REKLAMA

REKLAMA

Easy Company: Liczy się lojalność!

REKLAMA

Przeczytajrównież

Ktoś mógłby powiedzieć, że grupa facetów biega z bronią i strzela plastikowymi kulkami, przypominając sobie dziecięce lata. Nic bardziej mylnego. To nie tylko męski świat, choć z delikatnym kobiecym akcentem, ale przede wszystkim świat zasad, lojalności, przyjaźni. A także wyższych celów, niż można sądzić patrząc z zewnątrz…

Spotkaliśmy się w dzień wyborów na polu paintballowym. Grupa facetów w paramilitarnych strojach, kilka kobiet. To oficjalne zakończenie sezonu Easy Company, stowarzyszenia, które nie tylko ćwiczy strzelanie z broni bardzo podobnej do prawdziwej, ale i bierze aktywny udział w akcjach charytatywnych, a także zachęca wszystkich młodszych i starszych do porzucenia Internetu na rzecz aktywności i prawdziwej integracji międzyludzkiej.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

easy_company (19)– Posługujemy się replikami broni w skali 1:1 na kulki 6 mm plastikowe. Nie ma tu farby, tylko ból i przyznanie się do „rany” fair play – tłumaczy Marek Milczarski. – Muszą być oczywiście zachowane podstawowe zasady bezpieczeństwa. Przede wszystkim zawsze nosimy ochronne okulary, wymogiem są też usztywnione buty za kostkę – objaśnia.

Pole jest co prawda oddzielone siatką, jednak dopóki trwa ostrzał, nie można okularów zdejmować nawet w miejscu przygotowywania posiłku. Ważny jest też cały strój, który pozwala zminimalizować skutki strzału, choć „chłopcy” z Easy Company chóralnie przyznają, że siniaki są i to czasem znaczne. Mundury są wzorowane na strojach żołnierzy amerykańskich, ponieważ nie wolno im nosić polskich mundurów, aby nikogo nie wprowadzać w błąd.

– Faktycznie tkwi w nas gdzieś mały chłopiec, ale chodzi też o ważniejszą sprawę. Po pierwsze, nabieramy jakiegoś doświadczenia z bronią, co przy naszym systemie obronnym kraju może być przydatne. Po drugie, wyciągamy młodzież sprzed komputerów, w naszej grupie są też 16-latkowie. Pokazujemy im, jak wygląda realne życie, a nie „Counter Strike” – śmieje się Marek.

Grupa istnieje od 2009 roku, od półtora roku jest stowarzyszeniem. Wyposażenie nabywają głównie drogą internetową, ale i w Płocku jest sklep, w którym można kupić potrzebny ekwipunek. – Całe wyposażenie kosztuje około tysiąca złotych, ale na początek, oprócz broni, najważniejsze są właśnie okulary i buty – wyjaśnia Jacek Kwiatkowski. – Resztę można dokupić z czasem, powolutku – tłumaczy.

easy_company (11)Jak reagują na to ich partnerki? – Żony aprobują naszą pasję, przyzwyczaiły się, nawet spotykamy się wspólnie – śmieje się Jacek. – Organizujemy spotkania integracyjne, grill, nasze dzieci bawią się wspólnie, kobiety rozmawiają, a czasem strzelają z nami. Nawet jeśli na początku nasze drugie połówki tego nie rozumieją, to dzieje się tak tylko do czasu pierwszej integracji – uzupełnia Tomasz.




Co im daje takie spędzanie czasu? – Satysfakcję. Przede wszystkim satysfakcję – mówi Jacek. – Dzisiaj nadmiar obowiązków powoduje, że ludzie zamykają się w swojej przestrzeni, w swojej klatce działań i nic poza tym, a easy_company (12)przecież czas mija. Spotykamy się więc dla sportu, dla zabawy, dla aktywnego spędzania czasu – wyjaśnia.

– Robimy coś, co w nas zostaje. Nawet forma pożegnania na wieczność kolegi jest pełna szacunku, w pełnych mundurach, w milczeniu – wspomina Tomasz. – Dzisiejsze znajomości są bardzo płytkie, wirtualne, a u nas jest szczera, bezinteresowna przyjaźń, lojalność. Kiedy trzeba komuś pomóc w sytuacji życiowej, jesteśmy na wezwanie – mówi wprost Jacek.

easy_company (29)Na zakończenie sezonu zaplanowano szybką rozgrywkę dwóch grup, do jednego strzału, czyli po trafieniu zawodnik schodzi z pola. Choć nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z bronią, postanowiłam spróbować poczuć tę atmosferę. Broń jest ciężka, wygląda jak prawdziwa. Strzelam bardzo niepewnie, ale w końcu udaje się, puszka strącona! Z bronią krótką poszło mi nieco gorzej, wystraszył mnie huk i dym, nieco speszył odrzut. Panowie jednak, pomimo lekkich uśmiechów, życzliwie pomagali w prawidłowej postawie i celowaniu. Dałam się nawet przekonać do strzelania w „żywą tarczę”, czyli Tomasza, który ofiarnie przyjmował moje niecelne strzały.

Pomimo ponurej pogody i chłodu, muszę przyznać – atmosfera jest gorąca. Wszyscy pomagają w gotowaniu zupy, przynoszą chleb, napoje, nawet pieczone bażanty. Podziw wzbudziły dwa, piękne bochenki chleba upieczone przez Tomasza, na jednym jest nazwa stowarzyszenia, na drugim jego skrót i aktualny rok.

Czego brakuje tak aktywnej grupie? Czego im życzyć? – Własnego terenu – bez zastanowienia mówi Jacek. – Teren, na którym jesteśmy, nie jest nasz i widać, że jest przystosowany do paintballu. Gdybyśmy mieli własne miejsce, moglibyśmy organizować szkolenia dla młodzieży czy imprezy integracyjne. A ludziom jest teraz potrzebna taka nauka. Ludzie nastawieni są na własne „ja”, są egoistyczni. A u nas nie ma „ja”, tylko jesteśmy „my” – podsumowuje Jacek.

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU