W niedzielę Orlen Wisła Płock podejmowała na własnej hali HBC Nantes, czyli drużynę bardzo solidną. Mecz nie wzniósł się na najwyższy poziom europejskiej piłki ręcznej, ale były emocje. Niestety, podopiecznym Piotra Przybeckiego nie udało się sprawić niespodzianki. Porażka 30:32 z Nantes, jest zasłużonym wynikiem.
Pierwsze minuty spotkania z Nantes pokazały, że obie drużyny chcą wygrać. Szybkie i składne akcje ofensywne dawały dobre wrażenia sportowe. Pierwsze minuty należały głównie do braci Gębala i Obradovica, który pokazał na starcie, że potrafi wiele. W 6. minucie, po trafieniu wspomnianego Serba, Wisła prowadziła 4:3. Jednak przez te kilka minut, jak i przez kolejne dziesięć, trwała wymiana wszystkiego, co można oglądać w piłce ręcznej – piękne akcje, błędy, kontry, obrony bramkarzy, itd. Takie wydarzenia dawały obu zespołom remis 8:8.
Nagle z tej miłej dla oka piłki ręcznej Wisła odstąpiła… Natomiast Nantes dalej robił to, co potrafi najlepiej i wyszło na cztery bramki przewagi 8:12 w 19. minucie spotkania. 4 minuty przestoju = 4 bramki straty, takie serie były normą w niedzielny wieczór. Tak na dobrą sprawę, tych kilka minut dało przyjezdnym prowadzenie do przerwy. Choć Wisła próbowała zbliżyć się do rywali, to głównie Adam Morawski dawał w tej części nadzieję na lepszą drugą połowę. 13:16 dla Nantes – z takim rezultatem udały się obie drużyny do szatni.
Po zmianie stron, płocka drużyna wyszła na parkiet bardziej zdeterminowana. Dobra defensywa i mądra gra w ataku dała nowe nadzieje. W 36. minucie do bramki przeciwnika trafił Lovro Mihić, a na tablicy świetlnej mieliśmy remis 17:17. Obie drużyny zwarły nieco mocniej swoje szyki w obronie, a w ataku szukały gry na bocznych sektorach parkietu. Zdecydowanie skuteczniejsza na tym etapie była Wisła i, mimo kilku błędów własnych, zdołała wyjść na prowadzenie 21:19! W 42. minucie bramkę dla Wisły zdobył Dan Emil Racotea, a to trafienie utrzymało prowadzenie Wisły 22:20. Dokładnie w tej chwili nastąpiła powtórka z pierwszej części (z 15. minuty spotkania), czyli przestój w postaci niecelnych rzutów oraz niedokładnych podań.
Reakcja Nantes była natychmiastowa i fantastyczna, pięć szybkich akcji zakończonych pięcioma bramkami. Wynik 22:25 dla gości i jedynie 13 minut do końca meczu. Kibice w Orlen Arenie chyba już myśleli, że emocje się skończyły, ale tak nie było. Wisła dalej dążyła do zdobycia punktów i to przyniosło efekt, na dwie minuty przed końcem znów był remis 29:29. Był to trzynasty remis tego spotkania, pechowy dla Wisły, ponieważ ostatni, a po nim Nantes przejęło inicjatywę. Przyjezdni mieli dziś Balaguera i Claira, którzy w trudnych momentach robili różnicę. Między innymi taką różnicę wraz z Gurbindo zrobili w ostatnich dwóch minutach. Nantes ostatecznie wygrało 30:32 i dopisało kolejne dwa punkty na swoje konto.
Wisła natomiast spadła na ostatnie miejsce w tabeli, które dzieli wraz z IFK Kristianstad, czyli przeciwnikiem z którym w dniach 11 (wyjazd) i 19 listopada (dom) rozegra trudne spotkania. Te spotkania będą miały ogromne znaczenie pod kątem walki o TOP16. Dziś można pochwalić bramkarza Adama Morawskiego za kilka interwencji, którymi przywracał wiarę w pozytywny koniec. Jednak 21 błędów własnych na tym poziomie nie da zwycięstwa żadnej drużynie…
Następny mecz Wisła zagra 8 listopada na wyjeździe z MKS Kalisz.
Orlen Wisła Płock – HBC Nantes 30:32 (13:16)
Wisła: Morawski – Daszek 2, Duarte 3, Krajewski 2, Racotea 2, Obradović 3, Ghionea 2, T. Gębala 2, Ivić 5, M.Gębala 2, Żabić 1, Mihić 5, Toledo 1.
Marek Wojciechowski