatne i zawodowe przeplatają się. Jestem dziennikarzem, człowiekiem teatru, publicystą, podróżnikiem… – wymienia Leszek Skierski. – Czasami znajduję śmiałość, aby nazywać siebie antropologiem współczesności – dodaje.
Święta? Zapach ciasta drożdżowego i pomarańczy
Które smaki dzieciństwa zapamiętał w sposób szczególny? – Przypomina mi się opowiadanie Marii Dąbrowskiej „Boże Narodzenie”, w którym zachowały się dziecięce wspomnienia pisarki – podobne do tych zwyczajów, tradycji i tajemnic, które każdy z nas nosi w pamięci z dzieciństwa – mówi Leszek Skierski. – Ten zapach ciasta drożdżowego i pomarańczy, które szczególnie pachniały właśnie w okresie Świąt Bożego Narodzenia: „słodycz daktyli pachnąca i ostra słodycz fig, aromatycznie szczypiące rodzynki, zimne marmoladki, wonne korzenne pierniki, a na końcu orzechy” – cytuje opowiadanie polskiej pisarki.
– W moim dzieciństwie królowały oczywiście słodycze – przyznaje pan Leszek. – Teraz będę uszczypliwy (niech mi rodzina wybaczy!). Najwyraźniej zapamiętałem: przecukrzone pączki babci Jasi, zawsze lekko spaloną szarlotkę cioci Grażyny, mega kaloryczne pączki cioci Genowefy, ciasto „topielec” oraz biszkopt mamy z sześciu lub ośmiu jajek – wymienia dziennikarz. – Była też cała gama różnych potraw, których zapach wciąż mnie „prześladuje” – dodaje Leszek Skierski.
Zapytany, jakie to potrawy, mówi o kapuście z fasolą, bigosie i gołąbkach, które jeść może okrągłym rokiem. – Zapach tych potraw oznajmia mi, że dom oczekuje gości albo zgłodniałych domowników – mówi o swoich skojarzeniach.
Gust kulinarny kształtowały podróże
Pytany co wpłynęło na kształtowanie się jego smaków, przywołuje podróże. – Odgrywały znaczącą rolę i decydowały o gustach kulinarnych. Dlatego ze wszystkich kuchni na świecie, które udało mi się posmakować, najbardziej przypadła mi do gustu śródziemnomorska – wyznaje Leszek Skierski.
– W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia trzy lata mieszkałem w Grecji. Później kilkakrotnie odwiedzałem jeszcze inne kraje położone nad Morzem Śródziemnym. Polubiłem ten zakątek świata na tyle, by wzmóc w sobie ten niepowtarzalny śródziemnomorski apetyt i temperament – opowiada szef marketingu w płockim teatrze. – Co nie znaczy, że nie doceniam polskiej kuchni. Jest najlepsza na świecie – zastrzega pan Leszek. – Ale niczym nie zastąpiłbym: greckich suflaków, sałatki i ryby po grecku, przepysznych tunezyjskich ciast robionych na miodzie, czy choćby zwykłej, arabskiej kawy – parzonej tam, na miejscu… – wymienia rozmarzony.
Kiedy tylko może, jada w domu. – Ale przy moim temperamentnym zawodzie, nie zawsze jest to możliwe – zastrzega. – Nie jest to jednak problemem. Na brak dobrej, staropolskiej kuchni nie możemy narzekać. Przyznaję jednak, że kiedy z konieczności muszę coś zjeść na mieście, wtedy najchętniej wypatruję kuchni śródziemnomorskiej – opowiada.
W kuchni czuję się jak ryba w wodzie
U niego w domu zdecydowanie najczęściej gotuje mama. -Taki obiad smakuje najbardziej. Nawet kot Felek mruczy z zadowolenia – podkreśla żartobliwie pan Leszek.
W kuchni czuje się, jak przysłowiowa ryba w wodzie. – Nomen omen, preferuję ryby w każdej postaci, to podstawa mojego jadłospisu – mówi dziennikarz. – Potrafię je przyrządzić na różne sposoby – chwali się umiejętnością kulinarną.
– Najlepsze są ryby zapiekane w piekarniku, w sosie własnym. Oczywiście z całą gamą ziół, które przywożę z Egiptu, Tunezji i Maroka. Tu trzeba uważać, żeby nie zabić smaku i aromatu. Kupując przyprawy do ryb, zawsze trzeba się radzić lokalnych mieszkańców, którzy wiedzą najlepiej, które użyć do danej ryby – opowiada z przejęciem pan Leszek. – Potrafię też ugotować ziemniaki w różnej postaci, co, wbrew pozorom, nie jest takie proste. Całkiem niezłe udają mi się kotlety mielone, z którymi lubię eksperymentować. Mieszam różne rodzaje mięs i przypraw, co sprawia, że nadaję im niepowtarzalny smak – mówi o kuchennych wyzwaniach, jak o przygodzie.
A co przygotował dla czytelników PetroNews? – Przepis dla Czytelników mam szczególny – zapowiada Leszek Skierski. Posiłkuje się notatkami, które robił, pisząc ostatnią książkę „Niepokorna” o pani Wandzie Gołębiewskiej, płockiej poetce. – To jej przepis na pierogi ukraińskie z kaszą gryczaną, przywieziony z Złotonoszy – reklamuje dziennikarz. – Dlaczego pierogi z kaszą gryczaną? Bo podobno kasza gryczana podana w okolicach Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku wróży dostatek, a pieniądze nas nie ominą – zdradza tajemnicę Leszek Skierski.
[tabs]
[tab title=”Pierogi ukraińskie z kaszą gryczaną”]
Składniki:
- kasza gryczana – 3 opakowania
- kapusta kiszona – 1 kg
- masło (do podsmażenia) – 3 łyżki
- pieczarki – 0,5 kg
- duża cebula
- kostka rosołu grzybowego
- sól
- pieprz
- kminek
- mąka – 3 szklanki
- jajko
- ciepła woda – 1 szklanka
Wykonanie:
Zacznijmy od farszu. Gotujemy w podobnych proporcjach, ale oddzielnie: kaszę gryczaną i kiszoną kapustę. Pamiętajmy, żeby kapusta była kiszona, a nie kwaszona. Następnie przesmażamy na maśle drobno posiekane pieczarki i dużą cebulę. Możemy do tego dodać jedną kostkę rosołu grzybowego.
Wszystko delikatnie doprawiamy solą i pieprzem. Do kapusty można wsypać trochę kminku. Podobno wtedy jest łagodniejsza dla żołądka. I trochę kopru, ale na końcu, by nie powstała gorycz. Następnie ugniatamy ciasto. To już myślę nie filozofia – mąka przesiana, jajko, szczypta soli i woda. Pamiętajmy, by mąkę zagniatać przegotowaną, letnią wodą.
Smacznego![/tab]
[/tabs]