Jaką kuchnię preferuje jedyna pani wójt w powiecie płockim? Jak znalazła się w świecie męskiej polityki i jak udaje jej się łączyć obowiązki zawodowe z pełnieniem roli pani domu? Na te i wiele innych pytań odpowiadamy w kolejnej części naszego cyklu „Płocczanie od Kuchni”.
Nie wszyscy gotują, ale za to z kuchnią każdy z nas ma coś wspólnego – wszyscy musimy przecież coś zjeść. Jakie potrawy lubią płocczanie? Jakie wspomnienia związane z kuchnią mają politycy? Co gotują aktorzy? Kto jest na diecie, a kto zajada się golonkami? Nasz cykl przybliży Wam znanych i nieznanych płocczan „od kuchni”. A może stanie się też inspiracją do kuchennych wojaży?
Kolejnym bohaterem „Płocczan od Kuchni” jest wyjątkowo nie płocczanka, lecz za to jedyna kobieta – wójt w powiecie płockim, pani Grażyna Pietrzak. Dlatego ten odcinek będzie nieco inny – oprócz tradycyjnego, „kuchennego” zestawu, nie mogliśmy sobie odmówić pytania o to, jak funkcjonuje kobieta w męskim świecie polityki.
Polityka to męski świat
Jak mówi pani Grażyna, polityką, taką przez duże „P” nigdy się nie interesowała. – Dla mnie polityka na najniższych szczeblach samorządowych nie powinna odgrywać żadnej roli – mówi z przekonaniem i dodaje, że na poziomie gmin powinna być tylko praca na rzecz społeczeństwa i razem ze społeczeństwem. Nie ma nic przeciwko tej dużej polityce, jak twierdzi, ambicje i wyzwania polityczne to zadania typowe dla polityków, profesjonalnych polityków – o ile można ich tak określić. – Niestety, w obecnych czasach ten trend schodzi do najniższego szczebla władz samorządowych, a według mnie to bardzo przeszkadza w pracy. Odczuwam to na własnej skórze, ponieważ do tej pory jestem osobą bezpartyjną i muszę stwierdzić, że zaplecze w postaci partii w niektórych sytuacjach może przysparzać problemów. Tak być nie powinno. To wszystko wymaga od osoby na stanowisku wójta wyzwania, czy on chce czy nie, musi się interesować polityką.
Do udziału w wyborach samorządowych namówili panią Grażynę przyszli wyborcy, którzy sami zaproponowali, aby spróbowała swoich sił w walce o fotel wójta. – Muszę stwierdzić, że na początku miałam silny wewnętrzny opór, wiedząc o tym, że to bardzo trudna praca w niebogatej gminie, pod kontrolą społeczną w każdym calu – wspomina pani wójt. Pracę w urzędzie znała od podszewki – od kilku lat była już pracownikiem samorządowym – i to też zaważyło na jej decyzji. – Pomyślałam, że nie mogę odmówić ludziom, którzy obdarzyli mnie zaufaniem, zauważyli we mnie jakiś potencjał, który może owocować na rzecz rozwoju Naszej Małej Lokalnej Ojczyzny – dodaje pani Grażyna.
Fotel wójta Bodzanowa zdobyła, lecz jest tak ciężko, jak przewidywała, a może nawet ciężej? – Może dlatego, że w wyborach pokonałam czterech mężczyzn, a niektórzy z nich do tej pory nie mogą się pogodzić z przegraną? – zastanawia się pani wójt. – W Polsce wielu ludzi myśli nadal stereotypowo. Niestety, szczególnie widać to na wsiach, gdzie ludzie nie są gotowi do rządów kobiet, nawet tych wykształconych i inteligencją przewyższających mężczyzn. Sama często słyszę „no tak, ale chłop, to chłop”. Nie zgadzam się z tym i wiem, że kobiety są w stanie dobrze rządzić. Jest tyle pań, które sprawdzają się na bardzo wysokich stanowiskach i niejeden mężczyzna zazdrości im sukcesów. Dlatego powinniśmy przestać dyskryminować kobiety osiągające sukcesy. Nawet gdyby chodziło tylko o sferę zawodu, który nadal kojarzy się przeważnie z płcią przeciwną – stanowczo mówi pani Grażyna.
Sama w pracy nie wyróżnia pracowników ze względu na płeć. – Wymagam od wszystkich pracowników tego samego: uczciwej pracy i kompetencji. Dlatego ze swojej strony uważam, że zarówno z mężczyznami, jak i kobietami pracuje mi się dobrze – twierdzi. I choć czasami odczuwa jakieś przejawy niechęci czy zazdrości ze strony mężczyzn, to za wszelką cenę stara się nie brać ich sobie do serca, choć to jednak boli, szczególnie kobietę.
Porozumienie? Zawsze jest możliwe
Jej mottem przewodnim kampanii wyborczej było: „Porozumienie – człowiek i dobro mieszkańców przede wszystkim”. Czy udało się przez okres pełnienia funkcji wójta spełnić założenia tego hasła? – Myślę, że takie pytanie powinno zostać skierowane do moich wyborców, do mieszkańców gminy, ponieważ to ich odpowiedź byłaby najbardziej obiektywna. Mnie trudno jest się do niej odnieść – mówi skromnie nasza rozmówczyni. – Jedno mogę stwierdzić, szanuję każdego człowieka i nie mogę tego zrozumieć, dlaczego w społeczeństwie jest tyle zawiści, obłudy, zazdrości. Przez takie zachowanie ludzie krzywdzą się nawzajem, a przecież wszyscy powinniśmy pomagać sobie, a nie na każdym kroku szukać różnych sposobów, żeby sobie dokuczać – widać, że ta kwestia jest bardzo bliska sercu pani Grażyny.
W Bodzanowie chciała zmienić przede wszystkim postrzeganie gminy, jako terenów inwestycyjnych. Nie jest to łatwe zadanie. – Przede wszystkim, w ciągu pierwszej kadencji trudno jest pozyskać silnych inwestorów. Wielokrotnie uczestniczyłam w konferencjach, spotkaniach z różnego rodzaju przedsiębiorcami, starając się za wszelką cenę promować inwestycyjne tereny Gminy jak i sama Gminę. Zarówno w formie prezentacji multimedialnych, czy publikacji w mediach ogólnokrajowych i lokalnych. Mam nadzieję, że wreszcie zaczyna to owocować – mówi z nadzieją.
Wójt, żona, mama, pani domu… i smak wiśni
Obowiązków jej na pewno nie brakuje, a jak godzi funkcję wójta z rolą pani domu? – Staram się jak mogę – z uśmiechem mówi pani Grażyna. – Zarówno bycie wójtem, jak i żoną, a także mamą, wymaga ode mnie pełnej dyspozycyjności. Dlatego bardzo trudno jest pogodzić wszystkie obowiązki, te domowe i zawodowe. Na szczęście moja rodzina jest wspaniała, wspiera mnie 24 godziny na dobę i na nią zawsze mogę liczyć.
Z dzieciństwa najwyraźniej wspomina nie tylko smak, ale i zapach wiśni. Tylko nie sklepowych czy kupionych gdzieś na bazarze, a takich prawdziwych, prosto z sadu jej dziadków. Kubki smakowe pobudzają do wspomnień za to placuszki z jabłkami w posypce pudrowej…
Pani wójt uwielbia gotować i eksperymentować w kuchni. – Niestety, mam niewiele wolnego czasu na przyjemności. Mam to szczęście, że mój mąż bardzo dobrze gotuje, przepadam za jego wymyślonymi obiadami – uśmiecha się pani Grażyna.
Na stole niezmiennie króluje u niej kuchnia polska, swojska, koniecznie ze zdrowych produktów, które można kupić przez cały rok.
Dla naszych czytelników pani wójt przygotowała specjalny przepis na rybę z kaszą gryczaną.
[tabs]
[tab title=”Mintaj z kaszą gryczaną”]
Składniki:
– 1/2 kg filetu mintaja,
– 1 szklanka kaszy gryczanej,
– 3 marchewki,
– 1 duża pietruszka,
– liść selera,
– 1 por,
– pieprz,
– sól,
– papryka sypana,
– liść laurowy,
– 5 goździków,
– jarzynka,
– majeranek,
– koncentrat pomidorowy,
– olej.
Przygotowanie:
Rybę delikatnie obsmażamy na oleju. Warzywa ścieramy na tarce, a pozostałe kroimy. Przez około 20 minut podduszamy wszystko na oleju, dodając przyprawy i koncentrat pomidorowy. Następnie dodajemy upróżoną wcześniej kaszę gryczaną i rybę, jeszcze raz wszystkie składniki zapiekamy około 15 minut. Możemy podawać na ciepło i na zimno.
Życzymy smacznego![/tab]
[/tabs]
„Porozumienie – człowiek i dobro mieszkańców przede wszystkim” to jest czysta kpina raczej pasuje plotka, intryga i tworzenie wojen w urzędzie, radzie i gminie.”Kończ waszmość pani i wstydu oszczędź”.
Masz racje Gucio!!!! Intryga, bałagan to styl zarządzania gminą Bodzanów. Pani Wójt nawet takie artykuły już pani nie pomogą. Czas się pakować, społeczeństwo gminne 16 listopada podsumuje pani pseudo rządy!!!
Bardzo ciepły przyjemny wywiad z daleko od chaosu politycznego. całe szczęscie, ze tacy ludzie się zdażają, Gratuluję gminie że ma takiego gospodarza – kobiete, która na pewno musi byc silna by w tych czasach jak sama pisze sprawowadź władzę. Może w Płocku też wybierzemy kobietę i spojrzy inaczej na nasze miasto.
CYRK ! To najlepiej obrazujące słowo co się tam dzieje !
Szczerze namawiam Pani wójt do zaprzestania intryg
i wzięcia się do uczciwej pracy, a nie oplatania na łamach internetu głodnych kawałków.