REKLAMA

REKLAMA

„Chopiniana” w Płocku, czyli nieustające gry i igraszki z Chopinem

REKLAMA

Przeczytajrównież

Od wielu już lat odbywają się „Chopiniana”, czyli cykl koncertów poświęconych naszemu, wielkiemu kompozytorowi, najczęściej w miejscach z nim w jakiś sposób związanych. W tym roku uczestniczyliśmy w niej na klimatycznym terenie Opactwa Pobenedyktyńskiego.

My, płocczanie, kojarzymy Fryderyka Chopina raczej z Sannikami. Tam w 1828 roku spędził wakacje w pałacu Pruszaków, odwiedzając swego serdecznego, szkolnego kolegę – Konstantego. Zresztą, „wypadki sannickie” dały asumpt do spekulacji, iż osiemnastoletni wówczas Fryderyk uwiódł pannę guwernantkę. Młody geniusz gorąco w swych listach zaprzeczał, jednakże…

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Obecnie w parku Europejskiego Centrum Artystycznego w Sannikach stoi sobie pomnik mistrza przy fortepianie, którego grze przysłuchuje się jakieś mocno rozmarzone dziewczę… Ot, może to tylko taka romantyczna opowieść, jakich na świecie wiele…

Jednakże co łączy bezpośrednio Chopina z Płockiem? I tu mogę Państwa zaskoczyć informacją, że kompozytor w Płocku był i to zupełnie świadomie, na dodatek jeszcze wcześniej niż w Sannikach! Otóż w lipcu 1827 roku Chopin zaplanował kilkutygodniową wycieczkę do Gdańska i tak relacjonował w liście swą podróż: „(…)Dziś więc w Płocku, jutro w Rościszewie, pojutrze w Kikole, parę dni w Turznie, parę dni w Kozłowie i w moment w Gdańsku, i napowrót”. Co więcej, nasze miasto nie leżało na trasie podróży, jednakże kompozytora zainteresowały płockie zabytki. Być może zatem stare mury tysiącletniego grodu nad Wisłą stały się kanwą jakiejś inspiracji, zaklętej potem pomiędzy pięciolinią…

Wróćmy jednakże do samego festiwalu. W tym roku była to już jego trzynasta edycja, której tematem przewodnim był nokturn. Poprzednie poświęcone były m.in. mazurkom, polonezowi, scherzu, balladom. Oczywiście formuła „Chopinianów” jest na tyle szeroka, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, bowiem posłuchać możemy nie tylko utworów naszego narodowego kompozytora, ale również dzieł innych mistrzów, które wpisują się lub też uzupełniają i wzbogacają przyjętą konwencję.

Czymże zatem jest nokturn – pewnie czymś niezrozumiałym i niezwykle skomplikowanym? Absolutnie nie, to po prostu utwór poświęcony nocy. Jest to przecież szczególna pora dnia. Wtedy, gdy spokojni ludzie pewnie smacznie śpią, artyści wyostrzają swe zmysły – czują, widzą, słyszą zdecydowanie lepiej, myśli krążą po kosmicznej orbicie, a potem tylko tworzyć, tworzyć, tworzyć… Przecież noc to czas Romea i Julii, jak też budzących się do życia demonów, to czas romantyków, jak i złodziei, to również pora wytchnienia, jak i piekielnych męczarni… Dlatego też pewnie temat nocy pojawia się w sztuce od wieków, jest to tym samym przyczynek do swego rodzaju ponad dyscyplinarnego résumé…

Tegoroczne „Chopiniana” temat nocy potraktowały niezwykle szeroko i nie ograniczyły się tylko do nokturnów genialnego kompozytora. Na początek, pewnie ku zaskoczeniu, trochę poezji Stanisława Barańczaka i Thomasa Hardy’ego w wykonaniu aktorów Dariusza Jakubowskiego i Adama Woronowicza, a niedługo potem mieliśmy okazję wsłuchiwać się w „Wariacje Golbergowskie”, skomponowane w 1741 roku przez Johanna Sebastiana Bacha – w wykonaniu trio smyczkowego CANONE ALL’UNISONO. Utwór miał być jakoby remedium na bezsenność, nie wiadomo jedynie do końca dla kogo, czy dla samego twórcy, czy też dla jego mecenasa – hrabiego Hermana Karla von Keyserlinga.

Oczywiście, w dalszej części festiwalu nie mogło zabraknąć chopinowskich nokturnów. Pierwszą kompozycję w tym gatunku Fryderyk Chopin stworzył prawdopodobnie już w 1827 roku (a pamiętacie Państwo datę jego pobytu w Płocku?). Na początku swej artystycznej drogi był zafascynowany nokturnami Johna Fielda – twórcy tego gatunku muzyki na fortepian. Tymczasem, jak podają źródła, sam Field „(…) z góry patrzył na Chopina, którego melancholijnej pozy nie mógł zrozumieć. — To talent szpitalny! — mawiał o nim Field w przerwach między piciem wina, paleniem fajki i praniem!”.

Tymczasem niejaki James Huneker już w 1900 roku tak chopinowskich o nokturnach pisał:

„(…) W niektórych Nokturnach Chopin jest tak rozpaczliwie sentymentalny! Utwory te niezupełnie już odpowiadają upodobaniom naszej generacji i robią na nas wrażenie anemicznych. Mamy jednak, mimo wszystko, kilka bardzo szlachetnych nokturnów, a winę fałszywego zrozumienia innych przypisać należy złym metodom interpretacji. Więcej siły, żywszy puls, mniej sentymentalny ton uratowałby je od zbytecznego przesłodzenia. Chopin kochał noc i aksamitne jej tajemnice nie mniej od Roberta Ludwika Stevensona, a jego nokturny to prawdziwe pieśni nocy, jedne pełne niespokojnego, pogrążonego w zamyśleniu wyrzutu sumienia, drugie o niewyraźnym profilu, jeszcze inne szepczące w ciemnościach (…)  Szkoci mają przysłowie: — Utkała sobie szatę do trumny i nosiła ją całe życie. W nokturnach ta szata do trumny nigdy nie jest daleko. Chopin tkał sobie tę szatę aż do śmierci, a czasami ją nosił”.




I cóż można by dziś powiedzieć panom Fieldowi i Hunekerowi? Chyba tylko tyle, że ich cierpkie osądy już dawno przykrył kurz historii, natomiast chopinowskie nokturny wciąż wzbudzają żywe emocje i podziw, a co więcej, są przedmiotem nieustannych dociekań oraz inspiracji.

Fryderyk Chopin stał się niekwestionowanym mistrzem nokturnów, w niezwykły sposób rozwinął te miniatury muzyczne. Obecnie zalicza się je do najbardziej znanych i najpiękniejszych utworów kompozytora. Cóż, właśnie nokturn – „bel canto fortepianu” – doskonale odpowiadał stylowi epoki, jego ekspresyjność, liryczność i dramatyczność wpisywały się idealnie w dobę romantyzmu. Wśród najwybitniejszych interpretatorów nokturnów Chopina znajdziemy Sergiusza Rachmaninowa, Józefa Hofmanna, Artura Rubinsteina, czy też Claudio Arrau.

W sali barokowej Opactwa Pobenedyktyńskiego w Płocku wybrzmiały doskonałe nokturny – fis-moll op.48, H-dur op.62, b-moll op.9, a także c-moll op. 48 w wykonaniu pianistów Ewy Pobłockiej i Karola Radziwonowicza. Był także nokturn Es-dur op. 9, cieszący się pewnie największą ze wszystkich innych popularnością, szczególnie ulubiony w paryskich salonach przez młode adeptki fortepianu. Tymczasem sam Chopin miał do tego utworu stosunek… co najmniej oschły.

Wilhelm von Lenz – uczeń Liszta i naszego kompozytora, wybitny krytyk muzyczny tak to właśnie wspomina:

„(…) Najwięcej dręczyłem go – powiada – znanym Nokturnem Es–dur z op. 9. Był on wtedy w modzie… Gdy Chopin był zadowolony z ucznia, kreślił na jego nutach krzyżyk. I ja zostałem – na swoim egzemplarzu Nokturnu – zaszczycony takim krzyżykiem. Na lekcji następnej otrzymałem drugi. Przyszedłszy raz trzeci – znowu to samo. „Teraz niech mi Pan da już święty spokój!” – zawołał Chopin. „Oto trzeci krzyżyk! Przyznaję, że jak na Pana – Nokturn został odegrany doskonale. Ale teraz – dosyć!” Bąknąłem: „Ależ Pan gra go tak przecudnie, jak nikt inny.” „Myli się Pan. Liszt umie grać go równie dobrze” – przerwał mi Chopin. I uparł się, i nie chciał zagrać. Lecz wpisał mi w nutach pewne drobne dziwnie piękne warianty. Nuty jego były drobniusieńkie, a przecież wyraźne i czytelne”.

Niestety, to co dobre szybko się kończy, ale nie mniej ważny od dania głównego jest deser. I znów znaleźliśmy się gdzieś daleko, blisko księżyca.

W niedzielny wieczór zabrzmiały serenady i to nie byle jakie: G-dur i c-moll Wolfganga Amadeusa Mozarta, z tak znamiennym „Nachtmusik” w tytułach, zwieńczone nokturnem H-dur na orkiestrę smyczkową Antonína Dvořáka, w wirtuozerskich wykonaniach zespołów NFM ENSEMBLE oraz LUTOSAIRQUINTET i Goście. Było się czym delektować!

Oczywiście, nie wymieniłem wszystkich wykonawców, wszystkich utworów, wszystkich atrakcji składających się na festiwal, pomyślany z rozmachem, a jednocześnie z niebywałą lekkością. Nokturnowe gry i igraszki wprowadziły publiczność w nieuchwytny nastrój, którego nie da się wyrazić słowami, zresztą, tak samo jak muzyki.

Jedno jest pewne – ci, którzy uczestniczyli w tegorocznych „Chopinianach”, dzięki wielkim mistrzom we wrześniowe wieczory mogli poczuć czarodziejską, ulotną atmosferę nocy, a także lepiej zrozumieć i docenić kompozytorski geniusz Fryderyka Chopina…

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU