Jak wiemy, nadchodzi okrągła rocznica – to właśnie sto lat temu Polska odzyskała niepodległość, pojawiła się po ponad wieku rozbiorów na mapach Europy. W 1918 roku, w czasie, gdy zbliżał się wreszcie upragniony koniec I wojny światowej ziemie polskie opanowała narodowowyzwoleńcza gorączka. Do tego patriotycznego zrywu dołączyli również płocczanie.
Już wcześniej korzystali z każdej okazji, aby zamanifestować swoje przywiązanie do ojczyzny. Temu celowi służyły liczne wiece, pochody, akademie i nabożeństwa; tłumnie mieszkańcy uczcili pamięć wielkich Polaków biorąc udział w ogólnonarodowych uroczystościach – w 1916 roku ku czci zmarłego genialnego powieściopisarza, wlewającego otuchę w serca rodaków – Henryka Sienkiewicza, a potem z okazji 125 rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja. Z nie mniejszym ceremoniałem obchodzono w 1917 roku setną rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki.
Na niemal cały okres wojny Płock dostał się w ręce Niemców. Ci bardzo szybko weszli w rolę okupanta. Miasto ledwo znosiło ciężary różnorakiego rodzaju danin i kontrybucji, a potem także bezprawnych rekwizycji i kradzieży. Wobec płocczan Niemcy zachowywali się z wyższością, wymagali od nich szczególnego „szacunku”. Do legendy przeszło kuriozalne zarządzenie okupanta, aby mężczyźni ustępowali z drogi oficerom. Oczywiście przekorni mieszkańcy naszego miasta nie zamierzali zastosować się do tego przepisu i powszechnie go ignorowali; taki opór doprowadzał Niemców do furii i w rezultacie w lipcu 1918 roku zakazali chodzenia mężczyznom po trotuarach, tymczasem… do panów na znak solidarności dołączyły płocczanki i tak okupanci przechadzali się samotnie po chodnikach, a my po jezdniach, blokując tym samym wszelki ruch kołowy w całym mieście. Absurdalny zakaz przetrwał jedynie 10 dni… Cóż, megalomanię i głupotę chyba najłatwiej zwalczać celną drwiną, uświadomieniem nadętemu królowi, że po prostu jest nagi…
W tym czasie każdemu z naszych pradziadów marzyła się wolna ojczyzna, nieuchronnie jednak cisnęło się zasadnicze pytanie – jaka ta nowa Polska ma być? Szukając nań odpowiedzi ludzie podzielili się w Płocku i okolicach na dwa obozy polityczne. Pierwszy z nich, narodowo – chrześcijański skupiał mieszczaństwo i ziemian pod przywództwem znanych działaczy politycznych i społecznych: Aleksandra Macieszy, Tadeusza Świeckiego i Karola Mierzejewskiego. Po przeciwnej stronie znalazła się opcja socjalistyczno-niepodległościowa, w skład której wchodziła Polska Organizacja Wojskowa i Polska Partia Socjalistyczna. Naturalnym zapleczem osobowym dla tych organizacji stały się liczne związki zawodowe: metalowców, robotników niefachowych, robotników rolnych i in. Główną rolę w tym obozie politycznym odgrywali tacy działacze jak Aleksander Klonowski, Wincenty Kępczyński, Romuald Litewski, Eugeniusz Dobaczewski, czy też Władysław Chmielewski.
Sytuacja zdecydowanie zradykalizowała się w październiku 1918 roku, kiedy to było już wiadomo, że klęska Niemców staje się nieunikniona. Wtedy to działacze POW, PPS i Pogotowia Bojowego PPS nasili swe działania wzywając ludność w dniu 14 października do powszechnego strajku. Kilka dni później przeprowadzono szereg akcji dywersyjnych, w wyniku których zginęło dwóch żandarmów. W odwecie Niemcy rozstrzelali schwytanego działacza POW i PPS Jana Gniazdowskiego.
Jednakże była to jedna z ostatnich ofiar tej wojny. Niemcy zdawali sobie sprawę, że ich dni są policzone. 10 listopada wojskowy naczelnik Płocka Knoblauch przekazał w ręce Polaków władzę. Tego samego dnia Józef Piłsudski zmierzał już pociągiem w kierunku Warszawy… Sami okupanci wiedzieli, że właśnie dokonuje się przełom. Powszechne zadziwienie budziło zachowanie niemieckich, szeregowych żołnierzy, którzy niedbale ubrani radośnie przechadzali się po ulicach, nie oddając honorów swoim oficerom. Nazajutrz płocczanie przystąpili do przejmowania miasta – zajęto więzienie, z którego wypuszczono więźniów politycznych, a następnie budynek poczty i rządu gubernialnego oraz koszary, składy amunicji, magazyny i inne ważne obiekty. W Borowiczkach przejęto statek z 60 Niemcami zdobywając 70 karabinów. Na Wiśle mieszkańcy naszego grodu mieli okazję obserwować niecodzienny widok – jeszcze przez kilka dni płynęły barki ewakuujące okupantów z Warszawy, Zegrza, Modlina i Wyszogrodu.
Jednakże 11 listopada płocczanie już świętowali zakończenie wojny. Radości nie było końca, niemal wszyscy wylegli na ulicę Dominikańską ( obecnie ul. 1 Maja), a pod wieczór zebrali się na Rynku Kanonicznym (teraz Plac Narutowicza) i zażądali opuszczenia odwachu przez stacjonujących tam Niemców. Ci bez wystrzału opuścili swój posterunek pozostawiając nawet swe karabiny. Następnie tłum skierował się do pobliskiej Komendantury; tu o mało nie doszło do krwawych starć, jednakże okupanci zrozumieli szybko, że ich opór jest daremny; około północy wszyscy załadowali się na barki i odpłynęli w kierunku Torunia.
Płock udekorowany biało – czerwonymi flagami do późnej nocy świętował pierwszy dzień wolności… Nie był to jednak koniec dramatycznych wydarzeń. Następnego dnia do miasta przypłynął statek z 70 Niemcami na pokładzie. Po krótkiej wymianie ognia pertraktacji podjęli się działacze Polskiej Organizacji Wojskowej, którzy rozbroili żołnierzy i po zaprowiantowaniu pozwolili odpłynąć im w kierunku granicy z Prusami.
Równie honorowo płocczanie potraktowali gubernatora płockiego Freiherra von Wangenheima, którego komendant POW Władysław Chmielewski osobiście odwiózł do granic Prus, a na polecenie Józefa Piłsudskiego nocą, eskortowany przez oficerów legionowych, odpłynął Wisłą przez Płock również gubernator warszawski Hans Hartwig von Beseler.
Tym tak doniosłym dla naszej historii wydarzeniom poświęcona została wystawa w Muzeum Mazowieckim w Płocku pt. „Kiedy stała się wolność… Polska – Mazowsze – Płock w latach 1918 – 1921”. W skład ekspozycji wchodzi zestaw unikalnych dokumentów, odznaczeń, fotografii, plakatów i innych źródeł historycznych, obrazujących kluczowe wydarzenia dla naszego regionu – przejęcie władzy po odzyskaniu niepodległości, wybory nowej rady miejskiej, wybory do Sejmu, najazd bolszewicki miasta w 1920 roku i bohaterska obrona Płocka oraz wiele innych przełomowych wydarzeń, które legły u podstaw konstytuowania się niepodległej Polski.
Pięknie w nastrój piątkowego wernisażu wystawy wprowadził występ chóru Małachowianki „Minstrel” oraz kwartetu smyczkowego Płockiej Orkiestry Kameralnej. Zwiedzając wystawę przy Tumskiej 8 szybko się przekonamy, że mamy do czynienia ze zbiorami, które mają moc rozbudzania naszej wyobraźni, przemawiają siłą historycznej autentyczności.
Nie sposób również nie zauważyć przemyślanej, potęgującej nasze wrażenia aranżacji graficznej prezentowanej ekspozycji. Wystawa powstała we współpracy dwóch płockich instytucji kultury – Muzeum Mazowieckiego i Towarzystwa Naukowego Płockiego
Czasem ktoś może sobie zadać pytanie, z jakiego powodu przywiązujemy taką wagę do rocznic, zamiast cieszyć się z obecnego stanu rzeczy każdego dnia? Dylemat zaiste wart naszej refleksji, ponieważ pewnie zbyt często zapominamy, że los obdarzył nas ojczyzną, która już od dziesięcioleci nie zaznała wojennej pożogi, a nie jest to takie oczywiste w dzisiejszych czasach. Tym bardziej tym pokoleniom, które aby spełnić swój sen o Polsce wolnej i niepodległej ryzykowały życie należy się od nas pamięć i hołd. Bo przecież naród, który zapomina o swych narodowych bohaterach traci swą tożsamość i sam popada w nicość i zapomnienie, z tego też powodu należy kultywować własną historię.
A ja ze wszystkich sił pragnę, by wreszcie spełniło się w dniu 11 listopada jedno moje marzenie: abyśmy mimo tego, co nas teraz różni, poszukali tego, co nas od wieków łączy i przeżyli to narodowe święto razem…