Ktoś, kto to zrobił, nie ma serca. W upał, na pełnym słońcu, przywiązał do drzewa dwa psy i pozostawił je na pastwę losu. Bez wody, bez cienia… Osoba, która pozostawiła psy najprawdopodobniej wsiadła do busa na dworcu przy Al. Jachowicza i odjechała.
Takiej osoby nie można nazwać właścicielem, ani opiekunem czworonoga. 9 sierpnia, nieopodal budynku nadleśnictwa, za blokami przy skrzyżowaniu Jachowicza z Bielską, ktoś przywiązał i zostawił dwa psy. Nie wiadomo jak długo zwierzaki przebywały na pełnym słońcu, zanim jedna z mieszkanek pobliskich bloków je odnalazła. Pani z pobliskiego kiosku zabezpieczyła psiaki do czasu przybycia pro-zwierzęcej organizacji.
– O godzinie 6 rano zostaliśmy poinformowani o tym, że ktoś przywiązał i porzucił dwa psy między garażami na Al. Jachowicza. Zauważyła je jedna z mieszkanek okolicznych bloków, a druga pani, z kiosku ruchu, chwilowo zabezpieczyła – poinformowała Jolanta Blejzon z Pomagamy Płockim Zwierzakom.
Okazało się, że jeden ze świadków widział kobietę z dużym turystycznym plecakiem, która szła z tymi psami. Kobieta po pewnym czasie kierowała się, już bez zwierząt, w stronę starego dworca przy Al. Jachowicza.
– Najprawdopodobniej wsiadła do jednego z busów i odjechała. Teraz poszukujemy tej kobiety, która pozostawiła psy w taki upał – mówi Jolanta Blejzon.
Zwierzęta zostały przewiezione do wolontariuszy z Pomagamy Płockim Zwierzakom, jednak jest to opcja tymczasowa. Potrzebny jest dom stały lub tymczasowy.
– Przyda nam się również dobra karma dla porzuconych psów, nie wiemy w jakim są stanie fizycznym i jak długo tam czekały na ratunek – mówi jedna z wolontariuszek.
Sprawa ma zostać zgłoszona na policję. Planowane jest również sprawdzenie miejskiego monitoringu.
– Teraz szukamy sprawczyni, chcemy, żeby odpowiedziała za ten czyn. Mamy nadzieję, że ktoś rozpozna kobietę lub psy z którymi szła – mówi Jolanta Blejzon.
Osoby, które mogłyby pomóc w sprawie proszone są o kontakt z Pomagamy Płockim Zwierzakom poprzez profil na Facebooku, pocztę elektroniczną (jolab-62@o2.pl) lub dzwoniąc pod nr 603-179-634.
Misia: bzdury piszesz! Nie ma ani przyzwolenia, ani usprawiedliwienia na takie postępowanie! Może jednak przestań wierzyć w ludzi, bo zalatuje skrajną naiwnością.
Do Misi: skąd Pani wie, że pieski były zadbane i pachniały? Zna Pani właściciela? Bo tak to brzmi właśnie. Ponadto broni Pani obcej ( ?) osoby jakby znała Pani całą sytuację od podszewki.
Może zanim osądzimy zastanówmy się. Te pieski były zadbane, miały szelki i wręcz pachniały. Nie były to roczne psy. Właściciel zatem bardzo dbał o nie, Pani miała duży plecak, Może życie zmusiło ją do opuszczenia Płocka, Wierzę w ludzi i uważam, że ktoś kto dbał tak o zwierzęta, nie może ich porzucić.Chyba, że życie go do tego zmusza. Ponadto to te pieski były w cieni, o 6 rano nie było takiego upału. Zostawione były tuż przed blokiem mieszkalnym – może w nadziei, że ktoś przygarnie. Linczowanie kogoś bez zaglądania do wnętrza człowieka jest czymś okrutnym. Tyle osób ta sytuacja oburza, ale nikt nie zobowiązał się wziąć i zaopiekować nimi.
Idąc Pani tokiem myślenia, czyli to fajnie, że je tam zostawiła? Może jeszcze jej podziękujmy?