Dlaczego gotowanie powinno być przyjemnością? Czy w słonecznej Italii można tęsknić za kotletem schabowym? Dlaczego najprostsze przepisy są najlepsze? Odpowiedzi m.in. na te pytania w kolejnej odsłonie „Płockiej Kuchni”, w której rozmawiamy z ks. Józefem Ślazykiem – bardem, poetą, autorem trzech płyt, kapłanem pełniącym posługę we Włoszech, znanym bardziej jako „Don Giuseppe”.
O sobie mówi, że jest bardem i poetą, który uwielbia podróżować po świecie. Najchętniej jednak wraca do Kraju nad Wisłą, za którym tęskni najbardziej. Często odwiedza także Płock, miasto, które w sercu naszego rozmówcy ma szczególne miejsce. Ks. Ślazyk związany był m.in. z płocką Stanisławówką.
– W Płocku byłem wikarym, katechetą, spowiednikiem, prowadziłem „Oazę”, scholę, a nawet teatr amatorski – wylicza w rozmowie z nami. – Prowadziłem też w Płocku tak zwane „wieczory modlitewne” dla zbuntowanej młodzieży z miasta i okolic – dodaje.
Po dwuletniej pracy w Płocku, ks. Ślazyk wyjechał z kraju – na misję do Brazylii, gdzie przez cztery lata pełnił posługę i pomagał miejscowym. – Przez dwa lata byłem proboszczem parafii Santa Luzia na peryferiach miasta, gdzie trzeba było też pracować na tak zwanych „Favelach” Sao Paulo, ogromnej aglomeracji miejskiej, w której żyło bardzo dużo ubogich i zagubionych ludzi – wraca pamięcią ksiądz. – Prowadziłem też tak zwany „przytułek” dla 300 dzieci, sierot z ubogich, bardzo ubogich rodzin – opowiada.
W lipcu 1997 roku trafił do Włoch, gdzie niedaleko Rzymu znalazł swoje miejsce na ziemi.
– Mieszkam w tamtejszych górach od przeszło 15 lat. Pracuję z tutejszymi góralami w Cicolano, gdzie do dziś żyją tzw. „zbójnicy”. To szlachetni, ale i twardzi ludzie. Tu też piszę wiersze, zapiski oraz tworzę swoje pieśni – zdradza.
W wysokich górach ruszt musi być gorący
Efektem posługi we Włoszech są trzy autorskie płyty, które swoją tematyką dotykają postaci i życia św. Jana Pawła II. To o nim ks. Ślazyk, znany bardziej jako „Don Giuseppe”, tworzy najchętniej.
Przebywanie we Włoszech zmieniło wiele w życiu księdza Ślazyka. Co dokładnie? Lista ta jest bardzo długa. Jednym z jej punktów są na pewno nawyki żywieniowe.
– Potrafię gotować, zrobić talerz makaronu z regionalnymi specjałami. W górach, w których mam przyjemność mieszkać, są pyszne i świeże grzyby. Pachnące prawdziwki, które idealnie pasują do makaronu – opowiada.
Umiejętności kulinarne to zdolności nabyte przez lata podróżowania po świecie. To także, jak zapewnia w rozmowie z nami ks. Ślazyk, konieczność. – W wysokich górach trzeba palić w kominku. Rozgrzewać dom. A kiedy pali się pod rusztem, należy z tego skorzystać – wyjaśnia. – Wtedy upiekę kawałek baraniny, cielęciny czy stek z kością. Kucharzę, i to bardzo dużo. Nie mam nikogo do pomocy, więc trzeba – śmieje się.
Jednak praca w kuchni to nie tylko konieczność – to także przyjemność. – Najchętniej gotuję, kiedy przyjadą goście z Polski. Wtedy przygotowuję jakąś pastę, zupę warzywną czy inne potrawy kuchni włoskiej, która jest o wiele lżejsza, niż ta polska. Na pewno bardziej aromatyczna – przekonuje ksiądz.
Co więcej, z gotowania Don Giuseppe często czerpie natchnienie do poezji. – Bo gotowanie to sztuka, sztuka kulinarna! – mówi. – Gotowanie musi być przyjemnością. Umiejętność gotowania daje też okazję do tego, by pochwalić się nią przed znajomymi. By dobrze ich nakarmić i napoić – dodaje.
Smaki dzieciństwa to wspomnienia innych, prostszych czasów
Nie oznacza to jednak, że kuchnia włoska jest w opinii naszego rozmówcy lepsza, niż ta polska. Tęsknota za klasycznym kotletem schabowym z bigosem czy pierogami pojawia się, i to bardzo często.
– Oczywiście, że tęsknię za takimi przysmakami. Przynajmniej raz w roku wracam do kraju, do moich przyjaciół w Polsce i w Płocku. Wtedy muszę najeść się do syta – śmieje się ks. Ślazyk.
Ta tęsknota za polskimi smakami, o której wspomina Don Giuseppe, to także tęsknota za smakami dzieciństwa i czasami, w których wszystko było prostsze.
– Pamiętam doskonale, kiedy moja mama Petronela całe dnie spędzała w kuchni – wraca pamięcią. – Mój tata postawił jej duży piec do gotowania dla nas i dla zwierząt, które żyły obok w zagrodzie. Pamiętam doskonałe kiszone ogórki, kwaszoną kapustę i smak najpyszniejszych jabłek z naszego sadu. I choć w latach 60., w których się wychowywałem, była bieda, to nam niczego nie brakowało. W zasadzie kupowaliśmy tylko sól i cukier, u pana Szewczyka, w jedynym sklepie w okolicy – wspomina.
Doskonałe warzywa i owoce, soczyste mięso z gospodarskich zwierząt to smaki, które, według naszego rozmówcy, są dziś nie do odtworzenia.
– Produkty dziś nie mają takiego smaku. Pół wieku temu to były inne czasy, inna filozofia pracy na roli i inne sposoby pozyskiwania jedzenia. Dziś, oczywiście, mamy mnóstwo sposobów na produkcję produktów, ale to już nie to samo. Ja do dziś śnię o matczynej kuchni – dodaje.
W tych snach najczęściej pojawiają się zupy. – Moja mama robiła je najlepiej. Nigdy nie zapomnę chociażby krupniku mojej matuli, kwaśnicy czy czerwonego barszczu z własnoręcznie wyhodowanych buraków – mówi ks. Józef Ślazyk.
Rzeczywistością księdza Ślazyka są teraz makarony. To one kojarzą się z Włochami i, jak nakazują stereotypy, to właśnie pasty są przygotowywane przez Don Giuseppe najczęściej. – To teraz moje codzienne, ale i lubiane smaki – zdradza w rozmowie z nami. – Makarony, aromatyczne sosy, z tym mam do czynienia najczęściej. Najbardziej lubię jednak owoce morza. Ryby, muszle czy ślimaki morskie przygotowywane na patelni na oliwie z czosnkiem, doprawione ziołami, to świetna baza do makaronowej uczty – opisuje.
Kluczem do uzyskania pysznych włoskich dań z owocami morza jest… jakość owoców morza. – Podejrzewam, że w Płocku będzie ciężko odtworzyć te smaki – mówi z żalem. – Owoce morza są najlepsze, kiedy są bardzo świeże, a Płock czy inne miejsca środkowej Polski, oddalone jest od morza znacznymi odległościami. Włochy są natomiast otoczone morzem – uzupełnia.
Nasz rozmówca poleca zatem kosztowania regionalnych produktów. – Należy jeść to, co w danej chwili najlepsze w tym regionie świata. We Włoszech to makarony, owoce morza i inne frykasy, które najlepiej smakują z lampką wina. Co ciekawe, Włosi piją wyłącznie wino wytrawne – wyjaśnia ks. Ślazyk.
Potrawę, którą poleca Don Giuseppe można jednak wykonać w każdych okolicznościach i niezależnie od kontynentu. To przepis na doskonałe, włoskie spaghetti „na biało”.
Spaghetti aglio, olio e peperoncino
Składniki:
- makaron spaghetti 300g,
- dwa ząbki czosnku,
- wędzony boczek,
- papryczka chili,
- natka pietruszki,
- oliwa z oliwek.
Sposób przygotowania:
Ugotować makaron spaghetti w ten sposób, by pozostał on al dente. W międzyczasie rozgrzać oliwę z oliwek na patelni i wrzucić na nią pokrojony w kostkę boczek, a po chwili rozdrobniony czosnek. Papryczkę chili posiekać i dodać na patelnię – całą, bądź mniej. To od ilości papryki bowiem uzależniona jest pikantność dania.
Do patelni dodać chochelkę wody z gotującego się makaronu. Czekamy aż woda wyparuje, tworząc sos.
Odlewamy makaron, który następnie dodajemy na patelnię. Makaronu nie należy przelewać zimną wodą.
Ugotowane spaghetti dusimy minutę w aromatyzowanym oleju, po czym wykładamy na talerz i sypiemy gorącą natką pietruszki.
Życzymy smacznego!