Kibice, jak zapowiedzieli tak zrobili i nie dopingowali swoich piłkarzy – zabrakło flag i przyśpiewek. Pomimo tego, Orlen Wisła Płock zanotowała gładkie zwycięstwo u siebie. Wiślacy wygrali z Zagłębiem Lubin 42:23 (22:14). Nafciarze grali efektownie i efektywnie, a do składu powrócił Piotr Chrapkowski.
Mecz z Zagłębiem był ostatnim przed sobotnim spotkaniem w Lidze Europejskiej EHF. Ligowy pojedynek był zatem niezwykle ważnym przetarciem. Trener chciał sprawdzić umiejętności nafciarzy – te okazały się co najmniej o kilka klas większe od rywala. Do składu gospodarzy wrócił Piotr Chrapkowski oraz Petar Nenadić – wielki nieobecny „świętej wojny”, który w tym meczu pojawił się na parkiecie tylko w pierwszej połowie (zdaje się, że „Peter Pan” źle wszedł w spotkanie).
Wisła Płock od pierwszych chwil meczu kontrolowała sytuację – choć sam początek nie zwiastował aż tak dużej przepaści punktowej. Goście z Lubina trafiali do naszej siatki zdecydowanie zbyt często. Wiślacy zaczęli grać bardziej zdecydowanie. Efekt był natychmiastowy – w bramce popis umiejętności zaczął pokazywać Marcin Wichary, a drużyna wyprowadzała skuteczne kontrataki. Przewaga gospodarzy rosła z minuty na minutę – pierwsza część spotkania zakończyła się wynikiem 22:14. Druga połowa to jeszcze większa dominacja piłkarzy Orlen Wisły Płock. Przewaga nafciarzy była po prostu przytłaczająca – zdobyli oni 20 goli, goście zaledwie 9.
W sobotę ekipę Larsa Walthera czeka poważniejsze spotkanie – mecz z RK Maribor Branik. To być albo nie być dla Orlen Wisły Płock w europejskim EHF. Oby wynik był podobny jak wczoraj.
Wisła Płock – Zagłębie Lubin 42:23 (22:14)
Orlen Wisła Płock: Wichary, Spanne 10, Syprzak 10, Chrapkowski 5, Sego – Eklemović 4, Wiśniewski 7, Kavas 1 , Nenadić, Ilyes 3, Kubisztal 2, Paczkowski.
Zagłębie: Malcher, Paluch 4, Małecki – Stankiewicz 4, Gumiński 4, Rosiek 3, Przysiek 2, Przybylski 2, Marcinka 1, Paluch 4, Starzyński, Kozłowski 3, Archuk, Kuźdeba.