REKLAMA

REKLAMA

Legendarny Beksiński ponownie w Płockiej Galerii Sztuki

REKLAMA

Przeczytajrównież

Nie po raz pierwszy w Płocku, już nic nowego nie stworzy, a wciąż fascynuje, inspiruje i przyciąga tłumy… W piątek prace Zdzisława Beksińskiego zagościły ponownie w Płockiej Galerii Sztuki.

Dla przypomnienia, w 2013 roku mieliśmy okazję poznać grafiki komputerowe, a jeszcze wcześniej, w 2006 roku, podziwiać około 200 obrazów mistrza z Sanoka. Tym razem jednakże otrzymaliśmy zupełnie unikalny bonus; otóż możemy poznać tę część twórczości artysty, która najczęściej jest dla zwykłych śmiertelników niedostępna, bowiem znajduje się w zbiorach prywatnych kolekcji. Do ekspozycji dołączyło się również Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Okręgowe w Toruniu, a także Bydgoskie Centrum Sztuki.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

O biografii Zdzisława Beksińskiego zazwyczaj każdy coś wie, coś słyszał, przeczytał książkę, obejrzał film,… Być może jest ona tak samo pełna zwrotów i dramatycznych rozstrzygnięć, jak i sama twórczość artysty. Malarz urodził się w 1929 roku w Sanoku. Rodzina była związana z tym miastem od wielu pokoleń. W czasie niemieckiej okupacji Zdzisław Beksiński uczęszczał do miejscowej szkoły handlowej i jednocześnie pobierał naukę na tajnych kompletach. Już po wojnie podjął studia na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, które ukończył w 1952 roku. Rok wcześniej ożenił się z absolwentką romanistyki – Zofią Heleną Stankiewicz. Już jako inżynier architekt i magister nauk technicznych, zgodnie z obowiązującym wtedy nakazem pracy, był zatrudniony jako inspektor nadzoru budowlanego na wielkich budowach socjalizmu.

Dopiero w 1955 roku powrócił do Sanoka. Tu realizował swe pasje artystyczne w miejscowym oddziale Polskiego Towarzystwa Fotograficznego. W 1958 roku przyszło na świat jedyne dziecko Beksińskich – syn Tomasz. Od 1959 roku aż do początku lat siedemdziesiątych Zdzisław Beksiński był zatrudniony jako plastyk dziale Głównego Konstruktora w fabryce autobusów, a jego stylistyczne projekty wchodziły do masowej produkcji wraz z kolejnymi wersjami pojazdów w Sanoka. Jednocześnie wciąż rozwijał swój artystyczny warsztat poświęcając wolny czas fotografii, rzeźbie, malarstwu i rysunkowi.

W 1977 roku, po decyzji władz o rozbiórce rodzinnego domu w Sanoku, Beksińscy zamieszkali na warszawskim Służewie, a wraz z nimi  obie matki małżeństwa, które wymagały opieki. Zmarły one w mieszkaniu artysty. Żona Zdzisława Beksińskiego zmarła na skutek przewlekłej choroby w 1998 roku. Rok później w wigilię Bożego Narodzenia, syn Tomasz popełnił samobójstwo. Tragiczny los nie ominął także samego malarza; w nocy z 21 na 22 lutego  2005 roku w czasie napadu rabunkowego, na kilka dni przed ukończeniem 76 lat, artysta został zamordowany.

Rodzina spoczęła w mogile zaprojektowanej przez Władysława Beksińskiego – dziadka malarza, na cmentarzu w Sanoku. Już we wczesnym okresie twórczości na pół abstrakcyjne reliefy, rysunki, rzeźby nosiły piętno zupełnie zindywidualizowanego, swobodnego podejścia zarówno do form i kompozycji, jak również stylistycznych kanonów. Z tych doświadczeń i warsztatowych poszukiwań zrodziło się malarstwo, chyba najbardziej nam znanego, „okresu fantastycznego”, które po raz pierwszy zostało zaprezentowane w 1972 roku. Wielkoformatowe, wizjonerskie, malowane na płycie obrazy, świat podświadomych przestrzeni, majaków na jawie, psychicznej peregrynacji w głąb własnych, egzystencjalnych lęków stał się na wiele lat powszechnie rozpoznawalną wizytówką artysty.

Na początku lat dziewięćdziesiątych artysta porzucił pejzażowy rozmach ograniczając się do jednej lub kilku postaci umieszczonych w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Jak sam mówił:

„Idę w kierunku większego uproszczenia tła, a równocześnie znacznej deformacji postaci, które są malowane bez tzw. światłocienia naturalistycznego. Właściwie chodzi mi o to, żeby między innymi na pierwszy rzut oka było widoczne, że jest to obraz zrobiony przeze mnie”.




Obrazy stały się bardziej syntetyczne, ukierunkowane na formę, często jakby z rzeźbiarskim sposobem widzenia przedmiotu w przestrzeni. Na początku XXI wieku artysta obok malarstwa zajął się również grafiką komputerową, W swych fotomontażach wydaje się, że powrócił do metafizycznego, przestrzennego obrazowania z „okresu fantastycznego”.

Płocką wystawę śmiało można nazwać retrospektywną, bowiem zawiera ona obrazy i grafiki niemal z całego okresu twórczości malarza. Swój wystawienniczy debiut artysta zaliczył w 1964 roku w Warszawie dzięki zaangażowaniu ówczesnego krytyka Janusza Boguckiego. Duży udział w wypromowaniu dokonań Zdzisława Beksińskiego miał adwokat, profesor uniwersytecki, a przede wszystkim kolekcjoner i miłośnik sztuki Piotr Dmochowski. To właśnie on zorganizował malarzowi wiele wystaw we Francji, Belgii, Niemczech i w Japonii.

W Paryżu w latach 1989 – 1996 istniała też autorska galeria Beksińskiego nosząca nazwę „Galerie Dmochowski – Musée galerie de Beksinski”. Na początku lat 90. w Osace w Japonii, w prywatnym muzeum sztuki funkcjonowała stała wystawa  malarza. Od tego czasu fenomen Zbigniewa Beksińskiego jedynie przybiera na sile i zagarnia coraz to liczniejsze rzesze entuzjastów jego twórczości.

Aby ukazać to zjawisko, na piętrze Galerii możemy się zapoznać z rysunkami Damiana Leszczyńskiego, inspirowanymi dokonaniami mistrza z Sanoka. Misterne prace wykonane ołówkiem mają swój niepowtarzalny klimat, „trzymają” nastrój, który odnajdziemy w stylistyce Beksińskiego, wciągają atmosferą sennego koszmaru, tajemnicy, której nie sposób odczytać.

Projektem „Beksiński – inspiracje” dołączyli podopieczni Środowiskowego Domu Samopomocy w Choszcznie swymi wręcz brawurowo wykonanymi rzeźbami z papieru. Siła i intensywność emocjonalnego przekazu tych prac jest tak niewiarygodna, że z łatwością można się zapędzić i przypisać ich autorstwo samemu Beksińskiemu. Ten niezwykły, artystyczny rezultat interpretacji twórczości mistrza przez osoby niepełnosprawne był już prezentowany na wielu wystawach krajowych i niezmiennie spotykał się z entuzjastycznym przyjęciem.

Tymczasem powstają coraz to nowsze projekty, do dyskusji nad spuścizną po wielkim malarzu i wizjonerze włączają się kolejni twórcy reprezentujący różne gatunki sztuki; w trakcie płockiej „Nocy Muzeów” mieliśmy okazję zapoznać się z niezwykle interesującym widowiskiem multimedialnym.  Sam Beksiński zdecydowanie odżegnywał się od prób „czytania” jego obrazów, od przypisywania im warstwy semantycznej, czy też tworzenia języka symboli, pozostawiając ich interpretację subiektywnej wrażliwości odbiorców.

Tu niezmiennie od wielu lat rodzi się w naszych głowach zasadnicze pytanie – czy twórczość malarza jest projekcją ogólnej degrengolady, upadku, totalnej destrukcji, prowadzącej donikąd, na skraj przepaści i podróży tylko w jedną stronę, czy też gdzieś świeci się wątła, chybocąca się w podmuchach wiatru iskierka nadziei, która przynosi katharsis poprzez pogodzenie się z obrazem świata takim, jakim on naprawdę jest… Odpowiedzi na to podstawowe i zarazem fundamentalne pytanie możemy poszukać w naszej Galerii. Wystawa potrwa do 17 czerwca br.

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU