Płocka Stocznia Rzeczna, należąca do Centromostu, stała się bohaterem historii z pierwszych stron gazet. Czy w wyniku zrzutu wody na tamie we Włocławku, dokonanego w celu przetransportowania ładunku, zginęły ptaki na Wiśle?
Chodzi o transport drogą rzeczną kadłubu zbiornikowca „Helsinki”, piątego z piętnastu wykonywanych przez stocznię rzeczną w Płocku. Trzeba go było przetransportować do Gdańska i w tym celu w nocy z 25 na 26 maja dokonano zrzutu wody do 1100 metrów sześciennych przez zaporę we Włocławku. Był on konieczny, aby transport nie ugrzązł na mieliźnie.
Przyrodnicy: To niezgodny z prawem zrzut
Tu zaprotestowały jednak środowiska ekologiczne, które podnosiły, że w wyniku zrzutu wody zostaną zatopione gniazda ptaków, które są pod ochroną, a znajdują się obecnie w okresie lęgowym. Towarzystwo Przyrodnicze Alauda, Fundacja Greenmind czy WWF nawoływały do wstrzymania zrzutu wody.
Informację podchwyciły media, pisząc o rzezi ptaków i piskląt. Stwierdzono, że zrzut wody zalał wyspy, na których znajdowały się gniazda ptaków pod ochroną – rybitwy rzecznej, rybitwy białoczelnej czy sieweczki rzecznej, podając nawet liczbę – ponad 400 gniazd. Koalicja Ratujmy Rzeki pisała na swoim profilu Facebookowym: „Ten niezgodny z prawem zrzut ma umożliwić stoczni rzecznej w Płocku spław barek do Gdańska – w środku okresu lęgowego!”.
Towarzystwo Przyrodnicze Alauda alarmowało natomiast: „Płynie ładunek! Właśnie mija „Ptasią Wyspę” poniżej Bobrownik i łachę, której dziś już nie ma, a wczoraj była na niej kolonia rybitwy białoczelnej, rzecznej i sieweczki rzecznej”. Jak twierdzi Alauda, popełniono przestępstwo, w związku z czym zawiadomiono policję.
Na forach internetowych i w komentarzach pojawiło się mnóstwo negatywnych wpisów. Do wystawiania negatywnych opinii instytucjom, które zaangażowane były w zrzut wody (czyli Wodom Polskim, Centromostowi czy Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska) zachęcał Szymon Hołownia, dziennikarz TVN.
Wody Polskie: Informacje w mediach wprowadzają w błąd
Tymczasem Wody Polskie stanowczo zaprzeczały tym doniesieniom.
– Niestety, w mediach pojawia się coraz więcej wprowadzających w błąd informacji o szkodach dla ptasich lęgowisk, jakie wywołał ten standardowy zrzut wody. Ostatni zrzut wody z zapory we Włocławku nie zniszczył tysięcy lęgowisk ptaków – podkreślała instytucja.
Dokładne dane i obecną sytuację ptasich lęgowisk w Dolinie Dolnej Wisły, Wody Polskie miały przedstawić w poniedziałek podczas briefingu prasowego. I tak się stało.
28 maja Prezes Wód Polskich Przemysław Daca oraz Zastępca Prezesa Wód Polskich ds. Zarządzania Środowiskiem Wodnym Joanna Kopczyńska wyjaśniali sytuację i niejasności, które zaistniały przy tej sprawie.
– Mam wrażenie, że przekroczyliśmy pewną barierę rozsądku – rozpoczął prezes Wód Polskich. – Zostaliśmy oskarżeni, że wymordowaliśmy całą populację ptaków i działaliśmy bezprawnie. Działamy w imieniu społeczeństwa i zajmujemy się wodami również pod względem ekologicznym, ochrony środowiska. Jestem ekologiem z wykształcenia, mamy bardzo duży pion środowiskowy, który zajmuje się odpowiednim stanem wód, również pod względem ekologicznym – wyjaśniał prezes.
Podkreślał, że Wody Polskie bardzo poważnie podeszły do wszystkich doniesień medialnych. – Na dzisiaj jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej, niż jest to przekazywane w niektórych mediach – stwierdził Przemysław Daca.
Wiceprezes Joanna Kopczyńska zaznaczyła, że zrzut wody odbył się zgodnie z procedurami. Wyjaśniła, że terminy lęgów dla gatunków zagrożonych są wyznaczone na początku kwietnia, ale lęgi są skorelowane z temperaturą, co oznacza, ze im jest cieplej, tym wcześniej ptaki przystępują do lęgów. W tym przypadku więc, ze względu na bardzo ciepły kwiecień, do lęgów doszło wcześniej, niż zwykle.
– Nawet jednak gdyby przyjąć, że ten ciepły kwiecień nie miał nic do rzeczy, to 2 maja, kiedy zazwyczaj rozpoczyna się okres lęgowy, poziom wody był wyższy, niż po zrzucie wody, o którym mowa i wynosił 324 cm, a 5 maja 312 cm. Natomiast najwyższy poziom wody po zrzucie, dokonanym 26 maja br., był to poziom 318 cm. Jest to więc poziom niższy, niż ten, który wystąpił 2 maja, a który był wynikiem naturalnych procesów – podkreślała wiceprezes Wód Polskich.
Na dowód pokazała wykresy, obrazujące wysokość poziomu wody, a także zdjęcia wykonane zaraz po zrzucie wody we Włocławku. Widać na nich, że na Wiśle zaraz po zrzucie wody są nadal łachy, po których spacerują ptaki.
Joanna Kopczyńska podkreśliła również, że gatunki ptaków, o których mowa w mediach, a więc rybitwa rzeczna i białoczelna, mają okres lęgowy między kwietniem a czerwcem, ale należą do gatunku tzw. zagniazdowników, czyli ich pisklęta bardzo szybko zaczynają żyć w wodzie.
Prezes Wód Polskich dodał, że na odcinku Włocławka do Grudziądza dno jest wypłukane, nie ma tam w ogóle łach, na których gnieżdżą się ptaki, a to tam był największy zrzut wody. Jak dodał, żeby transparentnie przedstawiać tę sytuację, zostanie przeprowadzona ponowna kontrola procedur i szczegółów tej sprawy, zapraszał też na kolejne spotkania, tym razem z ornitologami, które rozwieją wszelkie wątpliwości na temat wpływu zrzutu wody na bytowanie ptaków.
Zapowiedział również, że Wody Polskie zwrócą się do niektórych portali internetowych o sprostowanie ewidentnie nieprawdziwych informacji, jak np. to, że dokonano nieuprawnionego i niezgodnego z prawem zrzutu wody. Tłumaczył, że zrzutu dokonano zgodnie z prawem, w ciągu trzech dni od daty wpłynięcia wniosku złożonego przez armatora. Podkreślił, że ptaki zakładały gniazda podczas wyższego stanu wód, niż miało to miejsce po zrzucie wody.
Żeglarze: To standardowy przypływ wody
Podobnego zdania są żeglarze, z którymi rozmawialiśmy. – Stany rzeki zmieniają się cały czas, to naturalny proces, do którego ptaki rzeczne są przyzwyczajone – tłumaczył nam żeglarz z ponad 20-letnim stażem. – Raptem dwa tygodnie temu woda była wyższa, i to z naturalnych przyczyn, i nikt nie podnosił tego tematu. Ja pływam po tych wodach cały czas, nie zauważyłem ani jednego martwego ptaka pływającego po Wiśle w ostatnich dniach, ani jednego pisklaka, a co dopiero kilkaset. Przecież na rzece to doskonale widać – przekonywał.
Jak tłumaczył inny żeglarz, nie rozumie tej nagonki, która dokonała się w ostatnim czasie. – Mówimy tu o ptakach, które żyją nad rzeką. One doskonale wiedzą, gdzie mogą składać jaja, gdzie zakładać gniazda. A przyrost wody, o którym mowa, był niewielki w porównaniu do tych, jakie są np. po burzy. Ma też miejsce na niewielkim odcinku rzeki, to nie jest jakaś ogromna fala, która płynie do morza – wyjaśniał człowiek, który po wodach Wisły pływa już niemal 40 lat.
Obydwaj żeglarze zapewniają, że pływali w okolicach Włocławka i przed, i po zrzucie. – Wokół latają ptaki, są łachy na Wiśle, nie ma żadnej katastrofy. Publikowanie takich informacji o zabiciu ptaków przez żeglugę, może jedynie zaszkodzić transportowi rzecznemu. Komu na tym zależy? – zastanawiali się głośno.
Kto ma rację w tym sporze? Być może dowiemy się tego z raportu pokontrolnego, który zapowiedziały Wody Polskie.
…….,,,,,,.,
\\\\zachowanie eko terorystow w tym przypadku powinno byc zbadane i surowo rozliczone to jest dzialanie na szkode panstwa proponuje izolacje wklatce na okres jednego roku
Kormoran nad Wisłą powinien być widziany jedynie jako piwo. Tony zjedzonych , okaleczonych ryb -( jest wybredny nie lubi leszcza), przepłoszone mniejsze ptactwo z lęgowisk, spalona odchodami kormorana zieleń to wizerunek naszej Wisły z bliska. Czarna plaga Rzeki i okolicznych jezior. Ścisła Ochrona – Tym problemem powinno się zająć nad Wisłą.
A nie czy przy spuszczaniu wody stan podniósł się o 6 cm , w czasie wiosennej powodzi poziom podnosił się o kilka metrów i nikt nie ” LAMENTOWAŁ”
Jake prawem ja sie pytam dokonuje sie mordu na polskiej przyrodzie w okresie legowym??? Kto dostal w lape i ile od zagranicznego armatora?????
Idzie susza, woda w Wiśle spada na łeb, ale trzeba mieć problem. W Warszawie woda ma już poniżej metra. Ciekawe, co będziecie pisać, gdy budowa np tamy dla Warszawy będzie stała kilka miesięcy, bo aktywiści przypomną sobie o okresie lęgowym ostróżka brunatnego. A wody w kranie nie ma.. 5 lat temu w tym czasie było prawie 5 metrów…
Całe szczęście że ptaki są mądrzejsze od was i nie budują gniazd tak blisko wody
Petro jak zwykle głos rozsadku.
Potwierdzi każdy, kto choć odrobinę zna Wisłę w tym rejonie, Włocławek – Gdańsk. Ale cóż, mamy specjalistów, którzy znają Wisłę. Z internetu…
aha 2 ” żeglarzy ” potwierdziło że to nie prawda ciekawe ile kasy dostali :D
lolo w Internecie wie najlepiej. wszyscy biorą jak ryby. Ważne że opozycka twierdzi że kolejna katastrofa w Polsce.
Ekolodzy jak zwykle terroryzują słabszych, dlaczego nie podnieśli larum przy ostatnim zrzucie awaryjnym ścieków w Gdańsku. Jakby te osobniki nie pamiętali to kilka lat temu (2010 i 2014 rok) natura sama przeprowadziła korektę powodując falę powodziową, która była nieporównywalnie większa od obecnego zrzutu wody z tamy. Gdzie byli wtedy?.
Ekolog to człowiek o wykształcony w tym kierunku a nie aktywista. Używajmy słów z rozsądkiem.
proponuję używać nazwy „EKOOSZOŁOM”
I wszystko w tym temacie. Nie wiadomo o co chodzi to idzie o kasę dla ekologów za bezcenną ekspertyzę. ;)
Ptaki są o wiele mądrzejsze od ludzi. Np tych budujących w strefach zalewowych. Faktem jest, że ktoś nagonką kieruje, i jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Kasę dla ekologów?