Do sieci kin Helios trafiła druga część „Igrzysk Śmierci”. Ekranizacja popularnej trylogii Suzanne Collins śmiało aspirować może do miana najlepszej filmowej adaptacji roku i jednego z najlepszych obrazów „dla mas” ostatnich miesięcy.
„W pierścieniu ognia” to bezpośrednia kontynuacja pierwszych „Igrzysk Śmierci”. Zwycięzcy 74. Głodowych Igrzysk, Katniss Everdeen (w tej roli niesamowita Jennifer Lawrence) i Peeta Mellark (Joshua Hutcherson) rozpoczynają nowe życie – życie na pokaz, śledzone okiem kamer, usłane blaskiem fleszy aparatów. Katniss i Peeta z dystryktu 12 mają pokazać oddanie Kapitolowi, by jako opium dla mas zdusić w zarodku chęć wszczęcia buntu przez mieszkańców totalitarnego państwa.
Media śledzą każdy ich krok, politycy wymagają posłuszeństwa, a prezydent Kapitolu zmusza do miłości. Pozorni kochankowie nie są jednak dobrymi aktorami. Zwycięzcy igrzysk widząc, że wywalczona wolność jest jedynie złudzeniem, nie potrafią udawać przed tłumem. Plan prezydenta Snowa nie przynosi efektów, a wygłodniały i uciśniony naród rozpoczyna rewolucję. Napięcie w dystryktach rośnie z każdym dniem, lecz Kapitol znalazł na to receptę – urządza kolejne Głodowe Igrzyska, w których udział wezmą wszyscy ich żyjący zwycięzcy. Najlepsi trybuci ponownie są zmuszeni zabijać się ku uciesze władz. Wśród nich znaleźli się Katniss i Peeta, którzy wezmą udział w tych morderczych zawodach po raz drugi z rzędu.
Kontynuacja „Igrzysk Śmierci” to sequel zrobiony na miarę. Dłuższy, bardziej efektowny i tak samo mroczny. Nowy reżyser kontynuuje wizję swojego poprzednika. Francis Lawrence z powodzeniem kopiuje schematy użyte w pierwszych „Igrzyskach”. Reżyserka stworzyła obraz, który pomimo tego, że reprezentuje kino dla młodzieży, ma do zaoferowania o wiele więcej niż mdłe historie o niespełnionej miłości. Lawrence pokazuje widzom opowieść złożoną z dwóch części. Pierwsza, to swoisty przewodnik po brutalnym świecie mediów i polityki, w którym Katniss i Peeta, zakładnicy własnego zwycięstwa, próbują się odnaleźć. Druga część to z kolei efektowny film akcji, gdzie uczestnicy „Igrzysk” pokazują pełen wachlarz swoich morderczych umiejętności, próbując przeżyć to krwawe reality-show.
Lawrence cały czas utrzymuje widza w napięciu, które stopniowo rośnie aż do ostatniej minuty. Zabieg ten udało się uzyskać głównie dzięki obsadzie. Role pierwszo-, jak i drugoplanowe imponują, tak samo jak relacje między granymi postaciami – do końca nie wiadomo, który z przedstawionych bohaterów jest sojusznikiem, a który sprzymierzeniec okaże się zdrajcą. Wśród plejady gwiazd na szczególne wyróżnienie zasługuje Jennifer Lawrence. Aktorka po raz kolejny udowodniła swoją klasę. Jej Katniss po prostu nie da się nie lubić. To młoda, zagubiona dziewczyna, dla której w życiu najważniejsza jest rodzina i przyjaźń. Świetny jest także Josh Hutcherson w roli Peety.
„Igrzyska Śmierci: W pierścieniu ognia” nie jest jednak filmem idealnym. To obraz ze świetnym aktorstwem, piorunującą oprawą wizualną – sceny rozgrywane na futurystycznej arenie zostały genialnie przygotowane – który cierpi na jedną, niejako typową wadę każdej drugiej części z trylogii – to jedynie przystanek pomiędzy wszystkimi częściami. I o ile „jedynka” była zamkniętą całością, to „W pierścieniu ognia” brakuje końca. Ta część stoi pomiędzy tym, co już było, a tym co ma dopiero nastąpić. Wychodząc z kina mamy wrażenie, jakbyśmy oglądali śmiertelnie długi zwiastun „trójki”. Nie ma jednak wątpliwości: po takiej zapowiedzi z całą pewnością wrócicie do kin za rok.
Pomimo tej drobnej wady, kontynuacja „Igrzysk Śmierci” to jedna z najlepszych ekranizacji roku. Film trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej sceny, będąc jednocześnie swoistą przystawką przed daniem głównym: trzecimi „Igrzyskami Śmierci”, na które przyjdzie nam poczekać do listopada 2014 roku.