Ponad osiem tysięcy osób przyciągnęło na płocką plażę uroczyste zakończenie lata, czyli Summer Fall Festival. Była świetna muzyka, doskonale dobrani wykonawcy, wspaniała atmosfera i, wbrew prognozom, piękna pogoda.
5 września nadwiślańskie nabrzeże znów ożyło. Co prawda, być może nie był to powód do szczęścia, bo odbywał się na plaży festiwal, który… kończy lato. Ale dla ośmiotysięcznej rzeszy festiwalowiczów, jak było widać, nie stanowiło to problemu.
– Lato będzie znów za rok, trzeba korzystać z możliwości wzięcia udziału w imprezie, tym bardziej, że wstęp był za free. To niby nie „moja” muzyka, ale atmosfera jest super. Nie żałuję, że dałem się namówić przez przyjaciół żeby przyjechać do Płocka – mówił nam Adam z Wieliczki.
Summer Fall Festival to jednodniowy festiwal, kończący cały cykl festiwalowego lata na płockiej plaży. Była to dopiero czwarta edycja festiwalu, a już stała się sukcesem. Od wczesnych godzin popołudniowych nabrzeże zapełniło się fanami tzw. mocniejszego uderzenia. Festiwal rozpoczęło utytułowane płockie trio, Reszta Pokolenia, którego płockim fanom punk rocka raczej przedstawiać nie trzeba. Już kilkakrotnie brali udział w festiwalu Rockowe Ogródki.
Zaraz po nich sceną zawładnął Lipali, który „nakarmił” słuchaczy rockiem alternatywnym. Później dała czadu formacja Alastor z Kutna. Zespół wykonał mocny koncert dla fanów thrash metalu. Należy dodać, że na płockiej plaży dominowały osoby młode, głównie poubierane w czarne stroje. Zdecydowanie podkreślało to klimat całego festiwalu.
Impreza rozkręciła się na dobre, kiedy kolejni wykonawcy weszli na scenę. A była do znana kapela, pod nazwą, która właściwie mówi już wszystko – Luxtorpeda. Zespół pokazał swoje możliwości tak wokalne, jak i muzyczne. A słowa, które wokalista grupy rzucał ze sceny, brzmiały jak drogowskazy dla młodych ludzi.
– Wolność macie w sercach – rzucił w tłum słowa Robert Friedrich. Widać było, że mają bardzo dużą grupę swoich wielbicieli, bo plaża przed sceną wypełniła się błyskawicznie. Potem już było tylko lepiej pod względem frekwencyjnym. Czy spowodował to przepiękny zachód słońca, który pieścił płocką plażę ostatnimi promieniami, czy raczej kolejni wykonawcy?
No, ale festiwal przeszedł w tym momencie na najwyższą półkę zaproszonych artystów. Scenę i plażę opanował szał Closterkeller. Niesamowita Anja Orthodox porwała publiczność nie tylko głosem, ale również wyrazistą osobowością sceniczną. Trudną ją sobie wyobrazić w innym repertuarze, niż psychodeliczny pop-rock z dużą dawką gotyku. Fanom Anij nie trzeba wyjaśniać jej fenomenu. A na czym on polega? Na jej charakterystycznym i utożsamianym tylko z nią, brzmieniu głosu.
W Płocku zaprezentowała przeboje z płyty wydanej w 1995 roku zatytułowanej „Scarlet”. I jak się okazuje: – Jest to najmniej lubiana płyta przeze mnie, używam tam bardzo dużo mocnego głosu, a za mało w tym gotyku, który osobiście uwielbiam – tłumaczyła nam Anja po koncercie. Nadmieńmy, że Closterkeller to polska grupa muzyczna, która zaliczana jest do prekursorów gatunku gotyckiego i klimatycznego rocka. Prywatnie Anja jest osobą niezwykle energetyczną i pełną poczucia humoru, o czym mieliśmy okazję się przekonać w rozmowie z nią.
Kiedy na dworze zapanowała już całkowita noc, na scenie Summer Fall Festival zjawiła się gwiazda wieczoru, wyczekiwana przez wielu – Lacuna Coil, włoska grupa, mająca w swoim repertuarze utwory z gatunku gothic metal. Ponad godzinę władali publicznością, a ta… szalała. Kilkaset osób przyjechało na festiwal właśnie ze względu na koncert tej grupy.
Charyzmatyczna Cristina Scabbia to drobniutka, wręcz filigranowa osoba. Ma w sobie jednak coś, co powoduje, że na scenie to wulkan, niespożyta energia i siła głosu, tak potężna, jakby wydobywała się gdzieś z najciemniejszych zakamarków ziemi. W rozmowie z nami skromna i uśmiechnięta, na scenie „zamieniła” się zupełnie inną osobę.
A oto co nam powiedziała tuż przed płockim koncertem.
PetroNews: – Co zachęciło cię, aby odwiedzić nasze miasto?
Cristina Scabbia: – Zostaliśmy zaproszeni do Polski na festiwal w Płocku. A zachęciło nas to, że ten festiwal odbywa się w tak pięknej przestrzeni. Dodatkowym atutem było to, że w Polsce nie byliśmy już bardzo długo.
PN: – Z tego co wiem, w Polsce jesteście drugi raz, w Płocku pierwszy. Czy zatem planujecie jeszcze przyjazdy do naszego kraju?
CS: – Oczywiście, z wielką chęcią wrócimy do Polski, bo uwielbiamy grać przed polską publicznością. Te koncerty są zawsze bardzo energetyczne i ludzie świetnie się bawią. Zanim jednak będziemy mówić o następnych koncertach, chcemy zagrać ten koncert, na tym właśnie festiwalu.
PN: – Czy we Włoszech odbywają się koncerty na zakończenie lata i czy bierzecie w nich udział?
CS: – We wschodniej części Włoch odbywają się podobne imprezy. W sumie są to imprezy kończące lato lub rozpoczynające zimę.
Na zakończenie Summer Fall Festival, po 11 latach odwiedził Płock Robert Gawliński i zespół Wilki. Z liderem zespołu, dobrze znanego Polakom, udało nam się chwilkę porozmawiać.
PetroNews: – Co czuje artysta, gdy ma świadomość tego, że porywa tłumy?
Robert Gawliński: – Szczęście. Staramy się, aby każdy koncert był świętem. Staram się również, aby wszyscy dobrze się bawili. I wiem, że im bardziej się staramy, tym lepiej to wszystko wychodzi.
PN: – Który z utworów jest najbliższy pana sercu?
RG: – A które dziecko jest sercu najbliższe? Wszystkie utwory bardzo lubię, są też utwory, które bardzo lubię i je wykonuję, a nie są moje, np. utwór, który dziś zagramy – „Watra” Marcina Ciepiela.
PN: – Polacy kochają „Bohemę”.
RG: – Polacy chyba bardziej „Baśkę”.
PN: – „Baśkę” nucą, a „Bohemę” kochają.
RG: – My, twórcy, jesteśmy skazani na łaskę tłumu, to jest trochę tak jak politycy, chociaż politykom więcej wolno i więcej zarabiają. Natomiast tworząc coś, pierwszym zwierciadłem utworu i pierwszym recenzentem jestem jednak ja. I jeżeli staje się to popularne, to jesteśmy jak dzieci, bez winy – zakończył miłym uśmiechem i ciepłym uściskiem ręki, dziękując za rozmowę.
W koncercie, który wykonali w Płocku, nie zabrakło starych i wielkich przebojów, takich jak wymieniona „Bohema”, „Urke” czy klimatyczny kawałek z ich dorobku „Son of the blue sky”. Przy zespole takiego formatu, nie mogło zabraknąć bisów. Kiedy wokalista zaśpiewał utwór „Love story”, publiczność nie dała za wygraną. I Wilki… zagrały jeszcze trzy utwory.
O ile dobór gwiazd ostatniego płockiego, tegorocznego festiwalu mógł się wydawać na początku trochę kontrowersyjny, to właśnie Wilki i Robert Gawliński dowiedli, że zakończenie lata w Płocku było dopracowane i przemyślane ze strony organizatorów z każdej strony.
Przy okazji festiwalu Marta Stempnowska, wicedyrektor POKiS, skrupulatnie zbierała autografy od gwiazd, które wystąpiły na imprezie. A cel był bardzo szczytny, bo między 19 a 21 września w galerii Wisła odbędzie się akcja charytatywna pn. „Razem dla Piotrka”. Plakaty z autografami będą wystawiane na aukcji i jeśli któryś z fanów nie zdobył takiego autografu w trakcie festiwalu, będzie mógł go jeszcze mieć, biorąc udział w aukcji za dwa tygodnie.
PetroNews był patronem medialnym Summer Fall Festival, objął także patronatem medialnym akcję „Razem dla Piotrka”.
„PN: – Polacy kochają „Bochemę”.
(…)
PN: – „Baśkę” nucą, a „Bohemę” kochają.”
Zdecydujcie się na (samo) „h” ;)